Część 2
Rozbrzmiał dzwonek sygnalizując koniec lekcji na dzisiaj. Wolność, nareszcie, pomyślałam i z prędkością światła zaczęłam pakować podręczniki do torby. Równie prędko znalazłam się przy drzwiach wyjściowych. Już miałam wybiec na dwór, kiedy ktoś złapał mnie na nadgarstek. Zaskoczona spojrzałam za siebie.
- A panna gdzie się wybiera? - Ujrzałam uśmiechnięta twarz Tim'a.
- M-miałaś nas o-oprowadzić...- Przypomniał mi Brian. Szczerze, całkowicie o tym zapomniałam.
Westchnęłam. Z moją pamięcią to tak jest, ciągle wszystkiego zapominam. Może to dlatego, że mało się skupiam na tym co robię? Może. Poprawiłam swój plecak i stanęłam razem z nimi przy ścianie budynku, czekając na Toby'ego. Czemu go tak długo nie ma? Jeszcze nigdy czas nie dłużył mi się tak niemiłosiernie. Co on tam robi? Zgubił się? W sumie, nie moja sprawa. Ale i tak było to zastanawiające.
W końcu do nas dołączył. Kiedy byliśmy już wszyscy, ruszyliśmy w dalszą podróż. Nie za bardzo wiedziałam, od którego miejsca zacząć, więc wybrałam na kierowanie się przed siebie. Milczenie po dłuższej chwili zrobiło się upiornie niezręczne. Rzadko kiedy to robię, ale zaczęłam rozmowę. Na początku było może trochę sztywno i dziwnie, ale potem było całkiem miło. Zdarzyło się kilka razy, że się zaśmiałam. Powoli zaczynałam ich lubić.
Akurat mijaliśmy park. Idealna okazja, by ich postraszyć, której nie mogłam przegapić. Wybiegłam kilka kroków przed nich i zatrzymałam się tuż przed wejściem do parku. Uśmiechnęłam się złowieszczo, a oni zdezorientowani patrzyli to na mnie, to na park. Zatrzymali się około dwa metry przede mną.
- W tym parku, przedwczoraj, zamordowano jedną uczennicę z naszego liceum. - Mówiłam najmroczniejszym głosem, jaki potrafiłam z siebie wydobyć. - Nie boicie się?
Toby popatrzył na park, a następnie całą moją historyjkę skwitował krótkim "Idziemy." Mina mi zrzędła, myślałam że chociaż trochę uda mi się ich nastraszyć. Ale skoro chcą tam iść, to niech im będzie.
Ruszyłam tuż za nimi. W parku było mało ludzi, ale to normalne. W tym mieście w ogóle jest mało ludzi. A większość z nich ma ciekawsze rzeczy niż błądzenie po parku. W sumie ja do tej większości należałam. Odkąd ukończyłam 9 lat, wizyty w tym parku były niesamowitą rzadkością. Nic dziwnego, że ktoś zdecydował się na morderstwo właśnie tutaj.
Długo nie minęło, aż ujrzeliśmy taśmy policyjne. Byłam tak zamyślona, że zatrzymałam się dopiero, jak wpadłam na Brian'a, który od kilku sekund, tak jak reszta chłopaków, wpatrywał się w ogrodzony teren.
- Dalej raczej nie przejdziemy. - Powiedział Tim.
- No raczej... Ale spoko, tam jest drugie wyjście. - Wskazałam na prostopadłą ścieżkę.
Wyszliśmy z parku i znaleźliśmy się na drodze do rynku. W przeciwieństwie do parku, tam bywałam nawet często, tylko dlatego, że była tam dobra kawiarnia, w której potrafiłam siedzieć godzinami. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Toby to zauważył, spojrzał na Tim'a i Brian'a, i skinęli porozumiewawczo głowami.
- Hej, Patrycja, może tam wejdziemy? - Zapytał Toby. Tym razem na jego twarzy gościł jeszcze bardziej podejrzany uśmiech.
- Huh? No, czemu nie... - Spojrzałam na zegarek. - Jeszcze nie muszę wracać.
- To świetnie. - Odpowiedział i skierował nas w stronę lokalu.
Zajęliśmy miejsca przy oknie. Rzuciłam swoją torbę na skórzane siedzisko i wzięłam jedne menu. Jako jedyna nie mogłam się tak długo zdecydować. Przerzucałam kolejne karty i powoli analizowałam ich treść. Czułam na sobie zniecierpliwione spojrzenie Tim'a. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Okej, pójdę w końcu zamówić. - Wstał gwałtownie ze swojego miejsca, przerywając tym samym ciszę, która panowała. - Co chcesz, Patrycja?
- Zaskocz mnie. - Uśmiechnęłam się podstępnie i zamknęłam menu.
Tim również się uśmiechnął, wyrażając, że podjął wyzwanie. Po kilku minutach wrócił z dwoma kawałkami sernika, talerzem gofrów dla Toby'ego i z kawą mrożoną dla mnie. Patrzyłam się, pozytywnie zaskoczona, na cudowny napój. Że też ja na to nie wpadłam.
- O Jezu... Kocham cię... - Wydukałam do Tim'a, zanim zdążyłam pomyśleć, co mówię.
Uśmiechnął się, dumny ze swojego zwycięstwa, a do mnie dopiero teraz dotarło, co powiedziałam. By nie dać poznać po sobie zawstydzenia zaczęłam czym prędzej pić kawę. Od czasu do czasu patrzyłam na chłopaków, którzy w niesamowitym tempie pałaszowali swoje dania. Ciszę nagle przerwał głos Brian'a.
- P-patrycja, co w-wiesz o tym m-morderstwie? - Zapytał.
- A co, książkę piszesz? - Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią. - Hm.. Wiele nie wiem, tyle, że to już drugie morderstwo w okolicy, a wszystkie ofiary łączy to, że są to osoby w moim wieku.
- Z naszego liceum? - Spytał Toby z ustami pełnymi kawałkami gofrów.
- Jedna, ta ostatnia. Amelia jakoś tam, chyba Koźlarska.
Toby pokiwał głową ze zrozumieniem i wrócił do jedzenia resztek swoich gofrów. Brian dalej patrzył na mnie, a Tim tylko niechętnie dziobał widelcem sernik. Patrzyłam na nich i się zastanawiałam, czemu tak się interesują tą sprawą.
- A wy coś wiecie? - Zapytałam, sama nie wiem czemu.
- No właśnie nic. - Tim pokręcił głową, słysząc moje pytanie.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam ponownie siorbać kawę. Rozległ się dzwonek telefonu Toby'ego. Odebrał. Odpowiadał tylko krótko "Tak." albo "Yhym.", po czym, po kilku sekundach, rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
- Kto dzwonił? - W głosie Tim'a słychać było znudzenie.
- Op-, znaczy ojciec. Każe nam wracać do domu. - Po tych słowach wszyscy trzej zaczęli szykować się do wyjścia.
- Mieszkacie wszyscy razem? - Spojrzałam na nich podejrzliwie.
- W tym samym bloku. - Odpowiedział Toby i uśmiechnął się.
- Dobra, to cześć. - Machnęłam im ręką na pożegnanie, oni tak samo.
Po kilkunastu minutach wróciłam do domu. Od razu poszłam na górę, do swojego pokoju i rzuciłam swoje rzeczy na łóżko.
- Gdzie byłaś? - Krzyknął do mnie z dołu ojciec.
- Z kolegami chodziłam po mieście. - Przewróciłam oczami. Od kiedy on się mną tak interesuje?
Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa. Nie za bardzo wiedziałam, co robić. Spojrzałam niechętnie w stronę książek i pracy domowej. Prychnęłam tylko i nałożyłam słuchawki na uszy. Ustawiłam głośność na najwyższą jak się dało. Czułam jak słuchawki pulsują mi na uszach. Poczułam ścisk w żołądku. Byłam głodna. W sumie, oprócz tej kanapki rano nic nie jadłam. Zeszłam na dół i odruchowo spojrzałam na wiszący zegar. Dochodziła 18. Udałam się do kuchni i zaczęłam robić sobie kanapki. Podczas krojenia pomidorów niefortunnie zacięłam się nożem. Jak oparzona odrzuciłam nóż i zaczęłam ssać krwawiący palec.
CZYTASZ
Tajemnicze Morderstwa (Korekta)
TerrorKsiążka jest w trakcie poprawiania. Morderstwo to niezbyt miła sprawa. Zwłaszcza kiedy nie jest to jednorazowy incydent, lecz cała seria, nazwana "Tajemniczymi Morderstwami". Sprawca pozostaje nieznany, jednak ma się to zmienić za pomocą czwórki prz...