Strata

4.8K 307 133
                                    

Część 3

Drażniący głos budzika w telefonie całkowicie rozwiał mój spokojny i kojący sen. Nie chciało mi się wierzyć, że już po szóstej. Jestem jeszcze tak bardzo nie wyspana... Usiadłam na łóżku i, jeszcze nie do końca obudzona, zaczęłam przypominać sobie wczorajszy dzień. Nie pamiętałam niczego, od momentu, w którym przecięłam się nożem. W miejscu na wspomnienia z tamtego czasu była tylko jedna wielka, czarna plama. Nie byłam tym zadowolona. Coraz częściej mi się to zdarzało. Nie nazwałam bym to sklerozą, a raczej czymś w stylu utraty świadomości. Nie chciało mi się dłużej już o tym myśleć. Mój mózg jeszcze nie był gotowy na logiczne myślenie. A poza tym bolała mnie głowa i, nie wiedzieć czemu, byłam brudna. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, by wziąć prysznic. Ciepła woda spływająca po moim ciele całkowicie mnie już rozbudziła. Dopiero kiedy zaczęłam się ubierać, zauważyłam, że na mojej skórze pojawiło się mnóstwo siniaków i zadrapań. Wyglądały na świeże.  Nie przypominam sobie jednak, kiedy mogły one powstać. Rozbawiło mnie to, już niedługo zapomnę własnego imienia. Pomyślałam, że lepiej by było, gdybym założyła bluzę. Ludzie nie pytali by się wtedy o powód moich ran na rękach. Ale w sumie i tak nikogo nie interesuję, więc... Mimo to i tak założyłam jasnozieloną bluzę. Nie miałam pod ręką nic innego, co by pasowało do moich spodni, a czasu zaczynało być coraz mniej. Rozczesałam i podsuszyłam nieco włosy, po czym zeszłam na dół. Taty nie było, mamy też. Westchnęłam, widocznie dzisiaj sama muszę sobie zrobić śniadanie. Nie jestem mistrzynią gotowania, ale jajecznicę chyba powinnam umieć sobie zrobić? Zaparzyłam też kawę, stawało się to moim uzależnieniem. Po skończonym śniadaniu czym prędzej pognałam do szkoły.

Było jeszcze dość wcześnie. Przed wejściem do budynku czekali na mnie moi nowi koledzy. Uśmiechnęłam się i pomachałam do nich. Zauważyli mnie i czekali aż do nich podbiegnę.

- No hejka. - Wydyszałam. Nie jestem bardzo wysportowana, a i muszę przyznać, że było bardzo ciepło jak na kwiecień. W dodatku byłam w bluzie.

- Nie za ciepło ci w tej bluzie? - Uśmiechnął się Toby. Tim również się uśmiechał i patrzył na mnie pytającym wzrokiem. Brian stał obok i trącał butem kamienie.

- Trochę ciepło. - Przyznałam i przeciągnęłam się, unosząc ręce do góry. Usłyszałam jak strzelają mi kości.

Jeden z rękawów bluzy osunął się, pokazując kilka moich ran. Zaciągnęłam go szybko z powrotem i wcisnęłam dłonie do kieszeni. Zaczęłam się kierować w stronę wejścia, ale zatrzymał mnie Toby, łapiąc za moją dłoń. Przyciągnął ją do siebie i odsunął rękaw do łokcia.

- Cięłaś się? - Zapytał z lekką nutą zmartwienia w głosie.

Tim na te słowa również zaczął przyglądać się mojej ręce. Nawet Brian'a to zaciekawiło. Cały czas przerzucali wzrok ze mnie na mój nadgarstek, z mojego nadgarstka na mnie. Zaczerwieniłam się zdenerwowana.

- Patrycja? - Tim wyglądał na przejętego.

- Nie! Oczywiście, że nie! - Wypaliłam w końcu.

- W takim razie, co to takiego? - Przejechał palcami po wypukłych strupach na mojej ręce.

- Eh.. Chodźcie do klasy, to wam powiem. - Westchnęłam zrezygnowana i wyrwałam swoją dłoń Toby'emu.

Raz jeszcze zaciągnęłam rękaw i skierowałam się do sali od biologii. Dziwnie się czułam, tak jakby serio komuś na mnie zależało. Dawno nie miałam okazji czuć czegoś takiego. Zerknęłam za siebie, na twarze chłopaków. Oni chyba serio się o mnie troszczyli. Dziwne, znamy się tylko jeden dzień.

Otworzyłam drzwi sali, która była na szczęście jeszcze pusta. Oparłam się o ławkę w trzecim rzędzie i położyłam swoją torbę na krześle. Od dzisiaj tu siedzę. W sumie to miejsce chyba i tak jest wolne...

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz