Część 13
Czyli jednak? Od łez bolała mnie już głowa, jednak nie mogłam ich powstrzymywać. Pomyślałam, że może lekki uśmiech mi pomoże, jednak to tylko pogorszyło sprawę. Skronie mi pulsowały, czułam, jakby czaszka wbijała mi się w żyły. Lecz tego uśmiechu również nie dało się powstrzymywać. Uśmiech mówiący "A nie mówiłam?" albo "Wiedziałam!". Chyba jeden z najgorszych typów uśmiechu, jednocześnie mój ulubiony. Może było by lepiej gdybym nie wiedziała? Musiałabym się zastanowić, czy wolałabym żyć w wiecznej niepewności, albo po prostu w bolesnej świadomości. Jednak teraz nie było czasu na zastanawianie się. Sekundy mijały nienaturalnie szybko, ale podczas większości z nich nic się nie działo. Może czyiś oddech gdzieś się zawieruszył, może gdzieś przeleciał jakiś owad, może gdzieś na świecie właśnie ktoś umarł. Ale tego nie wiesz. Masz ograniczony podgląd na świat, a jednocześnie nie chcesz go poszerzać. Może dlatego, że po prostu wolisz nie wiedzieć, w jak bardzo zepsutym świecie żyjesz? Może po prostu się boisz?
Moje usta drżały. Tim patrzył na mnie z żalem. Spojrzałam na pozostałych chłopaków. Toby chował właśnie swoją chustę do kieszeni. Oni wszyscy mieli tak bardzo podobny do siebie wyraz twarzy. No może oprócz Brian'a, ale być może widziałam to tak, ponieważ on rzadko zmienia swoją minę. Jeff patrzył przez chwilę, po czym postanowił wyparować. Poczułam jak nogi uginają się pode mną. Upadłabym, gdyby nie to, że Tim mocno zacisnął swoje dłonie na moich nadgarstkach i podtrzymywał się. Ponownie zaczęłam patrzeć na jego twarz, jednocześnie kręcąc swoją w niedowierzaniu. Czułam się jak stojąca na urwisku osoba, bojąca się postawić krok w jakąkolwiek stronę.
— Nie płacz, wytłumaczymy ci wszystko, tylko nam pozwól. — Powiedział.
— Nieee... — Odpowiedziałam cicho, przez co mój głos zabrzmiał skrzecząco. Nawet do końca sama nie wiedziałam co powiedziałam. Wciąż jednak kręciłam głową.Do pomieszczenia wrócił Jeff. Popatrzył się na zaistniałą sytuację, złapał ciało dziewczyny za ręce i zaczął ciągnąć w kierunku z którego przyszedł. Na drewnianej podłodze powstała długa krwawa smuga.
— Proszę. — Jego głos stał się trochę bardziej pogodny. Wiedziałam, że stara się mnie uspokoić, robiąc jednak szybką analizę mojego aktualnego stanu psychicznego wiedziałam, że nie będzie to takie proste.
Wróciło do mnie czucie w nogach, Tim odważył się więc rozluźnić ścisk. Po chwili nawet puścił jeden z moich nadgarstków. Jego maska wypadła mi z dłoni, lekko się nadłamując. Spojrzał na to, ale chyba niezbyt się tym przejął. Uniosłam swoje ramię żeby strącić jego dłoń. Ostatni raz popatrzyłam w jego oczy i pobiegłam schodami na górę, rzucając pod drodze przelotne spojrzenie na Toby'ego i Brian'a. Teraz czułam się jak sarna uwolniona przez myśliwego z sideł. Oby dwie te sytuacje wydają się mało prawdopodobne.
Zanim zatrzasnęłam drzwi do pokoju, który podobno ma być moim, usłyszałam jak Toby mówi to Tim'a "Spieprzyłeś". Miał rację. Ale nie tylko Tim tutaj zawinił.
Siedziałam w tym przeklętym pokoju cholera wie ile, rozmyślając to nad wszystkim. Z czasem nawet bardziej poważnie zastanawiałam się nad skończeniem tego wszystkiego, ale nawet okna nie miałam, aby skoczyć. Wszędzie te cholerne deski. Usłyszałam skrzypnięcie, a następnie pisk otwieranych drzwi. Wystraszyłam się i odwróciłam twarz w ich stronę. Stanął w nich Laughing Jack, ale tylko na chwilę, ponieważ od razu jak zobaczył, że go usłyszałam, wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Nie miałam pojęcia czego mógł chcieć. Może to on przyszedł mnie zabić. Może on przyszedł mnie uratować. Strasznie dużo tych "mórz" w moich przemyśleniach, ale od kiedy moje dalsze życie jest jedną wielką niewiadomą tak po prostu będzie. Uśmiechnęłam się w duchu.
CZYTASZ
Tajemnicze Morderstwa (Korekta)
TerrorKsiążka jest w trakcie poprawiania. Morderstwo to niezbyt miła sprawa. Zwłaszcza kiedy nie jest to jednorazowy incydent, lecz cała seria, nazwana "Tajemniczymi Morderstwami". Sprawca pozostaje nieznany, jednak ma się to zmienić za pomocą czwórki prz...