Płacz rozbrzmiał ze wszystkich stron niesione przez echo.
Brzmiał on jakby mała, delikatna dziewczynka przeżywała właśnie smutek po utracie.
Staliśmy tak chwilę i nasłuchiwaliśmy.
Nie wiedzieliśmy zbytnio co robić.
W pewnym momencie z za skały wyszła mała dziewczynka. Miała na sobie brudną, podartą sukienkę, poobdzierane kolana i obtarte ramiona. Była wychudzona i brudna.
- Jesteście tu, by mnie znaleźć?- Zapytała łkając. Spojrzeliśmy po sobie.
- Jak tu się znalazłaś?- Zignorowałam jej pytanie.
- Zgubiłam się...przyszliśmy tu na wycieczkę rodzinną...
A więc jej rodzina...
- Zabierzecie mnie stąd?- Spojrzała na nas z nadzieją.
- Tak.- Powiedziała Kat. Wszyscy na nią spojrzeli.- Przecież jej tu nie zostawimy.
- Chodź mała, pokażemy Ci wyjście.- Ruszyliśmy w stronę naszego tunelu.
Było bardzo ciemno. Na drogach jakie znaliśmy, oszczędzaliśmy latarki, więc nie zdołałam specjalnie dobrze przyjżeć się małej. Budziła jednak we mnie niepokój.Kiedy stanęliśmy przed tunelem idącym do naszej organizacji, pokierowaliśmy ją i gdy chcieliśmy ruszyć dalej, mała zatrzymała nas.
- Wy nie idziecie?- Zapytała.
- Mamy jeszcze coś...do zrobienia.- Mruknęłam.
Kiedy odwróciła się, by ruszyć w stronę drzwi, coś przykuło moją uwagę.
- Zaczekaj.- Dziewczynka zastygła w pół kroku. Widziałam to. Widziałam!
- Tak?- Obejrzała się. Podeszłam do niej.
Miałam rację.
W momencie, gdy się odwracała mignęły mi jej białe oczy pozbawione źrenic i tęczówek...była pułapką...
Jak mogło nam to umknąć do cholery?
Przewróciłam ją i zmiażdżyłam jej czaszkę. Kat podbiegła kilka kroków przerażona. Klemens stał w osłupieniu, a w oczach Jeff widziałam coś w stylu "co zauważyłaś?".
- Była podstępem.- Powiedziałam. Wiedziałam, że te oczy były jedynym moim dowodem, ale po prostu to wiedziałam.
Wtedy poczułam, że coś chwyta mnie za kostkę. Po chwili straciłam grunt pod nogami, a na plecach poczułan ciężar.
- Jak śmiesz?!- Usłyszałam wściekły, kobiecy głos.Zamachnęła się chcąc wymierzyć zabójczy cios.