Część 39
"Mogę na tobie?" Uśmiechnęłam się najsłodziej jak mogłam, odwróciłam się do niego i przyłożyłam sztylet do gardła. "Hej hej hej... Zastopuj koleżanko." Tim zaczął się śmiać i odsunął się ode mnie. "Jeszcze raz mnie dotkniesz..." Dalej trzymałam sztylet skierowany w jego stronę. "To co? Nabijesz mnie na tą wykałaczkę?" Śmiał się dalej. "A żebyś wiedział!" Powiedziałam i wsunęłam broń za pasek. "Dobra, to pokażesz nam te swoje umiejętności czy nie?" Toby zatupał nogą na znak, że się niecierpliwi. "Jasne, idziemy." Oznajmiłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Tak na prawdę nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale chłopaki szli tuż za mną, więc nie mogłam tak po prostu się wycofać. Przeszliśmy przez salon. Tim i Brian zabrali swoje maski, a Toby założył chustę i gogle. Każdy wziął też swoją broń. Szliśmy przez las i nasłuchiwaliśmy ptaków. Jak zwykle ich śpiew komponował się w cudowny koncert. Spojrzałam na chłopaków. Nie lubiłam kiedy zakrywali twarze. Nie mogłam wtedy odczytać ich emocji. Ale z ich postawy widać było, że nie zachwycają się tak śpiewem ptaków jak ja. Cóż, zgaduję, że dla nich cudowne są wrzaski ich ofiar i zwykłe świergotanie ptaków ich nie zadowala. Mogłam się tego spodziewać. Las zaczął się przerzedzać i mogliśmy zauważyć kilka domków. "D-do którego idziemy?" Zapytał Brian przyglądając się budynkom. "Ene due rike fake, gofra zawsze zjem ze smakiem, eus deus Toby geniusz i morele ŚMIERĆ." Toby odśpiewał swoją wersję wyliczanki. "Czyli idziemy do tego szarego domu!" Uradowany wskazał na drugi dom od lewej. Ja popatrzyłam na niego i zaczęłam się cicho śmiać. Tim pokręcił głową zażenowany, a Brian postanowił to przemilczeć. Nie dyskutowaliśmy jednak z Toby'm i skierowaliśmy się do wybranego przez niego budynku. Tim wykorzystał swoje umiejętności i bezproblemowo otworzył okno. Okazało się, że prowadziło ono do kuchni. Na szczęście nikogo w niej nie było i mogliśmy na spokojnie wejść. Z kuchni wyszliśmy do salonu, gdzie na kanapie siedział jakiś mężczyzna. Nie wyglądał na takiego, który dba o swój wygląd. Chłopacy pozostali za ścianą i obserwowali mężczyznę, a ja przeczołgałam się w stronę kanapy. Facet tak był zajęty wpatrywaniem się w telewizor, że nic nie usłyszał. Wstałam z podłogi i znajdywałam się tuż za nim. Nie wiedziałam jednak co z nim zrobić. Spojrzałam w stronę chłopaków. Toby pokazał mi gestem, bym spróbowała odciąć mu głowę. "A co ja, średniowiecznym katem jestem?" Pomyślałam, ale ustawiłam się tak, by łatwo było mi się zamachnąć i skrócić go o głowę. "Jak to zrobię, będą mogli mnie nazywać Królową Kier." Uśmiechnęłam się do siebie i się zamachęłam. Ostrze przecięło powietrze. Szyję tego mężczyzny też. Głowa niczego nie świadomego człowieka opadła na jego kolana, a następnie spadła na podłogę. Widok nie był zbyt przyjemny. Cała kanapa zabarwiła się na ciemnoczerwony kolor. Na podłodze była kałuża w tym samym kolorze. Ponownie spojrzałam na chłopaków, którzy zaczęli mi klaskać. Ukłoniłam się i podeszłam do nich. Przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś obserwował nas zza okna. Jednak nikogo tam nie zauważyłam. Wyszliśmy tym samym oknem co weszliśmy i skierowaliśmy się do kolejnych domów. Chłopcy mordowali bez najmniejszego zawahania. Strach mieszał mi się z podziwem. Kiedy nasze ubrania dostatecznie przesiąkły krwią, uznaliśmy, że pora wracać. Szliśmy nieco inną drogą niż przedtem. Chyba się zgubiliśmy, bo błądziliśmy wśród drzew ponad pół godziny. W pewnym momencie znaleźliśmy się nad jeziorem. Idealnie. Mogłam zmyć z twarzy zaschniętą krew tych wszystkich ludzi. Kucnęłam nad wodą i zamoczyłam ręce, którymi następnie obmyłam swoją twarz. Nagle ktoś złapał mnie i podniósł. Przebierałam stopami jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemią. "Puszczaj mnie!" Zaczęłam się widzierać. Zobaczyłam Toby'ego, który śmiejąc się zaczął wchodzić w głąb jeziora. "Nawet nie próbuj!" Krzyknęłam, kiedy zrozumiałam o co mu chodzi i próbowałam go uderzyć. "To ci nic nie da." Zaczął się śmiać jeszcze głośniej, a kiedy woda sięgała mu po pas, wrzucił mnie do zimnej wody. Nie wybaczę mu tego. Kiedy już wstałam, od razu go popchnęłam i również zanurkował w wodzie. Teraz to ja się śmiałam. Jak już się wynurzył ochlapałam go wodą. Założył swoje gogle na oczy. Odwróciłam głowę obrażona. "Oszukujesz." Powiedziałam i zaczęłam płynąć w stronę brzegu. Tim siedział i zmywał krew z naszych narzędzi. Brian siedział obok niego i widocznie się nudził. Wybiegłam z jeziora ochlapując przy okazji Tim'a i zaczęłam ciągnąć Brian'a za bluzę. "No chodź!" Nie mogłam sobie poradzić z wciągnięciem Brian'a do wody. "No n-niewiem." Chłopak z niechęcią popatrzył na jezioro. "Proszę..." Zrobiłam maślane oczka. Widziałam, że Brian nie będzie potrafił im odmówić. Westchnął, a potem wszedł razem ze mną do wody. Na początku nie był przekonany, ale potem dobrze się bawił ochlapując mnie i Toby'ego. "Tim! Ty buraku-ponuraku! Nie dołączysz się?" Krzyknęłam do Tim'a, który pozostawał na brzegu, i do niego pomachałam. Wpatrywał się chwilę we mnie, jednak zaczął wchodzić do wody. Uśmiechnęłam się. Jak robić z siebie idiotów to wszyscy razem. Kiedy usta zsiniały mi z zimna, postanowiliśmy wrócić do rezydencji. Cali mokrzy wyszliśmy z jeziora. Zabraliśmy swoje bronie i ruszyliśmy przed siebie. Kątem oka zauważyłam kogoś stojącego w oddali za drzewem. Zatrzymałam się i spojrzałam w tamtą stronę. Nikogo tam nie było, musiało mi się przewidzieć. "Idziesz czy nie?" Zapytał Tim, a ja podbiegłam do nich. "Idę, idę." Odpowiedziałam. Resztę drogi żywo rozmawialiśmy o... W sumie to wszystkim. To był nasz ulubiony temat. Pokonywaliśmy las, kiedy poczułam się słabo. "W-wszystko w p-porządku?" Brian zauważył, że zrobiłam się blada. Nie odpowiedziałam nic, tylko upadłam na ziemię. Zemdlałam.
CZYTASZ
Tajemnicze Morderstwa (Korekta)
HorrorKsiążka jest w trakcie poprawiania. Morderstwo to niezbyt miła sprawa. Zwłaszcza kiedy nie jest to jednorazowy incydent, lecz cała seria, nazwana "Tajemniczymi Morderstwami". Sprawca pozostaje nieznany, jednak ma się to zmienić za pomocą czwórki prz...