Dla zboczuchów

442 18 5
                                    

Przyszłość.


W końcu wszystko wróciło do normy. Nasze życie w końcu mogło trwać bez zagrożeń. Bez myślenia "Co będzie jutro?". Tylko tego pragnęłam. I w końcu, po tak długim czasie to dostałam.

Jack postanowił potraktować rolę Strażnika jako swoją pracę. Wychodził rano, a wracał po południu. Z resztą tak też się umówił z pozostałymi. Ja natomiast siedziałam w domu, bo ośrodek został usunięty. Teraz pomagałam przewozić antidotum do innych ośrodków na całym świecie. Była to substancja niezwykle cenna, dlatego musiałam obserwować i nadzorować jej przewóz przez cały czas.

Gotowałam właśnie obiad, kiedy usłyszałam trzask drzwi wejściowych.

-Jestem!-krzyknął Jack wchodząc do kuchni.-Mmm...Co tak pięknie pachnie?-powiedział, po czym przytulił mnie i pocałował w szyję.

-Spaghetti.-powiedziałam przechylając głowę, by miał swobodny dostęp do mojego karku.

-Nie, to nie to. To chyba jednak ty.-mruknął i ugryzł mnie kontynuując ścieżkę w stronę mojego ramienia.

-Jack, bo mi się przypali...-jęknęłam, kiedy jego ręka dostała się pod moją cienką koszulkę.

-Cały dzień byłem z dala od ciebie. Stęskniłem się. Jedzenie może poczekać, ale to nie.

Obrócił mnie i gwałtownie wpił w moje usta. Jego język niemal natychmiast wślizgnął się do moich ust. Żadne uczucie nie mogło się z tym równać.

-Wziąłbym cię tutaj...Ale chcę...cię całą...-dyszał pomiędzy pocałunkami.-Wskocz...na mnie.

Zrobiłam to, co kazał, a on zgrabnie złapał mnie za tyłek. Pisnęłam, kiedy ścisnął mnie za pośladek, a on zachichotał. Nie wiem jak to się stało, ale poczułam miękkie łóżko pod sobą.

-A teraz, słońce...-oderwał się ode mnie z błyskiem w oczach.-...się tobą nacieszę.

Złapał dół mojej koszulki, schylając się. Podciągał ją do góry całując odkrytą skórę. Po każdym dotknięciu jego ust czułam przechodzące przez moje ciało igiełki zimna. Podniosłam się odrobinę, by mógł całkowicie ściągnąć ze mnie koszulkę, po czym rzucił ją na ziemię. Pocałował moje ramię i powoli zsunął ramiączko. To samo zrobił z drugiej strony. Potem sięgnął do tyłu i rozpiął mój biustonosz i go również rzucił na ziemię. Pocałował rowek między piersiami a ja jęknęłam, chcąc by przyspieszył. On jednak nie miał takiego zamiaru. Powoli obcałowywał mój brzuch, dopóki nie natrafił na gumkę od dresów. Popatrzył do góry i uśmiechnął się łobuzersko. Poruszyłam się niespokojnie, bo napaliłam się przez te jego mizianki. Ściągnął moje spodnie i odrzucił je.

Zostałam tylko w majtkach, ale on postanowił się pobawić. Ucałował wnętrze moich ud idąc w górę, ale miejsce, w którym pragnęłam go najbardziej ledwie owiał swym zimnym oddechem. Złapałam się prześcieradła i jęknęłam przeciągle, kiedy w końcu zdecydował się ściągnąć moje majtki. I oczywiście nie mógł tego zrobić szybko, a powoli zsuwał je ze mnie całując w ślad za nimi.

Byłam całkiem naga, podczas gdy on cały czas w ubraniu. Nie podobało mi się to, ale kiedy zaczął całować moją stopę idąc w górę w końcu mogłam złapać go za włosy.

-Niech pan kończy to, co pan zaczął panie Frost.-rozkazałam.-I niech pan się w końcu rozbierze. SZYBKO.

-Och, uwielbiam kiedy się tak rządzisz, słońce-mruknął seksownie i przysięgam, jeżeli znów zacząłby wszystko przeciągać rzuciłabym się na niego. Jednak pozbył się ubrania szybciej niż myślałam. Znów się do mnie nachylił i w końcu jego usta znalazły się tam, gdzie najbardziej go potrzebowałam. Jęknęłam łapiąc go za włosy. Było mi tak dobrze...

-Nie spodziewałam się, że już jesteś mokra, słońce.-szepnął chrapliwie, po czym polizał mnie, a ja głośno jęknęłam.-Chyba będziemy musieli wszystko przyspieszyć.

Momentalnie znalazł się we mnie. Poczułam jak gładko we mnie wchodzi i jak mnie wypełnia i mimowolnie jęknęłam znów łapiąc prześcieradło.

-Nigdy mi się to nie znudzi.-wysapał Jack. Zaczął się we mnie poruszać, a ja czułam nadchodzącą rozkosz. Objęłam jego biodra nogami i docisnęłam, a wtedy ta rozkosz rozlała się po moim ciele.

Mój mężczyzna położył się obok mnie przyciągając moje ciało do swojego, nie wyszedł ze mnie, a ja byłam zadowolona, bo lubiłam go czuć wewnątrz siebie. Całował moją twarz, kiedy dochodziłam do siebie po otumaniającym, cudownym orgazmie.

-Wiesz, że jesteś piękna, prawda?-spytał, a ja otworzyłam oczy.

-Do czego dążysz co?-spytałam drocząc się z nim.

-Chcę mieć z tobą dziecko.

Zamarłam, ale tylko na chwilę. Od poronienia minęło tak dużo czasu... Mogłam mieć już dzieci. Antidotum pomogło. Nie bałam się, że je stracę. Nie tym razem.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Ugryzłam go w dolną wargę, a on zachichotał.

-Dobra.-powiedziałam, a jego twarz się rozpromieniła. Chwilę później pojawił się na niej zuchwały uśmieszek.

-Skoro tak-powiedział.-...to musimy popracować nad tym już teraz.

All I want...Pov. Elsa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz