Rozdział 8

656 56 7
                                    

W poniedziałek prawie o wszystkim zapomniałam. O nieudanej randce, o Jack'u, o dziwnym sekrecie Anki... Kiedy przyszłam do teatru próba trwała w najlepsze. Dzieci powtarzały swoje role, a nauczycielka poprawiała ich co chwilę. Nie byłam dziś specjalnie potrzebna.
Ale jak już wcześniej wspominałam, PRAWIE o wszystkim zapomniałam. Gdy tylko przekroczyłam bramę szkoły wszystko do mnie powróciło. Spojrzałam w górę, a moja torba, razem ze szczęką, wylądowała na ziemi. Na budynku, wysoko na samym środku było napisane: PRZEPRASZAM CIĘ ELSO. Moje oczy nigdy nie były otwarte tak szeroko. Jak on to zrobił? I...I jak to w ogóle było możliwe?!
-No, no, no... Czym sobie na to zasłużyłaś?-powiedziała Astrid podchodząc razem z resztą przyjaciółek.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Co...co to miało być? Marna próba przeprosin? Myślał, że nabazgrze trzy słowa i to będzie koniec?
-Nie wiem-powiedziałam podnosząc torbę z ziemi-ale mam to gdzieś.
-Elsa-odezwała się Merida łapiąc mnie za ramiona.-Masz TAKIE COŚ gdzieś? Boże...czy ty wiesz, co on zrobił?
-Nabazgrał na szkole trzy słowa?-powiedziałam głosem bez emocji.
-Eee...Merida?-odezwała się nagle Astrid-Ona nie wie. Dopiero przyszła.
Nie wiedziałam o czym mówią, ale wydawało mi się, że nie za bardzo mi się to spodoba. Spięłam się. Obie dziewczyny złapały mnie za rękę-Astrid za lewą, a Merida za prawą i pociągnęły mnie do szkoły.
Byłam zaskoczona. Nie. Byłam w głębokim szoku. Moje serce biło tak mocno, że bałam się, że dostanę zawału. Cała szkoła, szafki, ściany, podłoga, sufit, wszystko było porozklejane karkami z napisem PRZEPRASZAM CIĘ ELSO. Okej, to było całkiem niezłe.
-O matko!-podeszły do nas Anka i Roszpunka z uśmiechami na twarzy. Mówiła Roszpunka, a Anka była dziwnie milcząca. Zawsze to ona nawijała najwięcej.-O. Matko. O MATKO! Elsa, czy to nie jest cudowne?!
Spojrzałam zdezorientowana na Ankę i od razu wszystkiego się domyśliłaś.
-Wiedziałaś o tym!-powiedziałam zaciskając zęby.-To twój pomysł, prawda?
-Taaak...-powiedziała przeciągle moja siostra robiąc minę niewiniątka.-Ale Elsa, no spójrz...
-Nie. Wystarczy mi patrzenia.-syknęłam i opuściłam grupkę dziewczyn. Wszyscy patrzyli tylko na mnie. To było okropne. Nie mogłam pozbyć się ich szeptów. Nie mogłam uwierzyć jak mnie upokorzył. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobił.
Nie mogłam wytrzymać. Weszłam do jednej z klas i usiadłam na podłodze pod ścianą. Złapałam się za swoje kolana, oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy.
"Uspokój się"-powtarzałam w myślach. Poczułam, że moje palce pokrywają się szronem. Tego było za wiele. ZA dużo emocji na jeden dzień. Nie martwiłam się o to, że się ujawnię. O tym nie było mowy. Wszystko dzięki temu, że kiedyś skrzywdziłam Anię. Ironia losu, nie? Od tamtego czasu muszę zażywać "tabletki" na zatrzymanie mojej mocy. Nie używałam jej już od roku i kilku miesięcy. A ona nigdy się nie ujawniła.
Ale teraz....
-Elsa-usłyszałam męski głos. Podniosłam wzrok. Przede mną stał nauczyciel od muzyki w pierwszych klasach.-Dlaczego płaczesz?-spytał, a ja spostrzegłam się, że moje policzki były mokre. Płakałam?
-Nic...nic się nie stało-powiedziałam pociągając nosem.
-Chodzi o to, co zrobił Jack?-spytał i podał mi chusteczkę.
-Więc już pan wie...
-Trudno było nie wiedzieć, skoro porozklejał to wszędzie, nawet tam, gdzie uczniowie nie mają dostępu. To poważne przewinienie.
-Wylejecie go?-zapytałam i wstałam. Z jednej strony chciałam, by był jak najdalej mnie. Coś jednak mówiło, że wcale nie tego chcę. Jakiś cichy, wkurzający głosik w mojej głowie.
-Cóż...to zależy od ciebie. Jesteś wzywana do dyrektora. Zostałem wysłany, żeby cię znaleźć.
Popatrzyłam na niego. Ja miałam zdecydować?
-Chodźmy-powiedziałam i ruszyłam za nauczycielem.
Na korytarzu nie było już żadnego ucznia. Nie słyszałam dzwonka. Zazwyczaj mi się to nie zdarza. W końcu weszliśmy do gabinetu dyrektora. Po prawej siedział Jack. Nie patrzyłam na niego, ale byłam pewna, że ona patrzył na mnie. Usiadłam na krześle obok. I spojrzałam na dłonie. Szron zniknął. I bardzo dobrze.
-Panno Elso-zaczął dyrektor. Był młodym mężczyzną, jak na dyrektora. Miał ciemno-brązowe włosy i oczy. Twarz przybrała wyraz niezadowolonej.-Do naszej placówki chodzi 542 uczniów. 262 chłopców i 280 dziewczyn. Ale spośród tych dziewczyn jest tylko jedna, która ma na imię Elisabeth. Ty. Nie pozostaje więc nic innego jak uważać, że ten wandalizm jest oddany tobie.
Przybrałam obojętny wyraz twarzy.
-Zgodzę się z panem w zupełności.-powiedziałam. Okej, on znał się na matematyce, a ja znałam się na dyplomacji. Miałam to po ojcu.- Jestem pewna, że ten wybryk obecnego tu chłopaka jest "sprezentowany" dla mnie. Niestety, nic o tym nie wiedziałam. Jego zachowanie jest pozbawione mojej ingerencji.
Zmrużył oczy i spojrzał na mnie, apotem się uśmiechnął.
-Nie potrzebny ci adwokat-powiedział.-Sama jesteś o wiele lepsza. Nie wiem dlaczego wybrałaś kierunek muzyczny, skoro na pewno zostałabyś świetny prawnikiem.
-Panie McGrass, rozmawiamy tu o akcie wandalizmu, a nie mojej przyszłości.
-No tak. A więc do rzeczy. Pan Jack, nie chce powiedzieć ani słowa. Nie broni się, nie atakuje. Nie wiem co mam z nim zrobić. A skoro robił "to" dla ciebie, myślę, że powinnaś mówić za niego.
Jeszcze czego! Spojrzałam na Jacka. Siedział z założonymi rękami i wzrokiem wbitym we mnie. Miałam szansę się go pozbyć. Miałam szansę, by o nim zapomnieć. Teraz wystarczyło tylko go skazać. Ale irytujący głosik w mojej głowie odzywał się coraz głośniej. Zamknęłam oczy i potarłam skroń.
-Proszę pana, nie wiem dlaczego Frost to zrobił. Ale myślę, że odpowiednio się zrehabilituje, kiedy posprząta to wszystko. Oczywiście zachowanie również powinno zostać obniżone.
-Hm...Według mnie najmniejszą karą na jaką zasługuje jest zawieszenie w prawach ucznia lub wyrzucenie ze szkoły. Samo posprzątanie nic nie da.
-Niech więc tak będzie. Niech Frost zostanie zawieszony w prawach ucznia na trzy tygodnie.
-Wiesz, to dziwne, że nie nazywasz go po imieniu.
-Nie jesteśmy na ty. Ale znów pan zbacza z tematu, panie McGrass.
-Skoro według ciebie na to zasługuje, niech tak będzie.-powiedział, a potem zwrócił się do chłopaka.-Zostajesz zawieszony w prawach ucznia na trzy tygodnie. Oprócz tego jesteś zobowiązany do posprzątania tego bałaganu. Nie masz też szans na pozytywną ocenę z zachowania. Dziękuj pannie Elsie. Skończyłem.
Wyszłam pierwsza. Wybroniłam go. PO co top zrobiłam?! Upokorzył mnie. DWA RAZY. A ja tak po prostu go obroniłam.
-Elsa!-usłyszałam za sobą głos Jack'a.-Zaczekaj!
Zatrzymałam się. Ale nie odwróciłam. PO prostu czekałam.
-Dziękuję-powiedział.-Posłuchaj, ja...
-Nie.-powiedziałam stanowczo i odwróciłam się w jego stronę.-Pomogłam ci, ale to wszystko, Frost. Nie chodź za mną i daj spokój mnie i mojej siostrze.
-Ale...
-Nie. Za dużo namieszałeś.-powiedziałam i odeszłam. Nie chciałam go znać. Wysłałam Ance SMS-a i wróciłam do domu.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz