Rozdział 29

368 36 7
                                    


Stał tam i patrzył. Mnie brakowało tchu, a on patrzył. Dlaczego się nie odzywał? Dlaczego nie podszedł? Dlaczego tylko tam stał i patrzył na mnie z tak ogromnym bólem i utęsknieniem w oczach, że zrobiło mi się słabo? Nie rozumiałam tego na początku. Ale potem dotarła do mnie prawda. Bolesna prawda. Nie chciał mnie znać. To, że mnie zobaczył, to przypadek. On mnie nie chce. I mimo, że moje ciało lgnęło do niego, musiałam się uspokoić, ponieważ on mnie nie chciał.

Wróciłam do zbierania zabawek. Przecież nie mogłam zachować się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka. Chociaż bardzo chciałam do niego podbiec i przytulić. Ułożyłam wszystkie zabawki na półkach w sali z zabawkami, podczas gdy on, nie ruszył się choćby o centymetr.

Idź już sobie. Błagam.

Szybko uciekłam do mieszkania szpitalnego. Ociągałam się z ubieraniem i błagałam w myślach, by sobie poszedł. Musiał sobie iść. Patrzenie na niego było zbyt bolesne. Gdyby...gdyby chciał się odezwać...Nie, nie chciałam o tym myśleć.

-Halo-o? Ziemia do Elsy...-mignęła mi przed oczami dłoń Sophie.

-Przepraszam, zamyśliłam się. -powiedziałam i wróciłam do ubierania.

-Stoisz tu dobre kilka minut i zapinasz ze cztery guziki. Widzę, że coś jest nie tak.

-Nie, wszystko okej. Ja tylko...zastanawiałam się nad czymś.-powiedziałam ostrożnie, unikając jej wzroku.

-Posłuchaj, ja wiem, ze nie zastanawiałabyś się nad czymś w ten sposób. Czy chcesz o tym...

-Nie! To znaczy...muszę już iść. Widzimy się jutro. Pa!

Świetnie.

Najpierw musiałam uciekać przed Jack'iem, a teraz jeszcze przed Sophie. Boże! Ten dzień nie mógł być gorszy. Na szczęście kiedy wyszłam na korytarz, Jack'a już nie było. Odetchnęłam z ulgą i wysiliłam się na uśmiech, by pożegnać panią z portierni. Nie było jej tam jednak. To dlatego chłopak dostał się tutaj. Pani Loreen nie wpuszczała tutaj byle kogo. Nawet rodzice musieli mieć przepustki. Taki ktoś jak Jack zostałby przegoniony w pierwsze 10 sekund.

Kiedy wyszłam na chłodne powietrze odetchnęłam głęboko. Jedyne o czym marzyłam to ciepła herbata, sweter i parapet... Ale oczywiście nigdy nie możemy mieć tego, czego pragniemy. Na chodniku, centralnie przed drzwiami stał Jack.

Jeszcze bardziej świetnie.

Nakazałam sobie zachować spokój i po prostu go zignorować. Jednak jego palący wzrok zdecydowanie mi przeszkadzał. Nie miałam auta, bo o wiele bardziej wolałam robić sobie spacery do pracy, szczególnie, że nie miałam aż tak daleko. Ale teraz przeklinałam się, że go nie mam. Chciałam jak najszybciej uciec spod oczu chłopaka, więc szybko podążyłam do domu. A on podążyła za mną.

Czego on chciał?! Nie mógł zostawić mnie w spokoju? Dlaczego podążał za mną krok w krok, ale nie odezwał się oni słowem?

W końcu stanęłam przed bramą domu. A on stał tuż za mną. Odwróciłam się do niego.

Z jego twarzy nie mogłam wyczytać żadnych emocji. Był wobec mnie zupełnie obojętny. Przyszedł tu, by się zemścić? By wygarnąć mi, jaka jestem beznadziejna?

-No co?-spytałam w końcu. Zamrugał szybko, a mi wydawało się, że jakaś emocja przemknęła po jego oczy, ale potem znów nałożył swoją maskę. No proszę, cóż za ironia losu, kiedyś to ja nakładałam maskę zimnej suki, a teraz robił to on.

-No co?-odezwał się wreszcie, a przez moje ciało przebiegł dreszcz w reakcji na głos, którego nie słyszałam tak dawno.-No co?! Minęły dwa lata! Dwa. Pieprzone. Lata! A ty tu stoisz i po prostu pytasz: "NO CO?"?!

-Czego ode mnie chcesz?!

-Czego chcę?! Elsa, znajduje cię po dwóch latach, a ty mnie pytasz, czego chcę?!

-Założę się, że w ogóle nie szukałeś. Z resztą...i tak byś mnie nie znalazł. Mrok dobrze mnie ukrył...

-Nie wymawiaj jego imienia w mojej obecności!-ryknął, a ja się wzdrygnęłam.

-Jak śmiesz?! Uwięził mnie, katował, nie wypuszczał na powietrze, a ty masz czelność mi mówić, żebym nie przypominała jego imienia?! Nie rób z siebie ofiary, którą nie jesteś!

-Możesz przestać?!

-Przestać co, Jack?! Co mam przestać?!

-Przestań mi mówić, jak bardzo cierpiałaś! Przestań wypominać mi, jak bardzo głupi byłem. Przestań ukazywać mi moją bezsilność...

Wmurowało mnie. O czym on gadał?! Najpierw zjawia się znikąd, potem robi aferę w środku nocy przed moim domem, a teraz jeszcze gada o swojej bezsilności? Totalnie go przez ten czas porąbało?

-Wiesz co?-odezwał się nagle, wyrywając mnie z transu.-Pieprzyć to wszystko.

Zanim się obejrzałam jego usta gwałtownie wpiły się w moje. To było jak odnalezienie czegoś z przeszłości. Czegoś tak wspaniałego i nieziemskiego, że nie mogłam oddychać.

Jego usta delikatnie poruszały się na moich powodując uczucie zimna. Przebiegły mnie przyjemne dreszcze na to uczucie. Westchnęłam cicho oddając się przyjemnemu chłodowi. Dłoń Jack'a wylądowała na moim policzku, gładząc go delikatnie kciukiem. Druga zaś oplotła mnie w tali przyciągając mnie jeszcze bliżej.

-Nigdy...-powiedział Jack odrywając się od moich ust na kilka milimetrów, więc gdy mówił ocierał się o nie swoimi-...więcej...-musnął mnie mocniej.-...mnie...-prawie uznałam to za całus-...nie zostawiaj.-Teraz znów pocałował mnie naprawdę.

Musnął językiem moją dolną wargę, a ja otworzyłam usta i splotłam jego język z moim. Tak bardzo go pragnęłam. Tak bardzo pragnęłam Jack'a. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie rozumiałam sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, ale dłoń chłopaka głaszcząca mnie po policzku i jego język w moich ustach stanowczo zabraniały mi myśleć. W tamtej chwili po prostu go pragnęłam.

Ale wtedy on oderwał się ode mnie. Oddychaliśmy ciężko, a nasze oddechy się mieszały.

-Musimy przestać.-szepnął w końcu Jack. Pokiwałam głową, ponieważ mój umysł nadal przyćmiony był pożądaniem.-Teraz pocałuję cię po raz ostatni. A potem odlecę. Ale już cię nie zostawię. Wrócę rano. A ty śpij. Musisz się wyspać.

Znów pokiwałam głową, a on znów mnie pocałował. Teraz robił to powoli, nieśpiesznie i czule. Jakby chciał dokładnie mnie zapamiętać. Wiedziona jakąś odwagą wplotłam dłonie w jego włosy. Poczułam drobne śnieżki, które mimo dwóch lat nadal się tam utrzymywały.

-Dobranoc.-wyszeptał odrywając się ode mnie. Cmoknął mnie jeszcze w nos i odleciał.


OFICJALNIE ROZPOCZĘLIŚMY MARATON! 

Kolejny rozdział już jutro około 16:00! 

Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z ich spotkania. W końcu jakaś konkretniejsza scena miłosna.  Po tylu latach!!!! xD

Pozdrawiam i widzimy się jutro! ;*

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz