Gra

1.9K 142 15
                                    

Część 29

W przeciwieństwie do mnie, Tim wyglądał normalnie. Dawno go nie widziałam go bez maski i w ubraniach, które nie były... Powiedzmy, że po prostu były czyste. Bez żadnych śladów przemocy na nich. Przemoc. To słowo niezbyt oddaje to, czym faktycznie jest ta ich "praca".  Patrzyłam na niego, nie za bardzo wiedząc, co zrobić albo powiedzieć. Ostatnio widziałam go sama nie wiem kiedy, ale nie było to zbyt miłe spotkanie. Ciekawe, czy to spotkanie będzie miłe. Zapewne będzie niezręczne, ale co ja na to poradzę? Nic. Jestem tylko muszką w sieci pająka (w sumie Slender wygląda trochę jak pająk), mogę co najwyżej trochę się pokręcić, ale to nic nie zmieni. Sieć dalej będzie cała, a pająk wciąż będzie miał nade mną kontrolę. Będę tylko bardziej zmęczona, a jedna z moich życiowych myśli głosi "po co się przemęczać?". Właśnie. Zamiast tego usiądę, zrobię popcorn i będę oglądała jak to całe show płonie. Szkoda tyle, że ten show to było Moje Życie. (Chyba nie za bardzo już moje).

— Patrycja? Co ty ze sobą zrobiłaś? — Jego zdziwienie chyba sięgnęło zenitu. Dobrze, że niczego nie pił, bo zapewne wszystko wylądowałoby na podłodze.

— Ja nic... — Popatrzyłam się na Sally.

— No ej — zachichotała. — ustaliłyśmy już, że to nie moja wina.

— Wiem, wiem. — Odpowiedziałam.  Sally ziewnęła.

— Może położysz Sally spać? — Tim zwrócił się do mnie.

— Co? Ale ja — dziewczynka próbowała powstrzymać ziewnięcie, ale nieskutecznie — wcale nie jestem śpiąca.

— Dziewczyno, wiesz która godzina? Prawie trzecia. Operator nas wszystkich pomorduje, jeśli dowie się, że jeszcze nie śpisz. — Tim zamknął drzwi i podszedł do Sally.

— Dobrze, ale ty wyjdź. — Powiedziała, przytulając się do mnie. Tim spojrzał na mnie rozbawiony.

— Okej. Powodzenia, w takim razie. — Skierował się z powrotem do drzwi.

— Wiesz, że potem idę do ciebie? — Wtrąciłam się.

— Wiem. A wiesz gdzie mój pokój? — Odpowiedział, stojąc w na wpół otworzonych drzwiach.

— Nie, ale go znajdę.

— Dobra, to zajmij się Sally, ja muszę jeszcze coś załatwić.

— Okej... — Przytuliłam do siebie Sally, a Tim zatrzasnął za sobą drzwi.

Nie było aż tak źle, pomyślałam.

Ale pewnie tylko dlatego, że była tu Sally.

Brunetka zostawiła mnie i podeszła do komody, z której wyciągnęła różową koszulę nocną. Pomogłam się jej przebrać, a następnie Sally położyła się w łóżku. Przykryłam ją kołdrą, zgasiłam światło i wyszłam, starając się nie trzasnąć drzwiami. Znowu poczułam rosnące uczucie niebezpieczeństwa, ale uznałam, że to już normalne. Szłam znowu długim korytarzem, badając dokładnie wszystkie plakietki na drzwiach. Kiedy doszłam do końca, w końcu znalazłam plakietkę, która napisane miała na sobie "Masky". Nie ogarniam tych ich pseudonimów, serio. Mają przecież imiona, co nie? Kto by tam morderców rozumiał. Zapukałam do drzwi. Cisza, nic się nie stało. Postanowiłam je otworzyć, ale nie byłam co do tego przekonana, bo któż wie co mogłam tam znaleźć. Na szczęście, był to taki sam pokój jak większość, które widziałam. Cała rezydencja wyglądała jak tani, stary i opuszczony hotel, co miało mało sensu, biorąc pod uwagę jego położenie. Ale w sumie niedaleko podobno było jezioro, także... Nieważne, ważne, gdzie jest Tim, bo w jego pokoiku go nie było. Mówił, że miał coś załatwić, prawda? Pewnie poszedł do Slendera, czy tam Operatora, jak oni go nazywają. Zdziwiłam się, ale nagle zachciałam tam pójść i sprawdzić, czy faktycznie on tam jest. Jeszcze bardziej zdziwiona, serio zeszłam na dół.  Nikogo nie było. Jest już trzecia, tak? Chociaż założę się, że oni nie przestrzegają normalnych godzin snu. Kto wie, co teraz robią? Ja wiem, znaczy, domyślam się. No bo co innego mogą robić mordercy, jak nikt nie patrzy? Wszystko. A jeśli ktoś może zrobić wszystko, zawsze wybierze to najgorsze. Taka jest po prostu ludzka natura. Chwila, czy ja właśnie nazwałam ich ludźmi?

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz