Rozdział 32

405 39 7
                                    


Kiedy wróciliśmy do domu miałam ochotę tylko na łóżko. Ledwie weszłam do domu, rozebrałam się, włożyłam piżamę i padłam twarzą na pościel. A potem zasnęłam w mgnieniu oka, nie zważając na wszystko co się dzieje wokół mnie.

Obudził mnie szelest. Coś jak powolne kroki zbliżające się ku mnie. Uchyliłam jedno oko, ale nie zobaczyłam nic. Wszędzie było ciemno. Zbyt ciemno, a przecież sypialnie zawsze oświetlał księżyc. Podniosłam się na łóżku. Na moich kolanach siedział królik. Był jasny i doskonale widoczny. Skąd się tu wziął? Ktoś go przyniósł? Spoglądał na mnie. Chciałam go pogłaskać, a wtedy z ciemności wynurzyła się ręka i złapała królika za futro. Znałam tą rękę. Niemal poczułam ogień, który ją otaczał. Ciemność, do której należała. Mrok. Pojawiła się jego druga ręka, a mnie zmroziło krew. Nie mógł wrócić. To nie mogło się dziać... Wtedy w jego dłoni pojawił się nóż. Zupełnie taki sam, jaki widziałam w innych snach. Wiedziałam, co chce zrobić. Chciałam krzyknąć, zrobić cokolwiek by pomóc biednemu zwierzęciu, ale było za późno. Ostrze wbiło się w biedne ciało. Białe futro zostało naznaczone czerwoną krwią. Dłonie opuściły martwe zwierzę na moje kolana. Poczułam, jak jego krew przesiąka kołdrę i plami mi nogi. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, co zdarzyło się potem. Zobaczyłam jego twarz. Uśmiechniętą i złowrogą. Zapragnęłam uciec. Ale nie mogłam się ruszyć. Mogłam tylko wpatrywać się w jego martwe oczy i wściekłe spojrzenie.

-Znajdę cię.-powiedział tylko.

Otworzyłam oczy. Tak naprawdę. Usiadłam na łóżku. Czułam się spocona i przerażona. Oddychałam z trudem i cały czas szlochałam. To nie było przyjemne. Zacisnęłam powieki, aby się uspokoić, ale straszny sen nadal nawiedzał moje myśli.

-Nie ma go tu, nie ma go tu, nie ma go tu...-powtarzałam bezustannie, jakby to miało mnie uspokoić. I robiłabym tak dalej, gdybym nie poczuła przyjemnego chłodu otulającego mnie niczym chmura.

-Ciii...spokojnie. Już dobrze-powiedział dobrze mi znany głos.

-Jack...-załkałam przytulając go jeszcze mocniej.-tak bardzo się boję. Proszę, nie zostawiaj mnie...

-Nie zamierzam. Jestem przy tobie. Będę już zawsze.

Ucałował czubek mojej głowy głaszcząc mnie po plecach i ramionach. Powoli zaczynałam się uspokajać.

-Co ci się śniło?-szepnął po chwili chłopak. Jego oddech owiał moje ramiona, a ja zadrżałam.

-Mrok. On mi się śnił. Zabił...zabił królika i położył go na moich kolanach. A potem...potem powiedział, że mnie znajdzie...Nie chcę, proszę, nie pozwól mu mnie zabrać. Nie chcę tam wracać...

Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.

-Boże, co on ci zrobił...?-szepnął Jack, jakby sam do siebie. Potem odsunął się odrobinę, by spojrzeć w moje oczy.-Powiedz mi, błagam. Umieram myśląc, że choćby cię dotknął, ale muszę wiedzieć.-przesunął palcami po moim ramieniu. Kiedy przejeżdżał po bliznach zacisnęłam oczy. Nie chciałam, żeby widział, jak bardzo zniszczona jestem.

Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć. Nie wiedziałam nawet, czy chcę to zrobić. Ale jego zbolały wzrok i palce poruszające się po moim nagim ramieniu rozpraszały moje myśli.

-Na początku...-zaczęłam. Mówienie o tym bolało. Ale mówienie tego Jack'owi było niewyobrażalnie bolesne.- Na początku było dobrze. To znaczy na tyle dobrze, na ile może być w zamknięciu. On...pokazywał mi różne wizje. Że...że spotykasz się z Anką, że ją zabijasz na moich oczach, że zabijasz mnie...Ale to były tylko iluzje. Bajki, które były na tyle realistyczne, że myślał, ze w nie uwierzę. Po tym jak...jak wykrzyczałeś mi w twarz, ze nie chcesz mnie znać...on się zmienił.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz