Epilog

394 31 5
                                    


Otworzyłam oczy. Przytulałam właśnie Jack'a tańcząc na środku sali. Mój mąż nie mógł spuścić ze mnie wzroku. MĄŻ. Właśnie dziś powiedzieliśmy sobie tak. A teraz, podczas pierwszego tańca, czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie.

Wszystko, co do tej pory się wydarzyło nauczyło nas, że nie mogliśmy czekać z tym wszystkim. Chciałam życia, jakiego zawsze pragnęłam. U boku mężczyzny, którego kocham, w naszym domu. Brakowało nam tylko dziecka, ale...może kiedyś, niedługo...

Wiedzieliśmy o krwi Scarlett niewiele. Leczyła choroby, ale dziewczyna miała jej w sobie zbyt mało, by ją pobierać. Być może to był skutek chorych eksperymentów Mroka, a być może miała tak od urodzenia. Ona sama nie była tego pewna.

Dobrze mi się z nią rozmawiało. Lata męki, przez które przeszła sprawiła że była pokorna i miała ciekawe podejście do życia. Nie było w niej ani krztyny zła, co utwierdziło nas, że była córką Strażnika. Poza tym chciała wiedzieć o swoich rodzicach jak najwięcej. Mówiła mi, że ma żal do ojca, ze ją zostawił, ale rozumiała, że chciał wrócić do swojej ukochanej. W tych słowach kryło się jakieś drugie dno, ale nie mogłam poznać o co chodzi. Mówiła, że bardzo przykro jej, że nie poznała matki. Widziała jej zdjęcia, ja też je widziałam. Była do niej zaskakująco podobna. Jedyne czym się różniły to odcieniem skóry i wiekiem.

Tak jak Scarlett była pewna, tak bardzo nie ufaliśmy Sedricowi. On sam nie chciał z nami rozmawiać, a ilekroć zapytałam o nią dziewczynę, rumieniła się i zmieniała temat. Tę dwójkę coś łączyło, ale nie mogłam rozgryźć co to było...

-To nasze wesele, gdzie odleciałaś w najszęśliwszym dniu każdej kobiety?-zapytał Jack łapiąc w swoje palce mój podbródek.

-Moim najszczęśliwszym dniu?-droczyłam się.-A już myślałam, że to też twój najszczęśliwszy dzień...

-Nasz. To nasz najszczęśliwszy dzień.-powiedział obejmując mnie mocno w pasie. Piosenka już się skończyła, a kilka par wkroczyło na parkiet. Widziałam w tłumie Sophie, która uśmiechała się radośnie do jakiegoś chłopaka. Scarlett i Sedric również tańczyli w ciemnym rogu. Przywykliśmy, ze nie lubili światła i rozgłosu. Cóż, czego się spodziewać, po ludziach, którzy całe swoje życie spędzili w podziemiach...

Jack pociągnął mnie na balkon wychodzący na piękny ogród. Stanął za mną i objął mnie od tyłu. Oparł głowę na mojej i razem wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce.

Ta uroczystość nie była idealna. Brakowało mi tu mojej rodziny. Mojej Ani.

Miesiąc temu napisaliśmy do niej list. Królestwo Arendelle pozostawało bez władcy, a ja nie mogłam zasiąść na tronie. Byłam nieśmiertelna i nie mogłam rządzić państwem przez wieki. Królestwo potrzebowało silnej dynastii, potomków i reform. Ania zapewniłaby to. Razem z tą wiadomością wysłaliśmy jej zaproszenie na nasz ślub.

W wiadomości zwrotnej napisała, że obejmie tron, bo tego chcieli by rodzice. Osiągnęła pełnoletność i razem z Kristoffem zamierzali zasiąść na tronie. Odesłała też zaproszenie, na którym napisała: "Dopiero wtedy, kiedy powiesz prawdę".

Moja własna siostra mi nie wierzyła. Nie zjawiła się w najważniejszym dniu mojego życia. Bolało.

-Nadal coś jest nie tak.-Jack musiał zobaczyć mój wyraz twarzy.-Nie mogę na ciebie patrzyć, kiedy tak się smucisz...

-To zamknij oczy.-mruknęłam, na co ten się zaśmiał.

-Wtedy musiałbym stracić widok najpiękniejszej kobiety na świecie.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz