Zderzenie z twardą przeszłością

13 3 0
                                    

W sumie dość zabawnie wyglądał taki obraz:
Gnijąca postać, która prawdopodobnie miała kiedyś krótkie, czarne włosy, teraz ma pojedyńcze kępki włosów rozmieszczone gdzieniegdzie na czaszce, wystające zęby spod dziury, którą całkiem niedawno wypełniało mięso policzka, a także obdarty strój wizytowy. Marynarka konkretniej.
Zombiak wciąż się ruszał, a teraz wyciągał łapska w moją stronę i kłapał zębami chcąc wgryźć się w moją skórę. On jednak nie wie, że ta skóra nie jest przeznaczona dla niego.
Zaśmiałam się pod nosem i jakby nigdy nic ominęłam trupa kontynuując zbieranie opału.
Kiedy wróciłam, palenisko było gotowe, stworzone z kamieni i drewna, które jeszcze pozostało. Rzuciłam patykami przy namiocie i usiadłam przy miejscu, gdzie niedługo miał płonąć ogień. Moja chwila spokoju jednak nie potrwała długo, gdyż od razu kazano mi sprawdzić namiot zamiast siedzieć bezczynnie, co oczywiście było bez sensu, bo widać było od razu, że niczego mu nie potrzeba. Zgodnie z planem Jeffa i moim wykonałam to i kilka innych bezsensownych czynności, aż wróciła moja przyjaciółka niosąc sporego dzika.
- Wreszcie! Jak długo jeszcze zamierzałaś tam siedzieć, Rin?- Zapytała zorytowana ciotka. Jeff wzdrygnęła się na głos ciotki wołające jej stare imię, położyła zwierzę obok paleniska mówiąc:
- Ciekawe ile zajęłoby upolowanie takiego zwierza Tobie.- Kobieta zamilkła i odeszła, a Jeff do mnje mrugnęła. - Łucja. Przygotuj mięso.- Zarządał ojciec siedzący od rana przy samochodzie zbijając bąki.
- To się robu nudne...- Mruknęłam do siebie.- Czas działać...- Westchnęłam równie cicho i odpowiedziałam już do niego.- A może Ty ruszyłbyś się i to zrobił? - Powiedziałam nadzwyczaj miło chcąc sprawdzić jedną rzecz.
- Coś Ty powiedziała?!- Yep. Nic się nie zmieniło.
- Mam powtórzyć?- Mruknęłam obojętnie. Tym razem gościu wstał i podszedł do mnie.
- Jak ja karzę Ci coś zrobić, to masz to wykonać.
- Z uśmiechem na ustach i zdaniem "już się robi tatusiu"?- Zadrwiłam z jego przedapokaliptycznych tekstów.
- Nie drwij sobie ze mnie.- Chwycił mnie za koszulkę.
- Strasznie łatwo Cię zirytować, wiesz?- Gościu nie wytrzymywał przygotowując rękę do uderzenia.- Chcesz ją stracić?- Zapytałam z tajemniczym acz przerażającym uśmiechem. Miałam wrażenie, że moje oczy przykrył cień jak w kreskówkach. Wtedy ręka poleciała, aczkolwiek do celu nie dotarła zatrzymana przez chwyt Jeff. Wyszarpnęłam się z uścisku i jak gdyby nigdy nic, podeszłam do przyjaciółki.
- Ty to masz wyczucie czasu.- Powiedziałan masując jedną ręką brodę, obserwując ojca niczym naukowiec wymyślne zwierzę. Był już kompletnie wkurzony. Zamachnął się raz jeszcze, ale zrobiłyśmy uniki. Wtedy wkroczyła mama przerywając kłótnię, karząc ojcu wykonać robotę z mięsem, bo robiło się ciemno. Wściekły jak to on pierdzieląc coś pod nosem poszedł w stronę ogniska. Razem z Jeff przybiłyśmy sobie piątki.
- Twoi też, nie?- Zapytałam nieco nakręcona.
- Ta. Zrobiłaś swoje?
- Yep. Czyli co, jutro rano?
- Tak. Przy tym.
Jeff i ja zadbałyśmy nawet o drobne szczegóły.
Pojutrze chciałyśmy już być w bazie.

- Łucja, Rin! Jedzenie!- Krzyknął mój brat. Równocześnie ruszyłyśmy po swoje porcje i zaczęłyśmy jeść.

Oni nic nie wiedzieli.

O tym, co przyniesie jutro.

I my też nie.

WybawienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz