Spis zawierał liczbę potworów i ich płeć.
Mężczyzna Zmieniony
Mężczyzna Zmieniony
Kobieta Zmieniona
Mężczyzna Zmieniony
Kobieta Zmieniona
Kobieta Zmieniona
K b ta Zm n o aReszta była zatarta. Poza ostatnim osobnikiem. Była to również kobieta, jednak obok płci, był napis "w toku" ołówkiem. Pewnie chodziło o Norę. Liczba stworów się zgadzała.
Otworzyłam notes na losowej stronie.
"Czas na stworzenie ghula będącego najszybszym, najsilniejszym z nich wszystkich. Takiego, który będzie ich przywódcą.
Czas na eksperyment na sobie."Przewertowałam stronnice. Na dalszych kartkach opisywał przebieg eksperymentu. Postanowiłam przeczytać to na spokojnie i przeanalizować, gdy już wyjdziemy. Schowałam notes do kieszeni skóry i rozejrzałam się jeszcze. Chwyciłam kartkę ze spisem przemienionych i obejrzałam ją raz jeszcze licząc linijki.
- Wygląda na to, że pozbyłyśmy się wszystkich.- Zamachałam skrawkiem papieru nad sobą.- Tu chyba kończy się nasze zwiedzanie.
Poniewać glow sticki zgasły jakiś czas temu, do wyjścia świeciliśmy tylko latarkami.Kiedy wypuścili nas z jaskini, była noc. Wszyscy byli zaspani i w piżamach prócz jednej osoby.
Alek ubrany był w codzienny strój. W jednej dłoni ściskał karabin, a w drugiej krótkofalówkę, którą najwyraźniej przed chwilą wszystkich wezwał. Wszyscy cieszyli się z naszego powrotu. Głównodowodzący usłyszawszy, że misja się powiodła pogratulował nam i zaprosił do swojego gabinetu, gdzie mieliśmy wszystko mu opowiedzieć. W międzyczasie załatwiono Norze pokój i opiekę medyczną, a dla całej naszej grupy (włącznie z dziewczynką) rozstawiono hojny poczęstunek.
Mężczyzna słuchał w skupieniu o całej misji. Nie wspomnieliśmy jedynie o wylocie blisko punktu wyjścia naszego tunelu. Nalegaliśmy, by zamknięto obie strony nieznanego tunelu mocnymi wrotami zaraz po wyniesieniu zapasów z magazynu za labolatorium. Kiedy skończyliśmy, nakazał zająć się ranami, po czym poszliśmy porządnie zjeść. Podczas posiłku dowiedzieliśmy się, że cała wyprawa zajęła nam dokładnie 6 dni.
- Jak to do cholery jest możliwe?- Mruknęła Kat mieszając łyżką w swojej zupce.
- Dałbym se rękę uciąć, że to były najwyżej dwa dni. Jeden na jedną stronę, drugi na drugą.- Mówił Klemens między kęsami wielkiej kanapki.
Cmoknęłam i zostawiając swoją zupkę podeszłam do niego.
- Dobra, dawaj tą rękę.- Powiedziałam wyciągając miecz.
- Dobra...czekaj CO?!- Kocur wyrwał nadgarstek, który już miał mi podać. Zaśmiałam się.- No bardzo śmieszne.- Mruknął naburmuszony wtykając usta między sałatę a pomidor w bułce trzymanej w dłoniach, gdy ja wracałam na swoje miejsce. Schowałam miecz i kontynuowałam jedzenie.
- Ale czy to nie jest dziwne, że nie mieliśmy żadnych oznak bezsenności? Po dwóch dniach, a raczej nocach bez snu, zaczynają się halucynacje, a niedługo po tym śmierć.- Wtrąciła Jeff.
- Dokładnie!- Wskazałam na chwilę na przyjaciółkę łyżką, po czym znów zanurzyłam ją w zupie.- A przecież nie spaliśmy tam ani chwili. Czyli teoretycznie chyba powinniśmy być martwi, nie?
- Tak mi się wydaje.- Powiedziała dziewczyna.
- A halucynacje? Możliwe, że były nimi no...te stwory?- Powiedziała jakby tajemniczo Kat.
- Szczerze wątpię.- Mruknęłam.- Były zbyt realne, w dodatku nie możliwym by było, żebym sama zrobiła sobie te rany mieczem wbitym w ziemię.- Wskazałam na dwie szramy na twarzy.- Poza tym, raczej nie mielibyśmy tej samej wizji i to w tym samym czasie.Po jedzeniu wszyscy poszliśmy po kolei się wykąpać, a później padliśmy na łóżka.
Obudziły mnie przyjemnie ciepłe promienie słońca. Z mrukiem niezadowolenia zasłoniłam oczy kołdrą zatapiając się znów w mroku. Zaraz jednak zrobiło mi się gorąco, więc jeszcze bardziej niezadowolona zrzuciłam kołdrę i przewróciłam się na bok wbijając twarz między poduszki, gdzie znów odnalazłam ciemność i...ścianę. Uderzyłam w nią nabierając zbyt dużego rozpędu przez irytację przerwania przyjemnej drzemki. Syknęłam cicho i zaklęłam masując nos. Poczułam pulsowanie zaklejonej rany na prawej stronie twarzy. Klapnęłam na środek łóżka na plecach i patrzyłam chwilę w sufit. Przetarłam oczy, które ledwie się otwierały dając znać, że przed chwilą znajdowały się w głębokim śnie. Przetarłam oczy obiema rękami i przez chwilę leżałam z nadgarstkami w oczodołach. Westchnęłam i przekręciłam się na drugi bok plecami do ściany. Dłońmi prawie dotykałam ziemi. Mruknęłam coś niezrozumiałego nawet dla siebie i patrzyłam chwilę jak Jeff śpi. W końcu jednak zczołgałam się z łóżka lądując na brzuchu na ziemi.
I tak kurde każdego dnia.
Zeszłam zaspana w poszukiwaniu jedzenia. O dziwo tego dnia nie było śladu po jedzeniu. Zwykle zostawiali kilka rzeczy dla osób, które nie muszą wstawać wcześniej. Tego dnia jednak nie było nic. Ziewnęłam więc rozczarowana i ruszyłam do szafki z jedzeniem. Wyciągnęłam zupkę chińską i przygotowałam ją. Kiedy czekałam aż ostygnie, przyszedł głównodowodzący.
- Ach, dzień dobry.- Mruknęłam mieszając makaron.
- Jak się czujesz?
- Huh? Dobrze. Czemu pytasz?
- Spałaś tydzień.
Zapadła chwilowa cisza. Nie byłam pewna co powiedzieć. W końcu zaśmiałam się i powiedziałam.
- No to miałam długi sen...a nie czuć...coś się w tym czasie wydarzyło?
- Nie koniecznie. Postanowiliśmy zaczekać aż obudzi się wasza drużyna i dopiero wtedy wyruszyć po zapasy.
- Rozumiem. Przepraszam za zwłokę.
- Po tak długiej wyprawie i to bezsennej, nie dziwię wam się. Postanowiliśmy was nie budzić, więc gdyby kogoś winić za zwłokę, my bylibyśmy pierwszymi oskarżonymi. Proszę się oporządzić i rozruszać. Może reszta niedługo się obudzi. Ja wracam do obowiązków. A...- Zatrzymał się w pół kroku.- Klemens również już się obudził, gdybyś chciała wiedzieć.
- Dziękuję.- Powiedziałam. Po chwili znów zostałam sama.
- Chyba powinnam się wykąpać.- Mruknęłam sama do siebie układając w głowie plan po zjedzeniu z nudów.
Kiedy zjadłam, poszłam do pokoju mojego i Jeff, by wziąć bluzkę na ramiączkach, spodnie w moro i bieliznę. Po ogarnięciu się w łazience, przyczepiłam do biodra miecz i wyszłam na zewnątrz.
Klemens stał na skarpie. Wpatrzony w przestrzeń przed sobą zdawał się być kompletnie inną osobą niż na codzień. Poważny, a zarazem rozmarzony i nieobecny.
- Siema dachowcu.- Powiedziałam zapodając mu kuksańca w bok. Zaskoczony zrobił krok w przód, żeby nie stracić równowagi.
- Ja wiem, że Ty chcesz mnie wykończyć, ale może nie tak otwarcie?- Powiedział poprawiając T-shirt z lekkim uśmiechem na ustach.
- Jak drzemka?
- Euh. Dasz wiarę, że to tydzień?
- Da się? Da się.
- Wtedy w jaskini, zastanawiałem się czy wszyscy wyjdziemy z tego cało...
- Po tym jak zjebałam sprawę zabicia tej małej to chyba mi się należało.
- Głupia...przynajmniej mieliśny pewność. Poza tym masz nauczkę, jak tak bardzo chcesz się karać.- Delikatnie pchnął mnie ramieniem.
- Nauczka? To bardziej nagroda! Wiesz jaka zarąbista będzie z tego blizna?
- Ty to serio jesteś jakaś stuknięta.- Zaśmiał się.
- Nie bardziej niż Ty...Jakiś czas później obudziła się Kat, a niedługo po niej również i Jeff. Kiedy otworzyła oczy, siedziałam przy niej. Machnęłam krótko dłonią na powitanie.
- Cześć.- Powiedziałam.
- Euh?- Zmulona rozejrzała się dookoła.
- Wreszcie się wyspałaś. To chyba Twój rekord.
- Ile spałam?- Zapytała pocierając twarz dłonią.
- Tydzień.
- Ile?- Od razu się rozbudziła.
- Tak jak cała nasza grupa.
- Ugh.- Opadła spowrotem na łóżko zakrywając oczy dłonią. Z delikatnym uśmiechem przytuliłam się do niej.
- Niedługo idziemy opróżnić magazyn. Staruszek zaplanował wyprawę na jutro dając nam dzisiaj jeszcze dzień wytchnienia. Traktują nas jakbyśmy nie wiem co przeszli.
- No...wszystko wskazuje na to, że mieliśmy ciężko. Tylko my jakoś niespecjalnie to czujemy. Zabawne, co?
- Taa. No, przynajmniej mamy wolne.Tego wieczora postanowiłam przejrzeć dziennik.