Martwa nadzieja

9 2 1
                                        

- Zostałyśmy...znalezione!- Poczułam nutkę entuzjazmu, acz w bardzo wymęczonym i słabym głosie. Powoli podeszłyśmy do postaci oświetlając ją latarką.
Była to mała, strasznie wychudzona dziewczynka w wieku na oko 8 lat. Miała długie, brudne i poplątane, blond włosy i zielonkawe tęczówki. Była tak chuda, że łatwo możnaby pomylić ją z wyliniałym stworem. Na sobie miała czarną, prostą szmatę do kolan. Podartą i brudną najwodoczniej trochę na nią za dużą. Nie miała wielu ran. Obtarcie tu, zdarcie tam...
Chwejnym krokiem podeszła do nas. Jak na komendę pamiętając poprzednie małe dziecko, cofnęłyśmy się o krok. W pewnym jednak momencie dziecko się potknęło, więc ją złapałyśmy.
- Dziękujemy...- Na jej wymęczoną twarz wszedł blady uśmiech.
Mogła być podstępem.
Jednakże...
Zdawała się być tak realna...
W dodatku miała normalne, kolorowe oczy, reagujące na światło.
- Jak masz na imię?- Zapytała Jeff.
- My...nasze...imię...?- Mała wpadła w zadumę.
- Nie pamiętasz?- Dopytywałam.
- My...jesteśmy...Nora.- Spojrzała na nas.- Mamy na imię Nora.- Uśmiechnęła się w miarę swoich możliwości.
- To jest Jeff, a ja mam na imię Lilly.- Powiedziałam pokazując wpierw przyjaciółkę, a później siebie.
- Co tu robisz tak właściwie? I...jak długo to jesteś?- Jeff przysunęła się nieznacznie.
- My...zostałyśmy tu zamknięte...i...piłyśmy wodę, która tu była...ale jakiś czas temu wyschła...i...nie wiemy ile tu siedzimy...po prostu...jesteśmy...
- Kto was zamknął?
- My...nie wiemy...- Mała wyglądała na bliską płaczu.
- Na pewno jesteś głodna.- Zagaiłam sięgając do swojego plecaka. Jej oczy zabłysły na to zdanie i widok wyciąganej kanapki. Podziękowała...ły...i zabrały się do- dosłownie- pochłaniania jedzena. Zaraz nie było po nim śladu.
- Weźmiemy ją do bazy.- Powiedziała Jeff.
- Jesteś tego pewna?
- Wybiłyśmy prawdopodobnie wszystkie stwory. Wątpię, by na "wezwanie przywódcy" przybyło ich mniej niż jest...chyba...
- Ta, też tak uważam...dobra, raz kozie śmierć.
Kiedy wyszłyśmy z małą, Klemens i Kat spojrzeli na nas pytająco.
- Zamknięto ją tam. Cholera wie jak przeżyła, ale żyje. Bierzemy ją do bazy.- Wytłumaczyłam.
- Ejejej! Czy to aby na pewno bezpieczne?- Szepnął Klemens.
- Postanowiłyśmy, że tak...jej oczy, zachowanie i wszystko jest w porządku...poza tym, że mówi o sobie w liczbie mnogiej, ale to jeszcze bardziej mnie przekonuje. Czy gdyby chcieli nas nabrać, nie udawaliby kogoś...najnornalniejszego w świecie, bez jakichkolwiek zarzutów? Jest dziwna, przez co...normalna?
- Eh...naiwne myślenie...- Mruknął.
- Wiem...ale czasami trzeba podjáć ryzyko.

Kiedy poprosiliśmy Kat, by zaprowadziła małą do bazy, dziewczynka zaczęła się upierać, że chce zostać z nami, że boi się o Jeff i mnie i wymyślała parę innych rzeczy. Po upewnieniu się, że po takim wycieńczeniu nam nie odleci w środku podróży, napojeniu jej i daniu jeść, poszliśmy eksplorować resztę tunelu.
Klapa, pod którą Nora była zamknięta, znajdowała się w dołku otaczanym przez "platformę" naturalną stworzoną z ziemi i kamieni. Nie była specjalnie duża, więc musieliśmy iść gęsiego.

Kiedy minęliśmy "salę" z klapą, dotarliśmy do jaskini z wielkim, pięknym wodospadem. Wszystko tam było porośnięte mchem i innymi roślinami.
- Co to tu u diabła robi?- Klemens podszedł do jeziora, do którego woda z wodospadu leciała.
Nikt mu jednak nie odpowiedział.
Powoli podeszłam do jeziora.
Możliwe, że to stąd Nora miała picie. Ale jak się do niej dostawało? A co ważniejsze...
Jak przestało?

- Ej, tam jest jeszcze jaskinia!- Usłyszałam głos Kat. Kiedy podeszliśmy bliżej, okazało się, że miała rację.
Za wodospadem tunel szedł dalej.

WybawienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz