Przecięty na pół

9 1 1
                                    

- Co Ty tu robisz?- Zapytałam.
- Ratuję Ci życie, złotko.- Mruknął.
- Eh...dałabym sobie radę...Klemensie.- Chłopak posłał mi swój koci uśmiech. Miał na twarzy bliznę przechodzącą przez oko. Pamiątka po wybuchu?
- A więc? Co tu robisz?
- Cóż...po ataku na organizację...zaraz...Lilly...TY ŻYJESZ?
- Wow. Szybka reakcja. Jak na to wpadłeś?
- Zdałem sobie teraz sprawę, że przecież podziemia w których byłaś nieprzytomna...się zawaliły...
- Oh, a więc nawet moja śmierć nie zakrząta Ci głowy.- Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Co? Nie, nie, nie.- Powiedział również ręce krzyżując i odwracając twarz przykrytą rumieńcem.
Zdziwiło mnie to.

- Czyli, że co...przejąłeś się mną?- Zaśmiałam się. Szliśmy już dalej. Minęliśmy już miasto i zmierzaliśmy ku pustej przestrzeni.
- A dlaczego nie? Jesteśmy drużyną, głupia! I szczerze mówiąc, brakowało mi tego kurdupla latającego między nogami, którego cały czas musiałem ratować.- Spojrzał na mnie wymownie porównując wzrokiem nasze wzrosty. Zacisnęłam zęby i zaczęłam (nie za mocno) nawalać w niego pięściami.
- Głupi! Tylko dla tego, że jestem od Ciebie o głowę niższa i byłan tak na prawdę w tarapatach raz czy dwa, nie znaczy, że...
- Moje małe słodkie kurdupelki się wściekają? Oh, jakie to słodkie.- Ścisnął mnie za twarz rękami zniekształcając i miętosząc policzki. Zrobiłam groźną minę i kopnęłam go w kolano.
- NIE JESTEM KURDUPLEM!- Krzyknęłam powstrzymując uśmiech. Klemens zwijał się z bólu masując kolano.
- No wiesz Ty co...
Pokazałam mu język i ruszyłam dalej.

- Tak w ogóle, to gdzie zmierzasz?- Zapytałam go.
- W sumie, to tam gdzie Ty. Nie mam co robić i tak. A Ty?
- Szukam Jeff.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie jest pewnym czy żyje, a znalezienie jej jeśli tak, może nigdy nie poskutkować? To prawie niemożliwe.
- I co z tego?
- Zostawiła Cię.
- Ona nigdy by mnie nie zostawiła.
- Więc gdzie jest teraz?
-...
- Lilly?
-...
- No gdzie?
- NIE MAM POJĘCIA.
- Więc najpewniej nie żyje.
- Ona żyje.
- Skąd ta pewność?
- Jest silna, szybka, mądra...świetnie walczy, a jej charakter sprzyja jej posiadaniu dużej ilości sprzymierzeńców. Poza tym, obiecał mi, że przeżyje i dotrzyma słowa. Nie zostawiła mnie. Coś musiało się stać, że była zmuszona odejść. Wierzę w nią, rozumiesz?
- Ja również, ale przesadna wiara w kogoś...często prowadzi do zguby.
- Nie w jej przypadku. I przeszukam każdy zakamarek świata sama czy z Tobą, żeby ją znaleźć. Rozumiesz to?
- Eh...tak.

- Co się właściwie stało tego dnia? Kto nas zaatakował?
- Nie wiem. Ktoś przyleciał samolotami i nas po prostu zbombardował.
- Wojsko?
- Nie. Jakaś organizacja.
- Skąd wiesz?
- Wojsko bombardowałoby prędzej miasta pełne trupów niż cywilów.
- Może masz rację...

Kiedy weszliśmy do następnego miasta, postanowiliśmy iść po dachach.
Wtedy usłyszeliśmy odgłosy walki.

WybawienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz