Rozdział 33

460 36 4
                                    


Rozdział zawiera scenę +18, więc jeżeli nie lubisz czegoś takiego to omiń. Dziękuję i zapraszam ;)

Elsa

Kiedy umierało jakieś dziecko płakałam cały dzień, a potem całą noc siedziałam na parapecie i patrzyłam na widok za oknem. Potem zbierałam się, szłam na pogrzeb i żyłam dalej.

Chciałam położyć się na ziemi i płakać, ale poczułam jak unoszą mnie czyjeś ramiona. Wtuliłam się w chłodne ciało i zapłakałam głośno. Chwilę potem leżałam już na łóżku w objęciach Jack'a. Głaskał mnie po plecach i całował w głowę. To było przyjemne. Ale ból po stracie Liana nie zelżał.

Dziękowałam mu w myślach, że nic nie mówił. Gdyby zacząłby mnie uspokajać zdecydowanie by mi to nie pomogło. Ale on wiedział doskonale co robić. Dawał mi możliwość wypłakania się i byłam mu za to bardzo wdzięczna.

Czas mijał, a moje łzy powoli schły. Byłam osłabiona i dosłownie osuwałam się w ramionach chłopaka. Moje ciało się odwodniło szczególnie, że nie piłam tego dnia nic poza filiżanką kawy. Nie miałam siły nic zrobić. Wpatrywałam się w przestrzeń. W mojej głowie przewijał się tylko obraz uśmiechniętego chłopca, który lubił dżem truskawkowy i miał przenikliwe, jasne oczy. Zawsze, kiedy nimi na kogoś patrzył, wydawały się błyszczeć białą poświatą. Dzieci pytały go, czy inaczej widzi przez te oczy. On odpowiadał, że nie. Ale widział świat na swój własny, magiczny sposób. Kiedyś powiedział, że kiedy za oknem pada deszcz on wyobraża sobie, że jest niewyobrażalnie mały, a te odgłosy to tysiące małych mróweczek. Kiedy grzmiało, jakiś człowiek deptał ich malutki świat. Byłam pewna, że gdyby mógł dorosnąć zostałby pisarzem.

Poczułam jakiś ruch obok siebie. Nie poruszyłam się, ale wróciłam do rzeczywistości. Kątem oka dostrzegłam, że Jack podnosi się i wychodzi. Nie miała siły podążać za nim wzrokiem. Byłam zbyt zmęczona.

Po kilku minutach wrócił. Z jakąś tacą. A potem usiadł na przeciwko mnie i złapał za dłonie.

-Elsa-zaczął powoli-musisz się czegoś napić. I coś zjeść. Możesz się odwodnić. Przez 6 godzin się nie ruszyłaś. Musisz się nawodnić.

Pokiwałam lekko głową, ale jego słowa nie dotarły do mnie. Nie wiedziałam co powiedział. Ale wtedy on podał mi kubek pełen herbaty. Upiłam łyk i poczułam, jak przepływa przeze mnie ciecz. Upiłam jeszcze jeden i poczułam mdłości. Na widok kanapek, które Jack podstawił mi pod nos, odwróciłam głowę i położyłam się.

-Daj mi spokój. Chcę odpocząć-powiedziałam tylko nim zasnęłam.

Kiedy się obudziłam za oknem zachodziło słońce. Czułam się dużo lepiej. Byłam głodna, ale wypoczęta. Jack'a nie było obok mnie, ale kanapki, które wcześniej mi przygotował nadal stały obok łóżka. Rzuciłam się na nie wygłodniała.

PO skończonym posiłku Jack nadal się nie pojawił. Postanowiłam wziąć prysznic. Zawsze to pomagało mi w zapomnieniu. Woda spływała po mnie mocząc moje włosy. Jeżeli w moich oczach pozostały jakieś łzy, popłynęły wraz z wodą. Nie szlochałam już głośno, a jedynie uwalniałam się ze szpon smutku.

Kiedy wyszłam spod prysznica owinęłam się grubym ręcznikiem. Wytarłam włosy, a kiedy przeschły, rozpuściłam je. Spodziewałam się, że spędzę ten wieczór na parapecie, z kubkiem kakao w dłoniach i otulającym mnie sweterkiem.

Zdziwiłam się więc, kiedy zobaczyłam, że Jack siedzi na moim łóżku. Kiedy mnie zobaczył zamarł, a jego wzrok zaczął błądzić po moim ciele. Od nóg, pokrytych bliznami, po ramionach, którymi ciasno obejmowałam ręcznik, aż w końcu kończąc na mojej twarzy. Uniósł się i klęknął na kolana.

-Elsa...-mruknął-podejdź tu.

Jego zachrypnięty głos sprawił, że nie mogłam mu odmówić. Kiedy się zbliżyłam, złapał mnie w talii i przyciągnął.

-Powiedz stop, kiedy przekroczę granicę.-szepnął, zanim wpił się w moje usta.

Jego usta przesuwały się po moich błyskawicznie, jakby brakowało mu czasu. Jakby chciał mnie zjeść. Poczułam jak odchyla się do tyłu, a ja ląduje na nim. Jedną rękę zsunął z mojej talii i przeniósł się na nagie udo. Sapnęłam, kiedy dotknął mojej blizny. A wtedy on odwrócił się zgrabnie i teraz to on leżał na mnie.

-Nawet nie wiesz, jak na mnie działasz.-powiedział, a jego usta zsunęły się na kącik moich ust, potem na szczękę, aż zaczął tworzyć szlak pocałunków na mojej szyi. Z moich uleciał cichy jęk, kiedy zaczął całować mój dekolt. Tymczasem jego druga ręka wsunęła się pod mój ręcznik.

Zadrżałam i zamarłam, a on podniósł głowę, patrząc na mnie pożądliwie.

-Mam przestać?

Chciałam odpowiedzieć tak. Ale nie dlatego, ze nie byłam gotowa. Nie dlatego, że byłam dziewicą. Nie dlatego, że nie chciałam tego z Jack'iem. Nie dlatego, że mu nie ufałam. Więc dlaczego? Nie znałam odpowiedzi. Moje ciało i ja chciało tego.

Pokręciłam przecząco głową, a wtedy on rozsunął mój ręcznik.

Całował każdy skrawek mojej skóry. Powtarzał, że jestem piękna. Ze mnie wielbi. Kiedy docierał do jakiejś blizny, całował ją czule i mówił:"Przepraszam", jakby to była jego wina.

W końcu i on się rozebrał. Nieśmiało przesuwałam palcami po jego mięśniach, a one napinały się pod moim dotykiem. Jego skóra była tak niesamowicie zimna. I choćbym chciała, nie mogła bym oderwać dłoni.

Kiedy we mnie wszedł poczułam niewyobrażalną rozkosz. Krzyknęłam głośno, a on nie przestawał mnie całować. Kiedy zaczął się poruszać w moim wnętrzu, wydawało mi się, że straciłam przytomność. Jakbym była w innym świecie. W świecie, gdzie byłam tylko ja i Jack.




Heeeeej!!!

Spóźniłam się. I to tak hardo. Przepraszam, ale miałam dość...dziwny dzień. Ale do rzeczy...

Mam wrażenie, ze ten rozdział jest tak dziwnie paradoksalny. Elsa miała bardziej męskie podejście niż Jack o_O: Pieprzyliśmy się. No spoko.

Ale jej perspektywę pisałam przez spotkaniem z przyjaciółką, a Jacka po. Moze to dlatego ta zmiana.

Aczkolwiek rozdział jest i kończymy nim maraton. A ja robię krótki urlop ;P

Pozdrawiam ;*

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz