Rozdział 6

765 64 4
                                    

Cały czwartek o tym rozmyślałam. O randce. To nie tak, że się bałam. Ja nigdy się nie boję. Po prostu...tak dawno nie byłam na randce. A poza tym praktycznie nie znałam Jack'a. Jedyne, co o nim wiedziałam to to, że miał białe włosy, był wkurzający i zabójczo przystojny. No dobra, musiałam to przyznać. Ale to, że był przystojny, nie oznaczało jeszcze, że będzie moim potencjalnym partnerem.
W piątek w szkole byłam rozdrażniona i zdezorientowana. Lekcje kończyłam o 16.00, a "randkę" miałam o 18.00. Musiałam wybrać ciuchy i...
-Elsa!-krzyknęła Astrid prosto do mojego ucha. Podskoczyłam ze strachu.
-Przepraszam-powiedziałam. Musiałam się ogarnąć.-Co mówiłaś?
-Mówiłam, że mam raka-powiedziała ze znużoną miną.-A wcześniej mówiłam o tym kolesiu, który się na ciebie gapi.
Potrząsnęłam głową.
-Jakim...-nie dokończyłam. Na przeciwko naszego stolika siedział Jack. Opierał głowę na dłoni i uśmiechał się. Wyglądał jak model z tych kolorowych magazynów z ciuchami. Przeczesał włosy dłonią i uśmiechnął się jeszcze szerzej odsłaniając swoje białe jak porcelana zęby. Następnie ułożył usta w słowa: "Osiemnasta. Pamiętaj.". Poczułam palące ciepło na policzkach i odwróciłam wzrok. Spojrzałam na dziewczyny. ich reakcja była równie śmieszna, co zawstydzająca. Astrid złapała się za głowę. Merida ukryła twarz w dłoniach. Punzie rozdziawiła usta, a Anka podskakiwała ze szczęścia. Westchnęłam i wstałam. Byłyśmy w stołówce, więc szybko skierowałam się do wyjścia. Mijając tych wszystkich ludzi, obściskujące się pary i roześmiane przyjaciółeczki zastanowiłam się, dlaczego ja taka nie jestem? Czy byłam aż tak...inna? Odpowiedź brzmiała: tak.
-O matko!-przy moim boku pojawiły się dziewczyny. Oczywiście Ania skakała ze szczęścia.-Ktoś tu ma chłopaka! Ktoś tu ma chłopaka!
Położyłam rękę na twarz i westchnęłam potępieńczo. Zapowiadał się długi dzień.
Cały czwartek słyszałam tylko i wyłącznie Ankę. Nawet, kiedy poszła do domu, ciągle do mnie wydzwaniała. W przeciwieństwie do mnie była w siódmym niebie. Piątek minął...zwyczajnie. Nie spotkałam Jack'a, znów poszłam do sali muzycznej i byłam dziwnie...szczęśliwa. A jednocześnie niepewna.
W domu zamknęłam się w pokoju na klucz ignorując pukanie Anki. Elisabeth nie przyszła ani razu zapytać się, co się dzieje. Nie winiłam jej. Byłam wdzięczna, że w ogóle nas przyjęła.
Założyłam okulary i otworzyłam szafę. Musiałam coś wybrać. Zaczęłam wyciągać i rozkładać ciuchy na łóżku, fotelach, a kiedy nie starczyło mi miejsca na podłodze. Na nic jednak nie mogłam się zdecydować. Postanowiłam zrobić najbardziej szaloną rzecz w życiu. Bardziej szaloną niż przekłucie języka igłą. Bardziej niż ucieczka ze szkoły. Bardziej niż bójka z chłopakami. Postanowiłam poprosić o pomoc Ankę. Otworzyłam drzwi i zapukałam do pokoju Anki.
-Tak?-otworzyła drzwi i zupełnie spokojnie zapytała. Znałam ją jednak i wiedziałam, że w środku pękała z radości.
-Mam prośbę-powiedziałam i dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się, czy to aby na pewno dobry pomysł.-Pomożesz mi coś wybrać?
-Tak!-pisnęła. Zaraz jednak odchrząknęła i wyprostowała się.-To znaczy...myślę, że znajdę trochę czasu. Chodź!
Jednak nie było tak źle. Zachowywała się spokojnie, jak na nią oczywiście i nie zadawała zbędnych pytań. Wybrała sukienkę z błękitną górą i biało niebieskim dołem. Do tego pasek z ozdobnymi kamieniami i szpilki. Spojrzałam na ciuchy.
-Nie uważasz, że...
-Nie!-przerwała mi. Zamknęła oczy i odetchnęła.-Chodź. Usiądź.-poprowadziła mnie do toaletki. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać moje włosy.-Posłuchaj, nie chcę wyjść na nadpobudliwą, albo nienormalną. Ja się po prostu cieszę. Jack jest świetny, naprawdę. Po za tym jesteś śliczna. Moim zdaniem nawet w dresie wyglądałabyś wspaniale. A jeżeli mu się nie spodobasz, kopnij go w dupę i olej go.
Spojrzałam na jej odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Czemu ty je prostujesz?-powiedziała. Zaskoczona zmianą tematu zmarszczyłam brwi i zastanawiając się o co jej chodzi.-Włosy? Dlaczego nie zostawisz je w spokoju?
Spuściłam głowę.
-Jak się tak kręciły powiedział, że mam kitową fryzurę.
-Kto?
-Jack.
Spojrzałam na nią. Zrobiła się czerwona i zacisnęła pięści.
-Och, Elsa...Jesteś jaka jesteś. Piękna, mądra, utalentowana. Jeżeli tego nie zauważy...
-Tak, wiem, mam kopnąć go w dupę i olać go.
Zaśmiałyśmy się. Złapała mnie za rękę.
-A teraz idź się przebierz i olśnij go.
Jak powiedziała, tak zrobiłam. Potem nałożyłam jeszcze niebieski cień do powiek i różową szminkę. Wy tuszowałam rzęsy i wyczesałam brwi. Byłam gotowa.
Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam nie najgorzej, ale martwiłam się o włosy. Wyglądały naturalnie, ale nic poza tym. Może Anka mnie za to zabije, ale wzięłam spinkę do włosów i spięłam je u góry. Może nie było to coś idealnego, ale nie wyglądały już jakbym nic z nimi nie robiła. Złapałam za torebkę i zeszłam na dół.
-Wychodzisz?-spytał Tim patrząc na mnie i odrywając wzrok od telewizora.
-Tak, ja...
-Elsa wychodzi na randkę!-powiedziała dumnie Anka pchając mnie naprzód.
-Tylko nie przychodź za późno!-krzyknęła Elisabeth z kuchni.
-Dobrze!-odkrzyknęłam.
Spojrzałam na zegarek. Za 10 sekund miała wybić 18.00. Miał się spóźnić? Wątpię, żeby...
Wybiła 18.00 i w tym samym czasie rozległo się pukanie.
Otworzyłam drzwi, w których stał Jack. Miał na sobie czarną bluzę i brązowe spodnie.
-Wow-powiedziałam.-Jesteś punktualny.
Uśmiechnął się i zmierzył mnie od stóp do głów.
-Umówiliśmy się na osiemnastą, nie?
W tym momencie wybiegła przede mnie Anka.
-Ty pewnie jesteś Jack!-powiedziała i uścisnęła jego rękę.
-Tak, to ja. A ty pewnie jesteś ta sławna Ania?
-Tak, to ja. Elsa o mnie mówiła?
-Coś tam tylko wspominała-popatrzył na mnie, a potem znów skupił się na Ance.-Ale nie mówiła, że jeseś taka ładna.
Dziewczyna zarumieniła się i zachichotała.
-Nawet tak nie mów, bo Elsa będzie zazdrosna.
-Wcale nie!
Teraz oboje zachichotali. No tak, już go zdążyła polubić.
-Dobra, idziemy-powiedziałam.
-Elsa?-krzyknęła Anka, kiedy zachodziłam. Obróciłam się do niej.
-Tak?
Podbiegła do mnie i przytuliła.
-Pamiętaj-szepnęła-Jak ci się nie spodoba kopnij go w dupę i olej. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, jest boski.
Odwzajemniłam uścisk i odsunęłam się. Pomachałam jej i założyłam kurtkę.
-No, panie "punktualny ideał mojej siostry"-powiedziałam wsiadając do jego auta. Swoją drogą miał już prawo jazdy? Na 93% nie.- To gdzie jedziemy?
-Ustalmy, że to będzie niespodzianka. Nie mogę ci powiedzieć.
Potem nastało milczenie, które jednak nie trwało długo. Zapytał o siostrę, a potem rozmowa sama się potoczyła. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, zupełnie jakbyśmy nie jechali na pierwszą randkę. W końcu stanęliśmy na jakimś bezdrożu. Wyszedł z samochodu, więc zrobiłam, to samo. Co on kombinował?
Spojrzałam w niebo. Ujrzałam zorzę. Największą, jaką dotychczas spotkałam. Kolory mieszały się ze sobą tworząc przepiękny widok. Potem spojrzałam na Jack'a. Ewidentnie się spiął. Zacisnął szczękę.
-Co się dzieje?-spytałam. Popatrzył na mnie zmrużonymi oczami. Potem do mnie podszedł i złapał za ramiona.
-Muszę...coś załatwić. Wsiądź do samochodu i poczekaj na mnie, okej?-spytał. Kiwnęłam głową i ruszyłam do auta.-Aha i Elsa?
Odwróciłam się do niego. Sięgnął ręką na tył mojej głowy. Nie wiedziałam, co chciał zrobić. Tymczasem on złapał za spinkę i rozpiął ją. Moje włosy, jakby zyskawszy własne życie opadły falami na ramiona.
-Tak lepiej-powiedział cicho i uśmiechnął się. A potem odwrócił się i pobiegł przed siebie.
Wypuściłam głośno powietrze. Dopiero teraz zauważyłam, że je wstrzymywałam. Wsiadłam do samochodu i czekałam.
I czekałam.
I czekałam.
Po godzinie stwierdziłam, że nie wróci. I po godzinie uznałam go za największego dupka, jakiego stworzył Bóg. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Po półtorej godzinie byłam w domu. Nie zważając na Ankę, ruszyłam do swojego pokoju. Ściągnęłam szpilki i padłam na łóżko. Nie będę płakać. Nie będę płakać. NIE BĘDĘ PŁAKAĆ.
-Elsa?-Ania usiadła na moim łóżku i położyła dłoń na moich plecach.-Co się stało?
-Zostawił mnie w samochodzie-powiedziałam w poduszkę.-Musiałam wracać do domu na piechotę. Olał mnie, rozumiesz?
Przytuliła mnie mocno. Miała niesamowity dar pocieszania ludzi. Jej jeden uścisk potrafił poprawić mi humor. Ale nie potrafił zmazać tego wspomnienia.
-Jack to dupek.-powiedziała w końcu. Bolało mnie to, ale przyznałam jej rację.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz