Rozdział 31

403 34 4
                                    


Kiedy tylko wkroczyliśmy do budynku powitała nas pani Loreen. Byłam pewna, ze nie wpuściłaby tam nikogo nieporządnego. Kiedyś prawie pobiła gościa, który przywoził dostawę świeżych warzyw i owoców do kuchni. Z nią nie było żartów.

-Nie wpuszczam gości.-powiedziała rzeczowo wpatrując się w Jack'a. Pod jej spojrzeniem uciekłabym gdzie pieprz rośnie. On jednak stał i uśmiechał się delikatnie i przyjaźnie.

-Wiem, ale ten tu nie jest gościem. To Jack. Chce byś stażystą.

-Znalazłaś go na ulicy?-spytała wprost, a ja musiałam uratować tą sytuację .

-Och, oczywiście, ze nie! Znamy się z dawnych lat. Chodziliśmy do tej samej szkoły. Niestety ja wyjechałam i straciliśmy kontakt.

-Jest taki jak ty?-zapytała, a ja poczułam jak Jack sztywnieje. To pytanie dla nas dwóch wydawało się być dwuznaczne, ale chodziło o coś zupełnie innego.

-Tak. Potrafi złapać kontakt z dzieciakami bardzo szybko. Kiedy chodziliśmy do szkoły pomagał w przedszkolu. Jego ciocia tam pracowała, a on przychodził i zabawiał dzieci.

-Nie mieliśmy tu jeszcze faceta opiekującego się dziećmi. Elsa, ty zawsze wprowadzisz jakieś zmiany-Rozpromieniła się. Tak naprawdę była cudowną, żartobliwa kobietą. Ale odgrywanie groźnego policjanta wychodziło jej doskonale. Nachyliła się do chłopaka i przybrała jedną z tych swoich groźnych min.-Ale jeśli okażesz się pedofilem, gwałcicielem, albo mordercą osobiście cię uduszę.-popatrzyła na mnie z uśmiechem.-Idź Elso, dzieciaki jeszcze śpią, wcześnie dziś jesteś. Trzeba będzie je niedługo obudzić.-znów odwróciła się do niego.-A na ciebie, Jack, będę miała oko.

Kiedy tylko się oddaliła podążyłam do przodu, a chłopak był zaraz za mną.

-Boże, jesteś dobra!-szepnął ucieszony. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się szeroko.

-Byłoby mi łatwiej, gdybym nie musiała mówić całego twojego CV.

Zaśmiał się.

-No tak. Sorry. Ale kurde, nadawałaś, jakbyś robiła to od zawsze. Często wpuszczasz tu jakiegoś kolesia.

-Em...średnio siedem razy w tygodniu. A teraz chodź.

Poprowadziłam go do szpitalnego mieszkania. W środku była już Sophie-jak zawsze z resztą, a także Amber. To jedyny pracownik, który za mną nie przepadał. Nie wchodziłyśmy sobie w drogę, aby nie robić zamieszania.

-Kto to?-spytała "prosto z mostu". Sophie przyglądała się Jack'owi tylko nieufnie.

-To Jack...Nasz nowy...stażysta? Jest tu tylko na próbę. To mój stary znajomy. Jack, to Amber, a to Sophie.-przedstawiłam im sobie. Chłopak kulturalnie podał rękę każdej.

-Elsa...em...mogłabym z tobą porozmawiać? Na...osobności-powiedziała Sophie patrząc na mnie poważnie. Nie powiem, zmartwiłam się. Nie wiedziałam, o co mogło chodzić.

-Jasne.-zgodziłam się.

-Chodź Jack-powiedziała Amber.-My też "pogadamy".

Byłam wdzięczna Amber, że go wzięła. Skoro Sophie chciała pogadać na osobności, musiało chodzić o coś poważnego.

-O co chodzi?-zapytałam, kiedy wyszli. Dopiero teraz zaczęłam ściągać płaszcz

-Elsa, wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale...muszę spytać. Czy...czy to on cię katował?

Zamarłam. Na początku nie rozumiałam o czym ona plecie. Zrozumiałam dopiero po chwili. Kiedyś, kiedy zaczynałam tu pracować, zapomniałam założyć bransoletek na nadgarstek. Dziewczyny to zauważyły i zaczęły snuć różne niestworzone teorie. Musiałam to przerwać, zanim to zaszłoby za daleko, ale nie mogłam też powiedzieć prawdy. Skłamałam, że katował mnie chłopak. Powiedziałam też, że to było dla mnie straszne przeżycie i nie chcę o tym więcej wspominać. To była akurat prawda. I nigdy ten temat nie pojawił się miedzy nimi.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz