- Kurwakurwakurwakurwa.- Mówiłam biegnąc do Jeff.
- Zmywamy się.- Powiedziałam do niej.
Zaraz jak zaświeciłam latarką w ich stronę, fałszywa postać gdzieś zniknęła. Ostrzegłam kocura i pobiegłam do przyjaciółki.
- Co się stało?- Zapytała.
- Pamiętasz jak kiedyś mówiłam Ci o sytuacji, kiedy kilkoro osób wchodzi do ciemnej jaskini z pojedyńczymi kolorami tego?- Wskazałam na wiszące świecidło. Kiedy skinęła, kontynuowałam.- To się tutaj kurwa wydarzyło.
Jedna z moich najbardziej creepy wizji.
- Nie jesteśmy sami.- Podsumowałam.
- Musimy to zwabić do mniejszej przestrzeni.- Powiedziała cicho do siebie.- Grupa, kończymy przeszikować, wracamy.- Zamachała glow stickiem.Reszta szybko się zebrała i zaczęliśmy iść do dalszej części jaskini.
Sala nieco się zmniejszała, aż dotarliśmy do niemalże tunelu. Ten jednak tak jak i "sala" był typowo jaskiniowy. Góry, doły, solne ostrza itp.
Słyszałam go.
- Jeff pamiętasz jak oglądałyśmy, a raczej poleciłaś mi oglądanie takiej jednej gry w internecie?- Klap klap. Słyszałam go.
- Ta. A co? W sumie, to kilka ich było.
- Ta w lesie, z wendigo.
- Ah, kojarzę. A co?
- Mamy jakiś palnik?
- Sugerujesz, że...
- Tak.
- "W tym świecie wszystko jest możliwe", co?
- Dokładnie.
- W sumie, mi też przeszło to przez myśl, ale tak to już dawno bylibyśmy martwi.
- Racja...chociaż...może to są mniej zdziczałe wendigo i się nami bawią?
- Nie wiem...
Plusk. Klapklapklap. Hrrr.
Na karku poczułam stające włoski. Co prawda nie odczuwałam strachu, ale trochę miałam traumę jeśli chodziło o zdarzenie w "wielkiej sali", a w dodatku posiadanie nieznanego wroga za plecami nie jest miłym uczuciem.
Wtedy usłyszałam coś jeszcze.
Cichy syk i pomruk...
- Uwaga!- Krzyknęłam (dość cicho w miarę możliwości) i wyjęłam miecz przebijając chude ciało napastnika. Zaczął wierzgać i wić się krzycząc jak nieboskie stworzenie (a było inaczej?). Był to łysy...człowiek? Bez jakiegokolwiek włoska gdziekolwiek. Miał bladą skórę i białe oczy bez źrenic czy tęczówek. Nie miał też części intymnych ani paznokci (miał ogromne, ostre PAZURY). Zepchnęłam go z ostrza unikając utraty oka. Stwór upadł na cztery łapy i syknął przeraźliwie. Skoczył do sufitu i odbijając się od niego poleciał w stronę Klemensa, który zdarł mu z twarzy skórę swoją piłą.
Stworzenie znów ryknęło.
Wtedy przyszło drugie, rzucając się na Jeff od tyłu.
Chciałam jej pomóc, ale w tamtym momencie pierwszy zaszarżował na mnie.
Klemens i Kat zajmowali się trzecim.
Wbiłam miecz w jego ramię, a gdy próbowałam zrobić to z głową, ostrze przesunęło się po czaszce raniąc jedynie skórę.Nie wbiję go.
Chyba, że...
Powaliłam stwora i odbijając się od ściany skoczyłam na jego czaszkę zwalając na niego cały mój ciężar ciała.
Czaszka pękła z głuchym chrupnięciem, a po ziemi zaczął rozpływać się czerwony, postrzępiony mózg.