Część 12
Oh, rzeczywiście mamy sobie wiele do wytłumaczenia. Być może kolejna rozmowa, kolejna wymiana zdań, kolejne minuty zastanawiania się, co właściwie tutaj robię, pomogą mi poskładać to wszystko w sensowną całość.
- W porządku. - Uznałam i opuściłam dłoń. Popatrzyłam na niego nieco z góry, z pogardą. Podobnym spojrzeniem obdarzył on mnie. Mam dość bycia przestraszoną. Będę pewnie potem tego żałować.
- Pójdę po Hoodie'go i Ticci Toby'ego, a ty idź do swojego pokoju. - Powiedział, puszczając mój nadgarstek.
- To nie jest mój pokój. - Odpowiedziałam automatycznie.
- Eh... Tam gdzie się dziś obudziłaś. - Poprawił się i odszedł. Słyszałam jednak, że mamrocze coś pod nosem.
- Świetnie. Oby tak dalej. - Odezwałam się do siebie, nie do końca wiedząc czy sarkastycznie, czy nie.
Faktycznie poszłam na górę. Czułam się skrempowana, nie chciałam spotkać jakiegokolwiek domownika. Bałam się po prostu tych ludzi i nadludzi. No, nie wszystkich. Przede wszystkim Sally, ona w ogóle nie wydawała się straszna. Co ona robi w miejscu jak te? W miejscu pełnym takich ludzi i nadludzi. Ona w całym tym szaleństwie wydawała się taka... Zbyt niewinna. No tak. W końcu to dziecko. Prawdopodobnie jedyna osoba tutaj, młodsza ode mnie.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Ciężar myśli za mocno wbijał mnie w ziemię i ześlizgnęłam się na zimną podłogę. Chociaż na dywanie aż tak zimno nie było, dlatego postanowiłam się na nim położyć i jeszcze raz przemyśleć sprawę. Jak tu zostanę, to będę zmuszona do... Nie chciałam dalej myśleć. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wpatrywałam się w pyłki kurzu osadzające się na dywanie. Nie chcę umierać... Do oczu napłynęło mi kilka łez. Zasłoniłam sobie dłonią usta, by nie popaść w rozpacz. Nie chcę umierać... Kto by chciał? A może... Dałabym radę uciec?
Spojrzałam na okna, które znajdowały się w pokoju. Stare, zakurzone, a co najważniejsze - zabite deskami. Może niespecjalnie szczelnie, ale zawsze coś. Oprócz okien nie miałam innego wyjścia, no bo przez drzwi frontowe nie wyjdę sobie od tak. Trzeba mi obmyślić plan, a do planu potrzebuję inteligencji i przebiegłości. A na razie jedyne co mam to pokaleczona dłoń. Zabawne.
Do pokoju moich rozterek wparował Hoodie. Następnie kolejni dwaj. Czyżby miało być jeszcze zabawniej? Chciałabym przeczytać to z ich twarzy, ale no cóż... Ah no tak, lepiej jeśli wstanę z podłogi.
Niczym w szachach, każdy stanął na swojej pozycji i miał się nie ruszać, dopóki słowna wojna się nie zacznie. Przynajmniej ja tak to odebrałam. Ja usiadłam na łóżku, Ticci Toby stanął przy nim i spoglądał w wyimaginowane niebo, Hoodie stanął przy ścianie, a Masky opierał się o drzwi blokując je, jakby bał się, że wezmę nogi za pas i powiem baj baj. Naprawdę robiło się zabawnie. Tylko dla kogo?
- Więc o czym rozmawiamy? - Zaczął chłopak w goglach.
- Wytłumaczymy sobie wszystko. - Odpowiedział Masky. Dobrze, panie biała-twarz, wytłumacz mi teorię względności.
- Po co? - Odezwałam się.
- Hę? Co po co? - Pan biała-twarz popatrzył na mnie zdziwiony. - Chciałaś przecież aby...
- Nie o to chodzi. Po co wam tu jestem? - Wyjaśniłam.
- Operatora mogłaś się spytać. - Odpowiedział i oparł głowę o drzwi.
- Skąd mnie zabraliście? - Zapytałam.
- O-operator cię z lasu z-zabrał. - Do rozmowy dołączył się Hoodie.
CZYTASZ
Tajemnicze Morderstwa (Korekta)
HorrorKsiążka jest w trakcie poprawiania. Morderstwo to niezbyt miła sprawa. Zwłaszcza kiedy nie jest to jednorazowy incydent, lecz cała seria, nazwana "Tajemniczymi Morderstwami". Sprawca pozostaje nieznany, jednak ma się to zmienić za pomocą czwórki prz...