Rozdział 11

732 49 1
                                    

Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. Zasnęłam wczoraj u Anki, bo długo rozmawiałyśmy chyba do rana. Opowiedziała mi o blondwłosym barmanie, z którego śmiał się Clark, który okazał się nazywać Kristoff. Zakwitła we mnie nadzieja, że może moja młodsza siostra porzuci tego dupka Hansa.
Anka leżała teraz w pozycji tak niepodobnej do tej, w jakiej zasnęła, że mogłabym powiedzieć, że ją połamało. Ale to było normalne. Zsunęłam się po cichu z łóżka i poszłam do kuchni po coś na mój ból głowy. W kuchni jak zwykle w sobotę nie zastałam naszych rodziców zastępczych. Połknęłam szybko tabletkę i wróciłam poszukać torebki z telefonem w środku.
Kiedy weszłam do pokoju Ani, gdzie zostawiłam swoje rzeczy usłyszałam jak gada coś przez sen. Podeszłam bliżej i zaczęłam słuchać.
-Hans...-jęczała.-Hans...ja wolę jego...Kristoffa. Nie...
Przewróciłam oczami i wróciłam do szukania torebki. Nigdy nie uwierzyłabym, że moja siostrzyczka zakochała się w Hansie tak naprawdę, ale co do tego barmana miałabym wątpliwości. A poza tym byłby to świetny sposób na pozbycie się pana hrabiego.
Znalazłam torebkę i moje buty i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka. Spojrzałam na telefon. 9 nieodebranych wiadomości od Jack'a i 4 od Meridy. Zadzwoniłam do chłopaka, ale okazało się, że nie odebrał. Westchnęłam i zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Kac?-usłyszałam po pierwszym głos przyjaciółki.
-Nie, nie za bardzo. Trochę boli mnie tylko głowa. A ty?
-Och, daj spokój. Wiesz, że nie mam słabej głosy, a nie wypiłyśmy litra wódki. Lepiej gadaj co to za akcja z panem białowłosym.
Na to określenie zaczerwieniłam się i uśmiechnęłam.
-W sumie...całowaliśmy się i dzwonił do mnie już 9 razy, więc...
-Nie wierzę, że mi to zrobiłaś!-przerwała mi z udawanym zaskoczeniem.-Teraz tylko ja jestem bez chłopaka! No i co ja mam do cholery zrobić?!
-Merida, tobie nie potrzebny jest chłopak. Masz konia.
-Bardzo zabawne. Dobra, nie przeszkadzam. Odpoczywaj.
-Pa!
-Buziaki!
Rozłączyłam się i zauważyłam, że w czasie rozmowy przyszedł mi jeden SMS od Jack'a. Przeczytałam go od razu.
"Cześć, słońce. Jestem u rodziny. Tęsknię:*"
Pacnęłam się w czoło. No tak, co weekend chłopak musiał wyjeżdżać do rodziny. Mogłam nie dzwonić.
"Przepraszam, że przeszkadzam. Też tęsknię :*"-odpisałam.
Czekał mnie weekend taki jak zwykle. Samotny.
Kiedy czas wolny minął, a ja skończyłam czytać dwie kolejne książki nadszedł poniedziałek. Nikogo to nie zdziwi, jeżeli powiem, że nienawidzę tego dnia. Jak każdy z resztą. Dziś miałam iść do teatru.
Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki, gdzie po porannej toalecie przebrałam się w wygodne, czarne spodnie i białą bluzkę. Na twarz jak zwykle nałożyłam standardowy makijaż, a włosy wyprostowałam i spięłam po bokach. Złapałam jeszcze niebieską koszulę w kratkę, którą przewiązałam w pasie, torbę z książkami i telefon. Zapukałam do drzwi Anki, które były zamknięte. Zazwyczaj już dawno już powinny być otwarte. Kiedy usłyszałam ciche "Proszę" wiedziałam, że na pewno coś jest nie tak.
Siedziała na swoim łóżku, ubrana, uczesana i umalowana, nawet z plecakiem w ręce. Miała jednak spuszczony wzrok i nerwowo okręcała sobie włosy wokół palca.
-Ania-usiadłam obok niej i złapałam ją za rękę.-Co się dzieje?
-Bo...-zaczęła i spojrzała na mnie-Ten weekend...Ja sobie wszystko przemyślałam.
-W związku z czym?
-Pamiętasz, jak opowiadałam ci o Kristoffie. Nie sądzę, że on też coś do mnie czuje, ale ja...zaczęłam na to wszytko inaczej patrzyć. Przecież Hans...on cały czas wyciąga ode mnie kasę, obejmuje mnie ramieniem jakbym była jego trofeum. Elsa, on mnie nawet nie pocałował! Nigdy nie złapał za rękę! Czy to możliwe, że aż tak się do niego pomyliłam?
W jej oczach pojawiły się łzy. Z całego serca chciałam, by ją to ominęło. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że musiała przez to przejść. Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam.
-Przykro mi, że to powiem, ale Hans naprawdę nie jest ciebie wart-szepnęłam, chociaż to było mało powiedziane.-Jeżeli już przejrzałaś na oczy koniecznie musisz z nim porozmawiać. Dziś.
-Dziękuję ci.-powiedziała odwzajemniając uścisk.-Bardzo ci dziękuję.
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Obie wiedziałyśmy, ze to Jack. Zawsze przychodził. Zbiegłam na dół i pozwoliłam na chwilę czasu ogarnięcia się Ani. Kiedy otwarłam drzwi zanim zdążyłam zobaczyć Jacka czułam poczułam na ustach przejmujące zimno. Cóż, nie powiem, że mi się nie podobało, wręcz byłam zachwycona, ale nagły pocałunek zbił mnie z tropu. Odchyliłam się do tyłu, a Jack złapał mnie za plecy, żebym nie spadła. Kiedy się ode mnie oderwał jego twarz promieniowała.
-A to co to było?-spytałam i wyprostowałam się, wciąż stojąc blisko niego.
-Nie widziałem cię cały weekend-wyszeptał, a ja poczułam jego oddech na twarzy.-Nawet nie wiesz jak się stęskniłem.
Przybliżył się do mnie.
-Wyglądasz dziś zniewalająco.-wyszeptał, a ja poczułam jego oddech na szyi. Przeszły mnie dreszcze pożądania. Nie mogłam go nie pocałować. Serio, to zimno było genialne. A usta Jack'a wydawały się idealnie dopasowane do moich.
-Elsa, myślę, że czas...-usłyszałam głos Anki, a potem jakieś stuknięcie. Odkleiłam się natychmiast od Jack'a myśląc, że upadła. Jednak to tylko jej plecak. Stała z otwartą buzią i z twarzą wyrażającą szok. Okej, może za bardzo wkręciłam się w ten pocałunek. Bo o co innego by chodziło.
-Elsa...-zaczęła dziewczyna, ale nie ruszyła się.-Możemy...pogadać?
Spojrzałam na chłopaka, ale on tylko uśmiechnął się i kiwnął głową, żebym poszła. Weszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
-Czemu właśnie całowałaś się z Jack'iem?-spytała.
-To..ty nie wiesz, co działo się w klubie?
-Och, weź mi nie przypominaj tego miejsca. Nie wiem.
Zaczęłam opowiadać jej o Clarku, o tym jak mnie pocałował, a potem jak pocałował mnie Jack. Na początku wydawała się zaskoczona, a potem przytuliła mnie bardzo, bardzo, bardzo mocno.
-Nareszcie-wykrzyknęła mi prosto do ucha.-Mówiłam, ze będziecie do siebie pasować. Oboje jesteście dla siebie stworzeni! To była kwestia czasu...
Zatkałam jej usta dłonią. Potok słów, który wylewał się z niej mógł mnie pogrążyć.
-Chodź do szkoły, gaduło-wstałam i ruszyłam do kuchni.-Masz przecież z kimś porozmawiać.
-No tak...-posmutniała.
Wiedziałam, że Jack będzie w kuchni. Zawsze, kiedy do mnie przychodził, a ja nie byłam gotowa szedł do kuchni i coś jadł. Ciekawe, gdzie mu się to wszystko odkładało. Zanim jednak zdążyłam do niego dotrzeć wyprzedziła mnie Anka, która popędziła obok mnie niczym struś pędziwiatr i już stała przytulona do JAck'a, który wpatrywał się w nią, a potem przeniósł wzrok na mnie i spojrzał pytająco.
Wzruszyłam ramionami i odkleiłam moją siostrę od niego, co okazało się trudnym zadaniem.
Potem ruszyliśmy do szkoły w przyjemnej atmosferze. Szliśmy z Jack'iem za ręce, w które z uśmiechem wpatrywała się Anka. Kiedy dotarliśmy do bram, dostałam całusa na pożegnanie i weszłam do budynku. Miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam. O czymś ważnym...Odblokowałam telefon i już wiedziałam o co chodzi. Zapomniałam pójść do teatru. Nie sądziłam, że pani Gronige będzie robiła mi przez to wyrzuty, ale i tak było mi z tego powodu przykro.
Dzień jak co dzień-minął spokojnie. Dziewczyny cały czas wypytywały mnie o dziwne rzeczy typu: Jak dobrze Jack całuje? albo Czy zrobiliśmy coś więcej?. Starałam odpowiadać się obojętnie, ale na samo wspomnienie o chłopaku robiłam się czerwona i nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek miałam wrażenie, że to dźwięk oznaczający wolność. Wybiegłam przed szkołę i spostrzegłam Jack'a. Ale oprócz niego widziałam też Anie uporczywie rozmawiającą z Hansem. Podeszłam do nich. Hans nie zawsze nad sobą panował, a ja nie chciałam by moja siostra cierpiała bardziej niż to było konieczne.
-Ania?-złapałam ją pokrzepiająco za ramię.-Wszystko w porządku?
-Tak.-powiedziała i spojrzała na mnie błagalnie.-Elsa, mogę załatwić to sama?
Chciała mi pokazać, że jest silna. Nie mogłam jej tego zabronić. Uśmiechnęłam się tylko i pokiwałam głową. Potem ruszyłam do Jack'a. Ale wychodząc słyszałam jak Ania podnosi głos.
-Hej!-przywitał mnie szerokim uśmiechem.
-Hej...-przytuliłam się do niego.
-Co jest, słońce? I czemu mam wrażenie, że chodzi o Anię?
-Nie do końca chodzi o nią. Chociaż trochę tak. A dokładnie o tego rudego dupka, z którym się spotyka.
Zobaczyłam jak Hans potrząsa Anką, już chciałam podejść, ale się powstrzymałam i ukryłam twarz w bluzie chłopaka. Mogłam poczuć jego wspaniały, świeży zapach, a to, że gładził mnie po włosach uspokajało mnie. Uniosłam się na palcach i pocałowałam go krótko w usta.
-A teraz chodź.-pociągnęłam go w stronę najbliższego supermarketu.-Musimy kupić lody, czekoladę, ciastka, colę, czipsy i...w sumie dużo słodkiego, co z pewnością pójdzie nam w dupę.
-Okej, ale...po co?-spytał zdezorientowany.
-Widziałeś tą akcję?
Kiwnął głową.
-No właśnie...słuchaj, już to przerabiałam. Wróci do domu, najpierw będzie płakać, a potem będzie żądała cukru.
-Robiłem rano kontrolę waszej lodówki. Myślę, że była dość...zapełniona słodyczami.
-Myślisz, że kilka lodów, czekolada i cukierki jej wystarczą? Otóż nie. Ona potrzebuje konkretnych lodów czekoladowych, truskawkowych lub waniliowych. Albo ich wszystkich. I czekolady we wszystkich smakach. A poza tym jak ona je, ja też, więc sam rozumiesz...Zdecydowanie musimy się obkupić.
Kiedy wychodziliśmy z supermarketu ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów. W domu śmialiśmy się i żartowaliśmy. Potem, czekając na Ankę oglądaliśmy jakieś denne filmy. A mówiąc "oglądaliśmy" miałam na myśli ja jadłam lody i wysłuchiwałam komentarzy Jack'a na temat gry aktorów, niespójności fabuły, czy rzeczy typu: "Czemu ta laska ma takie duże cycki?". Potem do domu przyszli moi rodzice zastępczy, ale nawet nie raczyli zapytać co ta za chłopak, z którym przytulam się na kanapie. Jack był zdziwiony. Nie wiedział, że nie są moimi prawdziwymi rodzicami. Nie wiedział o mojej królewskiej przyszłości, ani o mocy. Nie chciałam mu mówić. Nie teraz. Ufałam mu, ale chciałam się nim nacieszyć, zanim ucieknie. Znałam już to. Był tylko jeden chłopak, który o tym wiedział. Jedyny, którego naprawdę kochałam. I który kochał mnie. Wspomnienie o Peterze spowodowało ukłucie w sercu. Jack najwyraźniej to zauważył, bo przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej i zaczął głaskać po plecach.
-Co się dzieje?-spytał.
Miałam szansę mu powiedzieć teraz. O mojej przeszłości szczególnie. Ale...ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Chciałam to zostawić za sobą. Nie rozdrapywać starych ran. Uśmiechnęłam się.
-Nic.-powiedziałam.-Po prostu...Anki jeszcze nie ma i...martwię się.
-Hej...-złapał mnie za podbródek, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia mu w oczy.-Nic jej nie będzie. Potem Elisabeth i Tim poszli spać. Nawet nie zauważyłam, kiedy sama zaczęłam zamykać oczy i po chwili odpłynęłam w świat snu.
Obudziło mnie dudnienie do drzwi. Przestraszona podniosłam głowę.
-Jack...-próbowałam obudzić chłopaka, który leżał mi na stopach.-Jack, wstawaj!
Mruknął coś tylko i przytulił się do moich stóp jeszcze bardziej. Przewróciłam oczami. Napięłam mięśnie i z całych sił zrzuciłam go z kanapy.
-Co jest?!-krzyknął, ale uciszyłam go natychmiast.
-Leżałeś mi na stopach.-znów stukanie.-Ktoś puka, a ja muszę iść otworzyć.
-Co?! Nigdzie nie idziesz! A jak to jakiś psychopata?!
-Daj spokój. Idziemy.
Wiedziałam, ze chce mnie zatrzymać, ale ja nie znosiłam sprzeciwu. Nie bałam się. Szczególnie, że nie odstępował mnie na krok.
Podeszłam do drzwi i usłyszałam głos. Głos dziewczyny. Otworzyłam z impetem drzwi.
-Ania!-krzyknęłam. Jednak przed drzwiami nie stała moja siostra, a wysoki, barczysty chłopak. Na jego ramionach wisiała Anka.
-DO pokoju.-powiedział stanowczym głosem. Pokazałam mu drogę, a kiedy dotarliśmy do jej pokoju położył ją najdelikatniej jak potrafił. Cały czas coś bredziła nieskładnie. Była pijana!
-Jest niepełnoletnia!-krzyknęłam.-Jak mogłeś dać jej alkohol. Zabiję...
-Hej, to nie tak!-zaczął się tłumaczyć.-Niedawno przyszedłem na swoją zmianę. To nie ja ją upiłem, tylko mój znajomy. Kiedy zobaczyłem ją w tym stanie od razu ją stamtąd zabrałem. Przysięgam!
-Boże, bardzo ci dziękuję. Elsa-podałam mu rękę.
-Kristoff.-uścisnął ją. Anka miotała się dalej na łóżku.
-Kristoff, proszę cię zostań z nią. Zaraz wrócę, dobrze?
-Nie ma sprawy. I tak do pracy już nie wrócę. Pewnie wywalą mnie, jak dowiedzą się, co zrobiłem.
-O nic się nie martw. nie stracisz pracy. Obiecuję.
Wyszłam z pokoju zostawiając drzwi uchylone. Przed nimi stał Jack.
-No nieźle-powiedział.-Zostałbym, ale chyba nie za bardzo się tu przydam. Niech dużo pije. Najlepiej wodę.
Spojrzałam na niego. Był ideałem. Przynajmniej dla mnie. Przytuliłam go.
-Dziękuję.
Zrozumiał, że powinien wyjść i wyszedł. Oczywiście zanim to zrobił jego usta znalazły się na moich z pięć razy. Kiedy opuścił dom weszłam do kuchni. Wzięłam butelkę wody, szklankę i jakieś leki. Tim i Elisabeth nadal spali. Ich sypialnia była dźwiękoszczelna. Jakby nas zarzynali, nie usłyszeli by tego. Ale w sumie dobrze, że się nie obudzili i nie zrobili wyrzutów Ani. Wystarczyło jej wrażeń.
Po cichu weszłam po schodach i stanęłam przed drzwiami. Nie chciałam ich podsłuchiwać, ale nie chciałam też przeszkadzać. Jedno wynikło z drugiego,.
Kristoff klęczał obok jej łóżka i głaskał ją po włosach. Wpatrywał się w nią jakby była największym skarbem. Poruszyła się niespokojnie. Nachylił się nad nią i pocałował ją w czoło. Hans nigdy tego nie zrobił. Był pozbawiony uczuć. Kurdę, ten Kristoff coraz bardziej zaczynał mi się podobać.
Ale musiałam przerwać ten moment z ciężkim sercem. Weszłam do pokoju, a on nawet tego nie zauważył. Chrząknęłam
-Ja...my...ty....-zacząć się jąkać.-Ja nie ten....tylko...nic nie zrobiłem...
-W porządku. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję i niczym się nie martw. Nie stracisz pracy.-Położyłam rzeczy, które miałam w rękach na stoliku obok łóżka. Wzięłam jakąś kartkę i długopis, a następnie zapisałam na niej swój numer.-Proszę-podałam mu kartkę, którą przyjął od razu.-Tu masz mój numer. W razie problemów dzwoń.
-Dziękuję i dobranoc.
Odprowadziłam go do drzwi, a potem pożegnałam się z nim. Kiedy wróciłam do pokoju Anki nie było w łóżku. Słyszałam za to dziwne odgłosy w łazience i od razu wiedziałam gdzie jest. Weszłam tam i ujrzałam ją pochylającą się nad toaletą. Nie mogłam dużo zrobić. Jedną ręką trzymałam jej włosy, drugą głaskałam po plecach.

Przepraszam, że tak późno. Alr przechodziłam załamanie psychiczne. Błagam o wybaczenie :*

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz