Rozdział 10

762 57 2
                                    

Minęły prawie dwa tygodnie od ostatniego zdarzenia. W tym czasie ja i Jack staliśmy się czymś w rodzaju przyjaciół. Połączyła nas dziwna, śmieszna więź, dzięki której czuliśmy się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Nie widywaliśmy się w szkole, ale Jack zawsze odprowadzał mnie do niej i odbierał.
Jack był tajemniczy. Często żartował, śmiał się i przeszkadzał mi w nauce, ale w jego oczach widziałam jakiś smutek. Pomyślałam, że to przez jego rodzinę, ale nie pytałam o to. Kiedy ostatnim razem to zrobiłam odpowiedział tylko:
-Nigdy o to nie pytaj, słońce.
Więc nie pytałam.
Ach, no i zaczął nazywać mnie "słońcem". Schlebiało mi to, dlatego nie protestowałam.
Tego dnia wychodziłam ze szkoły w towarzystwie przyjaciółek.
-Elsa, proszę musisz iść...-błagała mnie Merida.
Astrid, Roszpunka i Anka miały zamiar iść do klubu potańczyć z chłopakami. My z Meridą też byłyśmy zaproszone, tyle że bez chłopaków. Nie chodziłam na imprezy z dziewczynami, ale teraz, kiedy Merida upierała się, ze nie może być jedyną singielką w grupie, zaczynałam mieć wątpliwości.
-No nie wiem...-powiedziałam i zobaczyłam Jack'a, który już stał przed szkołą. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do dziewczyn.-Nie byłam na imprezie od...od bardzo dawna.
Merida popatrzyła na mnie ze zmrużonymi oczami i uśmiechnęła się chytrze.
-Anka idzie z Hansem!-zaświergotała.-Jeżeli nie pójdziesz nie będę ich pilnować. A wiesz, Hans...
-Nie chcę tego słuchać-krzyknęłam. Szantaż? Wow, nieźle. Ale faktycznie Hans nie był najlepszą partią dla mojej siostry i nie chciałam zostawić ich samych. Odchyliłam głowę do tyłu i jęknęłam.-Okej.
Merida pisnęła i ścisnęła mnie mocno. Poczułam, jak jedzenie podchodzi mi do gardła, więc szybko odsunęłam ją od siebie.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!-krzyknęła dziewczyna i przytuliła mnie jeszcze raz, tym razem słabiej.-Dobra, leć do niego, bo zaraz zwariuje.
Pożegnałam się z przyjaciółkami i ruszyłam do Jack'a.
-Hej, idioto!-powitałam się z nim.
-Cześć, słońce!-odpowiedział tym samym.- Czy Merida właśnie chciała cię udusić?
Kilka dni wcześniej zdążyłam go przybliżyć z moimi przyjaciółkami. Opowiadałam mu o wszystkim.
-Nie-zaśmiałam się.-Po prostu bardzo się z czegoś cieszyła.
-Z czegoś?
Ups...
-Tak, z czegoś.
Reszta drogi upłynęła bez zbędnych pytań. Jack wygłupiał się, a ja upominałam go, by tego nie robił. W mojej głowie zrodził się pomysł. Weekend spędzałam z Jackiem. Jak miałam mu teraz powiedzieć, że nie mogę iść z nim na spacer, czy lody, bo idę potańczyć? To brzmiało jakoś dziwnie. Istniało rozwiązanie. Mógł pójść ze mną. Ale...czy to w ogóle się dzieje? Czy dwójka przyjaciół może udać się na imprezę?
-Przestań myśleć-powiedział pojawiając się przede mną. Przestraszył mnie.
-Jack! Nigdy tak nie rób. Dostanę zawału.
-Nigdy bym na to nie pozwoli.-zamilkł na chwilę.-No to...nad czym tak myślałaś?
-Nad niczym.
-Niczym?
-Tak, niczym.
-Jesteś dziś jakaś cicha. Coś się stało?
Zagryzłam wargę.
-Nie, nic.
Kiedy wróciłam do domu Anka była w swoim pokoju. Hałasowała, więc weszłam i zobaczyłam największy bałagan w życiu. Jej szafa została opróżniona, a ciuchy walały się wszędzie, nawet na lampie.
-Nie mam co na siebie włożyć!-krzyknęła moja siostra, kiedy spojrzałam na nią pytająco.-Elsa, idziemy do klubu i nie wiem, czy ubrać sukienkę, czy spodnie. Jeżeli sukienkę to albo ta fioletową z kokardką, albo niebieską w cekiny, a jeżeli spodnie to może dżinsy...Mogłabym też ubrać spódniczkę, ale...
Mówiła coś jeszcze, ale przestałam jej słuchać. Zawsze było to samo. Wiedziałam, że nie odpuści, dopóki jej czegoś nie wybiorę. Albo wybierze sama coś, w czym nie chciałabym, żeby Hans ją widział. Podeszłam do biurka, które również zawalone było ciuchami. Ze sterty ciuchów wygrzebałam fioletowo-turkusową sukienkę i czarną skórzaną kurtkę. Podałam je ze spokojem rozgorączkowanej siostrze.
-Dziękuję!-krzyknęła i przytuliła mnie.
-Spoko.-rzuciłam i zaczęłam wychodzić z jej pokoju.- Tylko posprzątaj ten bałagan.
Udałam się do swojego pokoju. Zaproszenie Jack'a do klubu było albo bardzo złym pomysłem, albo genialnym pomysłem. Nie było innego wyjścia.
Ledwie położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy, kiedy poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za nogę.
-Co jest?!-krzyknęłam widząc siostrę wyciągającą mnie z wyrka.- Przecież ci pomogłam!
-Taaak... Ale ja nie pomogłam tobie.
-Anka...
-E, e, e. Nie ankuj mi tutaj! Od tego masz siostrę.
Nie pozwoliłam jej narobić takiego bałaganu jak ona zrobiła u siebie, ale i tak niektóre ciuchy leżały na ziemi i łóżku. Anka czegoś szukała.
-Mam!-krzyknęła i wyleciała z garderoby.
-CO takiego masz?-spytałam zakładając ręce na piersi.
-To!
Trzymała przed sobą niebieską sukienkę, która z pewnością sięgała mi do połowy ud. I może była by okej, gdyby nie to, że miała całkiem odkryte plecy. Ania wepchnęła mi ubranie do rąk i popędziła po buty. Wybrała wysokie szpilki w kolorze sukienki.
-Nie ma mowy, żebym poszła w czymś takim.-powiedziałam stanowczo.
-Pójdziesz. Musisz. I nie przyjmuję odmowy.
Opuściła mój pokój błyskawicznie. Miałam pokazać się w czymś takim? Byłam pewna, że nie będzie mi zimno, ale...może to nie był odpowiedni strój...Ułożyłam go starannie na łóżku i obejrzałam go. A potem spojrzałam na okno. Słońce powoli zachodziło i musiałam podjąć decyzję. Nie tylko do stroju, ale również co do Jack'a.
Oszalałam-pomyślałam i wyciągnęłam komórkę.
"Chodź ze mną na imprezę"-napisałam i wysłałam do Jack'a. Odpowiedź przyszła dużo później niż myślałam.
"Gdzie i kiedy, słońce?"
Wysłałam mu adres klubu, do którego mieliśmy się udać i zaczęłam się przygotowywać.
Godzinę i pół później byłam gotowa. Ubrana w kieckę i buty stanęłam przed moim dużym lustrem. Włosy wyprostowałam, a włosy z przodu podpięłam do góry. Co do makijażu pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa, jakbym za mało dziś szalała i pociągnęłam powieki eyelinerem, a na usta nałożyłam matową, ciemnoróżową szminkę. Wytuszowałam mocno rzęsy, wcześniej podkręcając je zalotką. Złapałam telefon i torebkę i wyszłam z pokoju, a następnie zeszłam na dół.
W korytarzu stał Hans i Tim rozmawiając o czymś zawzięcie. Kiedy zobaczyłam rudego pana hrabię zebrało mi się na wymioty. Nienawidziłam kolesia i mogłabym wymienić tysiące wad i ani jednej zalety. A nie, miał jedną. Potrafił owinąć sobie Tima wokół palca.
-Witaj, Elso-powitał mnie Hans spoglądając na mnie wielkimi oczami.
-Hej-powiedziałam z niesmakiem i ruszyłam do drzwi. Nie zatrzymywał mnie, bo wiedział, że go nie lubię. Uprzejmie pożegnał się z Timem i ruszył do Anki. Złapał ją za rękę i wyszliśmy na podwórko. Powietrze było wilgotne, przez co martwiłam się, że moja fryzura rozwali się i niesforne loki powrócą.
Kiedy wsiedliśmy do auta Hansa miałam ochotę z niego wysiąść. Tą furę dostał od Anki na ich...miesięcznice? Albo jakieś urodziny pieska.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce słyszałam muzykę dobiegającą z wnętrza. Poczułam, że dostanie się tutaj, to był jednak zły pomysł. Pośpiesznie wysiadłam z auta i natknęłam się na przyjaciółki i ich chłopaków. No i Meridę.
-Tak się cieszę, że przyszłaś!-krzyknęła i znów mnie przytuliła. Kurdę, byłam dziś przytulana tyle razy...
-Ja też się cieszę. Chyba.
-Och, bez ciebie nie było by zabawy. Gdyby nie ty, wyglądałabym na samotniczkę bez chłopaka.
-No właśnie...-spuściłam wzrok.-Bo widzisz...ja....zaprosiłam Jack'a?
Wszytskie na mnie spojrzały. Chłopcy nie rozumieli o co chodzi, więc tylko stali.
-Co zrobiłaś?-odezwała się Merida.
-O matko Elsa!-podeszła do mnie Anka.-To wspaniale. I nie słuchaj Meridy. Tak się cieszę, że w końcu znalazłaś sobie kogoś...
-Nie, Ania, stop. Jako PRZYJACIELE.
-Poczekaj, jak zobaczy cię w tej kiecce. Wtedy zobaczymy tych PRZYJACIÓŁ.
W środku panował tłok. Ludzie zapominali tam o tym kim naprawdę są i oddawali się dzikiemu tańcowi. Tego dnia ujrzałam więcej obściskujących się par niż podczas walentynek. Nigdzie nie widziałam Jack'a. Miałam nadzieję, że przyjdzie i nie wystawi mnie tak, jak ostatnim razem.
Zamówiłyśmy z Meridą po drinku, kiedy reszta dziewczyn poszła "tańczyć". Jack nie pojawił się i zaczyna łam myśleć, że zawsze, kiedy chciałam się z nim spotkać jego rodzina zaczyna mieć problemy. Westchnęłam i napiłam się mojego drinka. Może jeszcze przyjdzie...
-Witam piękną panią.-obok mnie pojawił się chłopak. Był wysoki i dobrze zbudowany. Jego ciemne włosy opadały na ciemne oczy. Był nawet przystojny.- Nie widzę tu żadnego chłopaka, który chciałby mi skopać tyłek za samo patrzenie na panią. Jestem Clark.
-Elsa-podałam mu dłoń. Złapał ją i potrząsnął. Miał silne i ciepłe dłonie. Niestety dla niektórych ciepłe, a dla mnie gorące. Taka już moja natura.
-To co, Elso? Zatańczymy?
Odepchnęłam Jack'a ze swoich myśli i ruszyłam za Clarkiem na parkiet.
Był z niego dobry tancerz. Potrafił rozmawiać ze mną i tańczyć jednocześnie. Mówił zabawne rzeczy jak to, że barman wygląda jak lalka Barbie w wersji żeńskiej, albo że sukienka jednej dziewczyny wygląda jak muchomor. Cały czas czułam na plecach jego gorącą dłoń.
-Elso?-spytał po chwili.
-Tak?-spojrzałam w górę. Złapał mnie za podbródek i przyciągnął swoje usta do moich. Nienawidziłam uczucia, które temu towarzyszyło-ciepło. Dla mnie ciepło było zabójcze, wręcz niedopuszczalne. Odsunął się ode mnie spojrzał mi w oczy. Nie wypowiedział ani słowa. Po prostu odprowadził mnie do stolika i zniknął w tłumie.
Patrzyłam nieobecnym wzrokiem przed siebie. Wciąż czułam ciepło na ustach. Dotknęłam ich i zauważyłam, że szminka, którą nałożyłam przed wyjściem już dawno zniknęła. Sięgnęłam do torebki po błyszczyk i posmarowałam nim usta.
Dopiero wtedy zobaczyłam, że Merida wpatruje się we mnie zaskoczona.
-Ten gościu mnie pocałował.-wyjaśniłam.
-I...-widać, że była zmieszana.-jak było?
-No właśnie nijak. To znaczy okej, ale...
Poczułam jak Merida klepie mnie po ręce.
-Co?
Wskazała palcem na coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Jack'a. Wyglądał na rozgniewanego. Ej, to ja miałabym większe powody do nerwów. Spóźnił się i to grubo!
Czekałam na jakieś teksty o mnie, ale on tylko powiedział:
-Zatańcz ze mną.
Było w jego głosie coś, co nie pozwoliło mi na odmowę. To coś przyciągało mnie do niego. Z łatwością pociągnął mnie na parkiet i objął. Na plecach poczułam elektryzujące zimno. Jego dłoń sprawiła, że moje nogi zaczęły się trząść. Nie spuszczał wzroku z moich oczu. Wpatrywał się w nie, jakby były odpowiedzią na coś. Podniósł dłoń i odgarnął kosmyk z mojego czoła. Kiedy dotknął mojego czoła znów poczułam zimno. Coś było nie tak. Położył dłoń do mojego policzka i pogłaskał go. Znów zimno.
-Elsa?-powiedział głosem zachrypniętym i seksownym.
-Jack?-powiedziałam cicho.
Spojrzał na moje usta i przybliżył się. Popatrzył mi w oczy i musnął ustami moje. Pierwszy raz w życiu poczułam to naprawdę. Poczułam tak przyjmujące zimno. Ten pocałunek poczułam nie tylko na ustach, ale i na całym ciele. Wsunęłam rękę w jego włosy i przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Nie chciałam, żeby przestawał. Chciałam, żeby jego usta już na zawsze zostały na moich, a jego dłoń głaskała moje plecy. Ale to nie mogło trwać wiecznie. Musieliśmy oddychać. Ale nie chciałam go puszczać. Oparłam swoje czoło o jego. Byliśmy zdyszani. Znów popatrzył mi w oczy. W jego dostrzegłam pożądanie i zadowolenie, a gniew zniknął.
-Tańczę lepiej od tamtego gościa?-spytał w końcu. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Zdecydowanie-wyszeptałam i znów przyciągnęłam usta do jego.
Zostaliśmy tam jeszcze długo przytulając się i całując. Pierwszy raz tak mało rozmawialiśmy.
Kiedy wróciłam zmęczona do domu byłam szczęśliwa jak dziecko. Odwiózł mnie Jack, a Anka dawno powinna być już w domu. Weszłam do jej pokoju. Leżała na łóżku i przytulała kolana do piersi.
-Co się stało?-spytałam i pośpiesznie weszłam do jej pokoju.
-Myślisz...myślisz, że można zakochać się dwa razy?-spytała, kiedy usiadłam obok niej.
To było pytanie, o którym sama pomyślałam. Kochałam kiedyś. Bardzo mocno. Ale teraz...teraz też czułam coś...niesamowitego i pięknego.
-Nie wiem.-powiedziałam prawdę.-Naprawdę nie wiem.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz