Zakapturzony koszmar

29 4 2
                                    

-Jeff idzie do grupy walczących razem z Klemensem, a Lilly do grupy rozpoznawczej.
-C-co?- Dukałan do blondynki rozdzielającej.
-Hm? Uznano, że lepiej nadasz się broniąc grupy szukającej przydatnych rzeczy. Twój poziom walki nie jest wystarczająco pewny. Nie chcemy ryzykować.
-Ale ja chcę.- Powiedziałam pewnie. Poczułam rękę na ramieniu.
-Zostań w tej grupie. Podszkolisz się i przeniosą Cię do nas.- Jeff szepnęła mi do ucha.
-Przykro mi, ale to nie zależy od Ciebie.- Blondyna kontynuowała. Zacisnęłam pięści, ale wzrok Jeff dał mi do zrozumienia, że powinnam ustąpić.
-Uh...dobra.- Mruknęłam niezadowolona.

Następnego dnia musiałam iść ze swoją grupą w poszukiwania pożywienia i przudatnych rzeczy. W mojej głowie latała myśl jak nudna ma być ta wyprawa. Zamiast należeć do jednego z wojowników, zrobili ze mnie ochroniarza.
Nie
Fajnie.
Dotarliśmy do obrzeży miasta dopiero pod wieczór. Zachodzące słońce okalało swoim czerwonyn światłem trupy błąkające się po zniszczknych ulicach i opuszczone auta stojące w każdym możliwym miejscu.

Następnego dnia opuściliśmy zabarykadowane mieszkanie w jednym z bloków na obrzeżach miasta. Wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy przeszukiwać budynki. Ustaliliśmy, że najpierw obejrzymy sklepy. Ogółem drużyna składała się z łącznie 5 osób. Przywódcą była dorosła kobieta z kasztanowymi, prostymi włosami najczęściej splecionymi w chudego warkocza na boku. Nosiła zieloną bluzkę na ramiączkach i rozpiętą, czarną kurtkę sięgającą do nerek. Spodnie były przylegające, chude i postrzępione. Jako broń miała kuszę. Na imię miała Roza.
Tak zwany myśliciel, był oczywiście okularnikiem. Miał z 15 lat, ciemnobrązowe, zmierzwione włosy i delikatne piegi. Poza grubą kurtką chroniącą przed ugryzieniami, którą miał każdy członek tej organizacji różniące się szczegółami (na przykład długością), miał grube, długie spodnie. Nie walczył, ale w razie czego miał krótki pistolet ręczny, a na imię miał Carl.
Trzecia osoba, czyli nawigator sporządzający mapy, spisy itp. Był w wieku ok.22 lat i miał szarawe włosy i oczy. Był mocno zbudowany, ale chudy. Nosił czarną bluzkę i spodnie. Tak samo jak Carl miał awaryjnie małą broń. Nazywał się Ark.
Czwarty razem ze mną robił za ochroniarza. Miał rudawo blond włosy i głębokie, zielono błękitne oczy. Miał piegowatą twarz, był drobny i "płaski". Mniej więcej mojego wzrostu, miał 17 lat. Tak samo jak ja. Nazywał się Alek i walczył czymś w rodzaju miecza.
No i piąta osoba, czyli ja.
Weszliśmy do jakiegoś supermarketu. Klasycznie bród, przebrane półki i poniszczone sprzęty. Z bronią w gotowości znudzona podążałam za grupą. W pewnym momencie zobaczyłam jak próbują otworzyć jedne drzwi. W mojej głowie pojawił się niepokój...
-Ej! Mała! Przydaj się na coś!- Krzyknęła Roza wskazując na drzwi. Przewróciłam oczami i podeszłam.
-Mam złe przeczucia odnośnie tego pomieszczenia.
-To ich skład. Jeśli drzwi są tak zamknięte, to prawdopodobnie coś tam jest.
-Albo ktoś...- Mruknęłam.
-Od czego więc jesteś? Od walki z nimi. Ruszaj więc dupę i otwieraj!- Mimo wszystko przygotowała kuszę i nakierowała na wejście. Z westchnieniem podeszłam do drzwi i przyjżałam się im. Nakierowałam kilka osób, by mi pomogły i razem z Alkiem rozwaliliśmy zamek. Powoli uchyliłam wejście i zajrzałam do środka. Z wewnątrz wypadła na nas horda trupów.
-ARK, KARL WYCOFAĆ SIĘ!- Krzyknęłam ścinając pierwsze dwie głowy. Chłopaki wykonali mój rozkaz wyciągając bronie.
-Strzelać tylko w razie konieczności.- Rzuciła Roz mijając ich biegnąc pomóc.

Kilkanaście minut później było po wszystkim. Kiedy weszłam do pokoju sprawdzając, czy to wszystkie zombiaki, zobaczyłam siedzącą na oknie postać. Miała czarną bluzę z kapturem zasłaniającym twarz.

-Zabiliście ich...- Powiedziała beznamiętnie.

WybawienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz