Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Było brudne i poniszczone. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam, ani co się stało później w tunelu...jakby w mojej pamięci zrobiła się dziura.
Chyba wróciliśmy...
Ale...co dalej?Wstałam z trudem i wyszłam z pomieszczenia. Zastałam tam ruiny. Wszystko było zawalone. Rozejrzałam się. Wtedy mnie olśniło.
To była moja organizacja.
- Jeff? Klemens?- Wołałam.- Ktokolwiek? Kat?- Odpowiedziała mi jednak tylko cisza. Co tu się wydarzyło?
Nie ważne co to było, muszę się ubrać i wyruszyć w drogę.
Ale gdzie?Dokopałam się do składziku z jedzeniem. Był przebrany, ale znalazłam tam przydatne rzeczy. Wyniosłam je i położyłam przy szpitalu. Przynajmniej on był w miarę nie zawalony. Zajrzałam do składziku z bronią. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam tam moje rzeczy. Plecak gotowy ba podróż z najpotrzebniejszymi rzeczami, miecz i ubrania.
Jeff musiała to zostawić.
Podziękowałam jej w duchu i szybko się ubrałam, po czym zaczęłam szukać wyjścia.
Coś tu musiało nieźle wybuchnąć, skoro nawet podziemia się zawaliły.
Jednak byłam zakopana żywcem.
Wyjście trzeba było stworzyć samemu.
- Kurdę, trochę jak początek The Walking Dead...noo ale ja najwyraźniej oberwałam w łeb...i to w cholerę mocno, bo boli jak...jak cholera.Kiedy wreszcie się wykopałam, zobaczyłam, że przede mną siedzi Famine.
- Co tu robisz?- Zapytałam. On zaskrzeczał i pociągnął mnie za kosmyk włosów. Wdrapałam się wyżej i poszłam za ptakiem. Wtedy zobaczyłam Kat całą we krwi. Była przebita prętem. Podbiegłam do niej, ale...było już za późno.
Umarła.
Delikatnie pogłaskałam smutną Famine, która zaskrzeczała smutno. Po jakimś czasie wstałam, posadziłam sobie na ramię i zaczęłam odchodzić.
- Musimy się stąd wynieść zanim przyjdzie ktoś z tych, którzy to zrobili.- Kruk zaskrzeczał raz jeszcze i odwrócił wzrok od swej martwej przyjaciółki.Jednakże gdzie jest Jeff?
Ona nie zostawiłaby mnie.
Nigdy.