Bracia

2.4K 176 7
                                    

Część 15

Jego twarz była czystym obrazem szaleństwa, czystej obsesji. Zaskakujące, jak szybko gniew może przejąć nad nami kontrolę. Wiem jednak, że emocje to wspaniali lalkarze, którzy tylko marzą by zawiązać swoje sznurki ciasno wokół twoich stawów. Jednocześnie zabawne było, jak szybko mogą pęknąć nasze własne liny samokontroli. Czym innym było ciało człowieka, jak workiem ziemniaków służących do popisu różnym siłom, które codziennie zmuszają nas do odgrywania spektakli według ich scenariusza. Czy nigdy nie miałeś poczucia, że jesteś tylko robotem, wykonującym ruchy, które w kod wpisała nam społeczność i narzucone przez nią zasady?


On jednak teraz żadnych zasad nie znał. Obchodziła go tylko ta informacja, która dla mnie wydawała się tylko paprochem na strychu pełnym kurzu. Dla każdego jednak są rzeczy ważne i ważniejsze.

Nie wiedziałam jak się zachować, czułam, że w każdej chwili mogłam skończyć pobita. Wydawało mi się, że w końcu znalazłam osobę, która chce mi pomóc, a okazało się, że trafiłam w sidła kolejnego psychopaty. Jak bardzo zmienił się świat, kiedy mnie nie było?

Nie mam pojęcia! Serio! Biegłam na oślep! Nerwy popuściły również i mnie. Jednak mi bardziej ze strachu. Zresztą, po co ci to wiedzieć?

W jego oczach złość wypuszczała swoje ogniste iskierki jeszcze przez chwilę. Dyszał, a my oboje milczeliśmy. Po chwili, która prawie pewnie z kilka minut, uspokoił się, jednak nie można było tego nazwać stanem idealnym. Na morzu jego psychiki nie było już sztormu. Czasem przepływały tylko dość duże fale.

Nie twoja sprawa. Muszę po prostu go znaleźć i pogadać o paru sprawach.  Odpowiedział, zaplatając ręce, jakby się obraził.

Wiem tylko, że mieszka w jakieś rezydencji z parą innych dziwadeł, ale nie mam pojęcia, gdzie to dokładnie jest.  Powiedziałam spokojnie. Czekałam, aż tafla wody na jego oceanie się uspokoi.

Ale byłaś tam?  Szukał potwierdzenia jego teorii.

Byłam.  Mówisz i masz.

I serio nie wiesz jak tam dotrzeć?  Opadł wyczerpany na krzesło. Jeszcze parę fal i po burzy nie będzie śladu.

Przez las. Rzuciłam dowcipem, ale bardzo słabym. Liu mimo to zaśmiał się pod nosem.

Heh, jasne. Przepraszam, wiesz... nie powinienem tak cię atakować, ale po prostu... Martwię się o mojego brata. Nad wodnym lustrem zaświeciło słońce. Czy tak nie jest o wiele lepiej?

—  Jeff to twój brat?  Czyżby mieli te same geny psychopaty?

Ta... Niestety.   Odpowiedział wpatrując się w podłogę.

Rozumiem. Nigdy nie miałam brata, ale też bym się o niego cholernie martwiła. Co nie zmienia faktu, że nie powinien mnie atakować. Przez to myślę o nim teraz jak o jakimś wariacie. Nie przeszkadza mi to bardzo. Pomógł mi, być może uratował życie, a poza tym, przyzwyczaiłam się do towarzystwa wariatów. W sumie, to już nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawiałam z kimś normalnym. Zawsze mogłabym porozmawiać ze sobą, ale czy to nie czyniło by mnie nienormalnej? Życie jest pełne paradoksów. Jednym z nim jest fakt, jak cienka jest granica między świrem a "normalnym".

Czemu im uciekłaś?  Głos Liu wyrwał mnie z zamyślenia.

Hm? Skąd wiesz, że uciekłam?  Zapytałam.

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz