Broń

1.6K 131 9
                                    

Część 38

Starałam nie pokazywać po sobie zaskoczenia. "Jak to gdzie? Spałam w swoim pokoju." Odpowiedziałam biorąc gryza tosta. Takie same tosty robił mój tata... Ciekawe w jaki sposób go zabiłam. "Nie kłam." Powiedział Slender. Nie udało by się dłuższe okłamywanie go. W końcu on umie czytać w myślach. "Skąd wiecie, że mnie nie było?" Zapytałam by nie odpowiadać na jego pytanie. "Po pierwsze: Miałaś zapalone światło w pokoju, a kiedy przyszedłem powiedzieć ci byś je zgasiła, nie było cię. A po drugie: Nigdzie nie ma Jacqueline." Wytłumaczył Slenderman powoli, a wszyscy zaczęli się patrzeć na mnie. Zdenerwowało mnie to. "Jacqueline, to tak na prawdę była Weronika, ta która została złapana zamiast mnie w sprawie Tajemniczych Morderstw. Chciała was wydać na policji, a potem mnie zabić! Jednak to ja ją zabiłam, a następnie dwóch policjantów o zniszczyłam dowody. To robiłam w nocy!" Wykrzyczałam i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w swoim pokoju. Po kilkunastu minutach do moich drzwi zapukał Toby. "Pati... Proszę, wyjdź do nas... Przyniosłem ci kawę." W jego głosie słychać było lekki smutek. "Nie! Idź sobie!" Uderzyłam w drzwi. Jednak po chwili uchyliłam je i zerknęłam na Toby'ego. "Ale kawę zostaw..." Wlepiłam wzrok w kubek pełen gorącego napoju. Toby uśmiechnął się i siłą otworzył drzwi. "Przykro mi, sprzedaż wiązana. Albo ja i kawa, albo nic." Uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego chwilę się zastanawiając, ale w końcu zaprosiłam go gestem do środka. Toby usiadł na moim łóżku. I podał mi kubek. Wypiłam wszystko w niesamowitym tępie. Toby uśmiechał się ciągle na mnie się patrząc, więc odwróciłam się do niego plecami. W drzwiach stał Hoodie i Masky. "Zapraszamy." Odstawiłam kubek na szafkę nocną i zaprosiłam ich gestem do środka. Wszyscy usiedli na moim łóżku, a ja zostałam zmuszona do pozostania na dywanie. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale nie lubiłam gdy ktoś patrzył na mnie z góry. Ale nie miałam innego wyboru. Wszyscy się tak jakoś dziwnie uśmiechali. Popatrzyłam się na nich. "Ćpaliście coś?" Zapytałam i zaczęłam się przyglądać ich oczom. Były normalne. Czyli albo zjedli przeterminowane gofry i sernik, albo mam coś śmiesznego na twarzy. "Nie rozumiem czemu tak nagle odeszłaś od stołu." Zaczął mówić Tim. "Jak to czemu? Zabiłam tą waszą ulubioną Jacqueline." Przewróciłam oczami. "No i to było najlepsze!" Toby powiedział tak podekscytowany, jak mały chłopczyk w parku rozrywki. Patrzyłam na nich i nie rozumiałam o czym oni mówią. "Co?" Wydusiłam w końcu. "Zamordowałaś ją całkowicie świadomie! W końcu stałaś się jedną z nas!" Toby o mało nie płakał ze szczęścia. Przytulił mnie, a ja dalej nie wiedziałam, czy oni tak na poważnie, czy robią sobie wcześniejsze Prima Aprilis. Brian milcząc podszedł do biurka, na którym ciągle leżał przybrudzony krwią nóż. Zapomniałam go posprzątać. Brian pokazał narzędzie zbrodni Tim'owi. "Nóż? Coś mało oryginalnie.. Trzeba ci będzie wybrać lepszą broń." Powiedział i przejechał palcem po ostrzu. "To nóż Weroniki." Mruknęłam i splotłam ręce. Sama nie wiem za co się na nich obrażam. A no tak, już mi się przypominało. Za to, że mnie ignorowali przez cały tydzień, jak nie dłużej. "Nóż Weroniki?" Powtórzył Tim i wyrzucił nóż przez okno. Uśmiechnęłam się na jego czyn. No dobra, nie umiem się na nich długo gniewać. Podeszłam i przytuliłam ich wszystkich z osobna. Tim'a w dodatku uderzyłam s policzek z otwartej dłoni. "A to za co znowu?" Przyłożył dłoń do obolałego miejsca. "Za to, że ty mnie ignorowałeś najbardziej." Zaśmiałam się, ale mu nie było do śmiechu. "Dziwna jesteś." Uznał. "A ty to nie?" Dalej się śmiałam. Poszliśmy w czwórkę do sali treningowej. Tam znajdowała się duża skrzynia z bronią. Było tam wszystko. Od małych sztyletów przez noże i siekiery po karabiny i piły mechaniczne. Nie mam pojęcia po co im to wszystko, ale byłam zachwycona. Przegrzebywałam skrzynię w poszukiwaniu czegoś oryginalnego i odpowiedniego. Znalazłam trzy małe sztylety, które wsunęłam sobie za pasek od spodni. Zawsze będą pod ręką. Po kilku minutach szukania czegoś większego, już miałam się poddać, kiedy zauważyłam błyszczącą na dnie maczetę. Wyciągnęłam ją delikatnie i przejechałam dłonią po zimnym ostrzu. "Idealna." Powiedziałam do siebie oczarowana. "Już wybrałaś?" Krzyknął do mnie z końca sali Tim. "Ta." Odkrzyknęłam i do nich podbiegłam. Pokazałam swoje zdobycze. "Świetnie, to teraz pokaż jak ich używasz." Uśmiechnął się Toby. Przytaknęłam głową i podeszłam do jednej z kukieł. "Niee... Zaprezentuj to na prawdziwym człowieku." Podszedł do mnie Tim i położył swoje dłonie na moich ramionach.

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz