Test

2.3K 164 27
                                    

Część 19

Obudził mnie chłód. Równie chłodne były słowa, które ktoś do mnie wyszeptał. Były niezrozumiałe, ledwo słyszalne. Brzmiały jak szum fal nad morzem. Próbowałam otworzyć zaspane oczy, jednak wciąż nic nie widziałam. Machnęłam sobie dłonią przed twarzą. Dalej nic nie widziałam. O co chodzi, już nawet własnych oczu otworzyć nie umiem? Dotknęłam swoich oczu. Gałki oczne od razu zaczęły mnie piec. No cholera, przecież miałam otwarte oczy. Nie możliwe by było tutaj aż tak ciemno. Oczy mi łzawiły. Nie dziwię się, skoro przed chwilą wpakowałam sobie palce prosto w tęczówki. Poczułam jak coś mnie łupie w karku, co było oczywiście wynikiem spania opartym o ścianę. Kiedy ja w ogóle się kładłam? Gdzie jestem?


Przestałam bać się ciemności lata temu, jednak teraz cały lęk do mnie wrócił. Nie miałam pojęcia, gdzie byłam, od kiedy, ani do kiedy tu zostanę. W dodatku nie wiedziałam, czy jestem w tym pomieszczeniu sama, czy z kimś innym, w końcu ten szept musiał mieć jakieś źródło. Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby po prostu padło mi na mózg tak bardzo, że zaczynałabym mieć omamy. Podobno nasz umysł sam wytwarza bodźce, gdy do niego żadne nie docierają. Nie zajęło więc długo, bym w tej ciemności zaczęła widzieć wszystko, co istnieje. Początkowo, wydawało mi się, że widzę jakieś meble. Półki, lustra, szafki. Potem kształty przybrały bardziej upiornego wyglądu. Byłam otoczona przez różne zwierzęta, gotowe mnie rozszarpać, oraz różne kreatury, o których można się dowiedzieć jedynie z legend miejskich. Potwory następnie bardzo szybko urosły, zmieniając się w drzewa. Czułam się, jakbym była w lesie z samego ranka. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko to niesamowita moc wyobraźni, lecz dźwięki, zapachy oraz powiewy wiatru były tak realne... Otrząsnęłam się. Czułam się, jakbym dopiero co się wybudziła z hipnozy. Postanowiłam poszukać czegokolwiek. Może natknę się na jakiś mebel po omacku, wtedy przynajmniej nie będę musiała siedzieć na betonowej podłodze, która robiła się zimniejsza z każdą chwilą. Najpierw jednak postanowiłam obmacać wszystkie ściany. Być może znajdę włącznik światła, łudziłam się. Większość ścian, równie chropowatych i zimnych co podłoga, było po prostu pustych, a na ziemi wokół nich można było się natknąć co niekiedy jedynie na gwoździe i jeszcze mniejsze drobiazgi. Na jednej ze ścian były jednak wielkie stalowe drzwi. Dotykając ich mogłam się poczuć jak w chłodziarce. Ale no kurde, to były drzwi. A do czego służą drzwi? Tak, dokładnie! Do wychodzenia. Nacisnęłam na klamkę, która osunęła się w dół z dużym oporem. Nic się jednak nie stało. Ani światła, ani skrzypnięcia, ani wyswobodzenia mnie z mojej celi śmierci. Jedyne co mi zostało, to błagać o pomoc. Zazwyczaj robiłam to tylko w ostateczności, a to była ostateczna ostateczność. Zaczęłam walić w stalową powierzchnię drzwi, drąc się, by ktoś mi pomógł. Ale prawdopodobnie nikt tego nie słyszał, ponieważ ciągle tkwiłam zamknięta w pomieszczeniu. To super. Pozostawało mi tylko liczyć sekundy do zdechnięcia z głodu, wyziębienia czy czegoś tam. Ze złości kopnęłam drzwi, czego szybko pożałowałam, bo zabolało jak diabli, a drzwi ani drgnęły. Zsunęłam się po nich i usiadłam po turecku na ziemi. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem... Nie no, nie będę serio liczyć. Potrzebuję tylko trochę odpocząć i pomyśleć, co robić. Nie miałam żadnych pomysłów, jednak po głowie zaczęły krążyć mi słowa piosenki, którą kiedyś wysłuchałam parę razy. Aby nie było tak nudno, oraz po to, aby uchronić się przed kolejnymi omamami, zaczęłam ją nucić pod nosem.

Our fates are not yet written

I will take the warning

Chose a way that's less destructive

Prawdopodobnie większość słów wypowiadałam źle, podobnie nie znałam też połowy ich znaczeń, ale gdzieś w sercu czułam, że piosenka wpisuje się w moją sytuację.

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz