Rozdział Jedenasty

4.2K 288 19
                                    

Zajęczałam , gdy ból z tyłu głowy przeszedł przez całe moje ciało. Połknęłam slinę, mimo wysuszonego gardła i zaczęłam się ruszać. Rozglądałam się do około siebie. Stwierdziłam że jestem w tej samej piwnicy, za pewne w tym samym domu co znalazłam Colina, tylko że nie on siedział na tym krześle przywiązany, tylko ja. Schyliłam głowę by zobaczyć jak jestem skrępowana. Zobaczyłam że moje nogi przy kostkach były przywiązane u podnóża nóg krzesła, a ręce przy nadgarstkach skrępowane z tyłu. Sznur był też opasany pod moim biustem oraz na udach, ktoś myślał że na pewno się wyswobodzę.

Niepewnie zaczęłam się ruszać. Za drzwiami usłyszałam szuranie a po chwili przekręcanie w zamku i otworzenie drzwi.

- Kto tam? - odezwałam się pierwsza. Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Czuć było od niego zapach innego wilkołaka, zapewne z innego stada. Mogłam jedynie dotrzeć że jest ubrany na czarno, a na jego twarzy była zawiązana bandamka. Miał jedynie widoczne oczy. - Kim jesteś? - zapytałam się go. Chłopak sprawdził tylko wszystkie węzły, jak bym miała zaraz dać dyla. Co za debil. - Hej! - krzyknęłam. - Kim jesteś? - powtórzyłam pytanie. Chłopak się nie odezwał tylko wstał i podszedł do drzwi. Musiałam coś zrobić. - Głuchy jesteś deklu?! - chyba usłyszał to co powiedziałam, jedynie zacisnął pięści. - Mam tak mówić. Co? - odparłam. - Deklu kochany, debilku mój słodki... - zaczęłam mówić. Chłopak odwrócił się i podszedł do mnie, oparł się dłońmi o moje uda. - Weź te brudne łapy psie.

- Teraz psie? - odezwał się. Hej!!! Ja znałam ten głos. Słyszałam go w moim poprzednim śnie. Zobaczyłam że oczy chłopaka zmieniły barwę na fioletowe.

- O mój boże! - pisnęłam z przerażenia. Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu z jednym z osobników z stada Vegasów. - Proszę nie rób mi krzywdy. - zaczęłam się wiercić. Chłopak jedynie wzmocnił uścisk na moich udach. Czułam jak zaraz mi siniaki miały powstać.

- Teraz się rozprawie z tobą. - odparł. - Będziesz cierpiała tak samo jak swoja matka, która zabiła mi rodziców.

- Co ty mówisz? - spojrzałam się mu w oczy. Cały czas miał fioletowe tęczówki, jego mięśnie drgały. Był bliski przemiany. Pamiętam jak mama mi opowiadała o pewnym chłopaku, był on dzieckiem mężczyzny oraz kobiety którzy chcieli skrzywdzić mi mamę. Zajarzyłam wreszcie. - Czy ty jesteś synem Felixa i Beatrice? - zapytałam się go. Chłopak odepchnął się od moich nóg i się odwrócił. Mogłam zobaczyć jak bandamka, którą miał na twarzy upadła na ziemie. Mój wzrok powędrował na nią.

- Musisz zginąć.- odparł i się przemienił. Od razu się na mnie rzucił.

~*~

- Matko boska. - poderwałam się do pozycji siedzącej. Znajdowałam się na moim łóżko, w moim pokoju, przykryta moim ulubionym kocem. Rozejrzałam się dokoła siebie. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak zanim musiałam uciekać z bratem. Zsunęłam nogi z łóżka, wstałam podchodząc do okna. Rozsunęłam zasłony i mnie oślepiło. Słońce było na tyle wyraźne, że mogłam sądzić że jest samo południe. Nadal czułam ból po jednej stronie szyi. Przejechałam dłonią po bolącym miejscu.

- Widać że już się wyspałaś. - odwróciłam się ujrzałam stojącego ojca w drzwiach. Nagle narosła w mnie wielka frustracja, że mogłabym rzucić się na ojca i go rozszarpać za to. Wzięłam głęboki wdech i wydech, odwróciłam się ponownie do okna. - Córuś, nie gniewaj się na mnie. - poczułam dotyk na swoim ramieniu. Strząchnęłam rękę ojca i go wyminęłam. - Elise, słońce.

- Żadne słońce tato. - odparłam. - Jak mam się nie gniewać na własnego ojca, kiedy zabrał mnie od osoby którą najbardziej pokochałam? No jak?

- Elise. Jesteś jeszcze na to za młoda. - odpowiedział?

- Ja? - wskazałam na siebie. - Za młoda? A mama? Miała osiemnaście lat kiedy było na nią narzucone przeznaczenie. - wykrzyczałam na cały pokój. - Wiem że na początku trochę się przeciwstawiała ale zrozumiała że musi to zrobić. Czemu ty tato nie pozwolisz mi na odrobinę szczęścia?

- Bo...

- Bo co? - zaczęłam wymachiwać rękoma ze złości.

- Bo nie chce abyś cierpiała jak matka. - odpowiedział i upadł na kolana. - Nie chce aby ktoś ci krzywdę zrobił, nie chce abyś płakała dnie i noce gdy stracisz kogoś ukochanego.. - jego głos się załamywał po woli. Ojciec nie wytrzymał i schował twarz w dłonie, słyszałam jak w nie łka. Nie wiedziałam co mam zrobić; z jednej strony jestem na niego zła i chce aby cierpiał, ale druga jest taka że nie mogę patrzeć na niego. Podeszłam do niego i ukucnęłam przed nim.

- Przepraszam. - powiedziałam. Wzięłam ojca za nadgarstki i odsunęłam jego dłonie od twarzy. - Rozumiem że mnie kochasz tato i dbasz o to abym była bezpieczna ale zrozum że jako każda nastolatka zakocham się w którymś momencie. - odparłam. Zarzuciłam dłonie na jego szyje i się wtuliłam. - Przepraszam że wykrzyczałam Ci że cię nienawidzę.

- Słońce ty moje. - ojciec ścisnął mnie mocno w pasie. Kochałam go od kiedy wziął mnie pierwszy raz na ręce, kiedy powiedziałam do niego tata. Znosił moje humory, oraz wybuchy złości oraz moje fochy jak czegoś chciałam ale nie mogłam dostać. Wtedy poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej, złapałam się za bolące miejsce. - Elise, córeczko. Co się dzieje? - wziął mnie w ramiona i głaskał po policzku. Cały czas trzymałam dłoń na klatce piersiowej. Musiał to zauważyć. - Jess! - ojciec ryknął na cały pokój. Można było poczuć jak podłoga drży. Do pokoju wpadła moja ciotka z wujkiem Billem.

- Luke, co się dzieje? - ciotka ukucnęła obok nas. Wtedy do pokoju wpadł Calvin i Carolyn, dziewczyna od razu pisnęła na mój widok. - Calvin wyprowadź ją stąd. - rzekła moja ciotka do syna. Calvin chwycił kuzynkę za łokieć i ją wyprowadził.

- Boli. Ciociu... - zwróciłam się do niej.

- Eli spokojnie.. - złapała mnie za dłoń. Głaskała mnie po zewnętrznej części dłoni.

- Co się dzieje? - usłyszałam głos mojego brata. Wszystko momentalnie przeszło, ból zniknął. Ciotka musiała to zauważyć i poprosiła Theo gestem ręki aby podszedł. Chłopiec od razu przytulił się do mnie. - Nie płać siostro. - odparł. - Wiem że Colin przyjdzie po ciebie. - powiedział na głos. Źrenice mojego ojca się zwęziły, ciotka w wujkiem patrzyli się na siebie a ja na to wszystko. Co mój brat miał na myśli? - Czemu Colin miał by przyjść po mnie?

~*~*~*~

Och ten mały Theo XD
Języka za zębami nie umie trzymać.
Co o tym sądzicie? Akcja powoli się rozkręca,
niedługo będzie jeszcze lepiej.

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz