Rozdział Dwunasty

4.2K 270 10
                                    

Ojciec wziął sobie do serca słowa mojego brata ze Colin przyjdzie po mnie i trzyma cały czas mnie pod kluczem. Jest to bardzo uciążliwe, nie wolno mi wychodzić poza dom, nawet na teren wokół własnego domu. Byłam na zmianę pilnowana przez ciocie oraz wujka, a nawet mojego kuzyna. Dzisiaj byłam pilnowana przez Calvina, ojciec z Jess i Billem musieli pojechać, podobno znaleźli trop mojej mamy.
- Calvin, proszę. - jęczałam chłopakowi od ponad godziny, aby wypuścił mnie na teren wokół domu. Chciałam zaczerpnąć jedynie świeżego powietrza. - Calvinnnn!!!
- Nie. - odparł, podrywając się z kanapy. Byłam o niego oparta i przez to wylądowałam na jego części. - Obiecałem twojemu ojcu i słowa dotrzymam.
- To tylko pięć minut. - wstałam, podchodząc do niego. - Będziesz tam ze mną. Proszę. - zaczęłam robić maślane oczka oraz podskakiwać, by się przymilić. Robiłam tak przez 10 minut, dopóki Calvin nie stracił cierpliwości.
- No dobra, leć się ubrać. Masz pięć minut. - odparł. Pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam na górę, po drodze sprawdziłam pokój brata czy śpi. Kiedy się upewniłam, że tak jest, wzięłam z pokoju sweter i zbiegłam na dół. Chłopak już czekał przy drzwiach, wsunęłam stopy w buty.
- Jestem gotowa. - powiedziałam, kiedy poderwałam się na równe nogi.
- Dobra, wychodzę z tobą, tylko nie rób żadnych głupstw. - odparł, przekręcając kluczyk w drzwiach. Czułam, się jak małe dziecko widząc pierwszy raz coś w życiu, ale od kiedy ojciec mnie pilnował, to tego mi brakowało. Drzwi się otworzyły, a ja od razu wybiegłam. Dobrze było czuć świeże powietrze, a nie tylko zapach domu. Zobaczyłam, że liście na drzewach zaczęły żółknąć oraz się czerwienić. Jesień nadchodzi. Kochałam tę porę roku.
- Dziękuję. - powiedziałam do kuzyna, kiedy stanął przy mnie.
- Podziękujesz mi za chwilę, macie 15 minut. - powiedział i odszedł.
- Macie? Co ty i kogo masz na myśli? - odwróciłam się za nim. Chłopak do mnie podszedł i spojrzał mi w oczy. Po chwili mnie odwrócił w kierunku osoby, której wyczekiwałam tak długo. 3 metry ode mnie stał Colin z plecakiem na plecach. Widziałam, że się uśmiecha, kiedy zaczęłam, biec do niego chłopak zrzucił z siebie plecach. A jak wpadłam, mu w ramiona to o mało nie przewróciliśmy się oboje. Oplotłam, go nogami w pasie a on mocno złapał, mnie w pasie przytulając do siebie. Nigdy nie czułam takiej więzi między sobą a drugą osobą, której najbardziej kocham. Oczywiście moi rodzice i brat są na pierwszym miejscu w moim sercu.
- Colin. - powiedziałam zapłakanym głosem w jego zagłębienie w szyi. Chłopak mnie odstawił na ziemię i wziął moją twarz w dłonie. - Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też. - pocałował mnie w nos. - Chciałem biec za tobą, wyrwać cię, żebyś została ze mną, ale straciłem przytomność, kiedy odjechałaś. Wybudziłem się chyba dzień później. - odparł. - Śniło mi się, że ktoś cię porwał i przetrzymywał w jakim starym domu, a potem...
- Czekaj. - zasygnalizowałam mu dłonią. - Miałam taki sam sen, tylko że ty tam byleś. Miałeś prawi zmasakrowaną twarz, a kiedy chciałam, cię uwolnić to ktoś tam wszedł i po chwili się na mnie rzucił jako wilk. - mówiłam z łzami w oczach. Colin przysunął się bliżej mnie i przytulił do swojego torsu. Kochałam go, choć naprawdę nasza znajomość była krótko. - Colin czemu nic nie mówisz?
- Bo zastanawiam, się co może być tego powodem. - odparł. Czułam, jak oparł swoją brodę o mój czubek głowy. Gładził mnie po plecach, czułam się wreszcie przy nim szczęśliwa i chętna do dalszego życia. Chciałabym, aby został ze mną już na zawsze.
- Elise. - usłyszałam głos kuzyna. Odwróciłam się i zobaczyłam, że nie stoi sam, plecami przybliżyłam się do Colina, ręką poprosiłam, aby objął mnie w pasie.
- Nie pozwolę mu odejść tato. - odpowiedziałam, kiedy go ujrzałam. Widziałam, że stoi wraz z ciocią i wujkiem oraz całą resztą rodziny. Zauważyłam uśmiechającą się Carolyn, zapewne cieszyła się, że go pozna.
- Mówiłem, abyś się nie wtrącał w nasze życie. - widziałam, jak ojciec zaczyna się trząść. Bałam się, że zaraz się na nas rzuci. Zaczęłam się cofać wraz z nim. - Nie masz prawa wyjść poza teren rezerwatu, nie masz osiemnastu lat.
- Uda mi się, a jeżeli nie to ucieknę od ciebie. - powiedziałam. - Gdyby mama była to by była po mojej stronie.
- No nie wiem, czy byłabym po twojej stronie Elise. - nie mogłam uwierzyć. Moja mama wyszła za ojca pleców, była cała i zdrowa. Miała jedynie zabandażowaną prawą dłoń, Colin mnie puścił i kazał iść do niej. Kiedy byłam na tyle blisko mamy, przytuliłam się do niej. Kiedy ostatni raz ją widziałam to były urodziny Theo, teraz od tego czasu minęły prawie dwa tygodnie.
- Wyrosłaś przez ten czas. - mama pocałowała mnie w czubek głowy. - Twoje włosy nawet nabrały bardziej rudawy kolor i ... - mama się nachyliła i powąchała mnie po włosach. - Pachniesz kimś innym. Czy ty przypadkiem nie przeszłaś przemiany?
- Tak mamo. Przeszłam przemianę. - odpowiedziałam.
- To za wcześnie, dziecko. - złapała mnie za ramiona. - Ty masz czerwone obramówki na tęczówkach, dziecko ty jesteś za młoda. - matka panikowała, jak by nie wiem co.
- Na co? - spojrzałam się na nią oraz na wszystkich. Dziwnie patrzyli się na mnie, jak bym coś narozrabiała albo gorszego. - Powiedz, bo nie wytrzymam.
- Wy.. wy... spaliście ze sobą. - odparła. Wtedy zrozumiałam, dlaczego miała takie sny bądź zaczęłam żywić mocne uczucia do Colina. Ciocia Jess pobiegła, do domu a wujkowie próbowali powstrzymać ojca, on się im wyrwał i pobiegł do Colina. Zrobiłam to samo.
- Zostaw go tato. - próbował go odepchnąć od Colina. Chłopak obrywał po twarzy. - Zostaw go! - krzyknęłam. I wtedy to ja dostałam z liścia od własnego ojca. Lekko się zachwiałam i upadłam, waląc głową o kamień, widziałam jedynie ciemność.

Perspektywa Colina

Myślałem, że zaraz oberwę od niego, popchnąłem go, aby oddalił się od niego.
- Tknąłeś moją córkę, zapłacisz mi za to. - próbował mnie uderzyć, ale ja zrobiłem unik i odskoczyłem od niego.
- Nie tknąłem, jej przysięgam. - powiedziałem. Ojciec Elise chciał mi jeszcze przyłożyć, ale zjawiła się matka dziewczyny.
- Dosyć! - spojrzała się na swojego męża. - Narobiłeś już za dużo, spójrz. - wskazała za sobą. Jakiś chłopak zapewne kuzyn podnosił Elise z ziemi, z czoła leciała krew dziewczyny. Stałem, jak wryty patrząc na to, czułem w sobie, że to moja wina, ale też, że boli mnie tak samo. Ojciec dziewczyny wziął ją od chłopaka i pobiegł do środka. Nie wiedziałem co mam robić. Przyjechałem tutaj po telefonie jej kuzyna Calvina, mówił, że ona nie je i chce widzieć tylko mnie. Spakowałem wszystko, co potrzeba i ruszyłem w drogę do dziewczyn, dziewczyny, którą obdarzyłem miłością.
- Rodzice wiedzą, że tutaj jesteś? - zapytała matka dziewczyny.
- Nie proszę pani. Spakowałem się i wyszedłem. - odpowiedziałem.
- Bierz plecak i chodź z nami do środka. - odparła. Chwyciłem plecak w dłonie i zacząłem iść obok jej matki. - Zapewne jesteś głodny i zmęczony po podróży.
- Trochę. - odparłem.
- To zaraz ci coś przyszykuję. - kobieta się uśmiechnęła. Elise ma szczęście, że ma taką matkę, ale moja jest też najukochańsza. Brakuje jej obecności dziewczyny. - Nie przejmuj się moim mężem on jest uczulony na punkcie Elise. Jest jego oczkiem w głowie.

~*~*~*~

I kolejny rozdział za nami.

Co wybieracie aby w następny rozdziale było: jakaś walka czy może coś gorszego? Albo obie rzeczy.
Piszcie i komentujcie.

Pozdrawiam LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz