Rozdział Dwudziesty Trzeci

3K 187 3
                                    

Po tym wszystkim zostałam ponownie zaniesiona na górę. W nocy byłam budzona kilkanaście razy aby podać mi leki czy zastrzyki. Tym razem nie miałam żadnego snu, tylko czysty spokój.
Rozbudzałam się powoli. Czułam jak na moje oczy padają promienie słońca. Chciałam podnieść dłoń kiedy poczułam że coś na mnie leży. Podniosłam powieki, ujrzałam dużo zabawek leżących na mnie. Na podłodze walały rownież zabawki. Domyśliłam się że to Theo. Próbowałam się podnieść kiedy do pokoju weszła mama.
- Już Ci pomagam. - odstawiła tacę na biurko. Zsunęła ze mnie zabawki i podłożyła mi poduszkę za głowę. Wreszcie było mi dobrze widzieć w pozycji siedzącej. - Przyniosłam tobie ulubione danie, zupę rybną.
- Mniam. - oblizałam usta. Chciałam podnieść ręce ale mama poinformowała mnie że nakarmi. Jadłam tak szybko że mama za mną nie nadążała karmić. - Dostanę jeszcze?
- Jasne, już idę. - chwyciła tackę z miską i wyszła. Po chwili do pokoju wpadł Theo z masą zabawek. Kiedy zobaczył że siedzę, upuścił zabawki.
- Elli. - krzyknął i ruszył z biegiem. Wspiął się na łóżko i przytulił się mocno do mnie. Poczułam lekki ból w brzuchu ale zignorowałam to.
- Cześć Mistrzu. - pocałowałam go w czubek głowy. Brakowało mi go, mojego młodszego braciszka. - Co robią tutaj twoje zabawki.
- Przyniosłem je żebyś mogła się nimi bawić ze mną. - odpowiedział. - Bo dawno tego nie robiłaś.
- Wiem mój mistrzu. - pogłaskałam go po głowie. - Jestem teraz chora i mam dużo kuku.
- Bardzo? - spojrzał się na mnie z smutnymi oczkami.
- Bardzo. - powtórzyłam. Do pokoju wróciła mama, zdziwiła się na jego widok.
- Mamo. Mamo, Elli ma dużo kuku. - skakał koło niej. Mama usiadła obok mnie, brat ponownie wspiął sie i usiadł obok niej. - Co to?
- Zupa. - powiedziała. Theo usiadł mi na kolanach i otworzył buzie. Przytaknęłam aby jego nakarmiła, jadł z smakiem.
Theo posiedział u mnie chwile zanim mama go zabrała ode mnie. Upierał się trochę ale dał za wygraną i wyszedł. Postanowiłam zdrzemnąć się dosłownie na minutkę, obudziłam się następnego dnia. Czułam się o wiele lepiej. Mama pomogła mi się umyć i ubrać w czyste ubrania.
- Mogę zejść na dół? - spojrzałam się na mamę.
- Wiesz jakie moje jest zdanie? - powiedziała. - Powinnaś poleżeć jeszcze kilka dni a nie dwa.
- Nie dam rady wysiedzieć bez nich. - miałam na myśli Colina, a chodziło mi także o kuzynostwo. Mama pokręciłam tylko głową. - Pójdę po kogoś. - położyła obok mnie sweter i wyszła. Chwyciłam go i próbowałam go na siebie założyć, włożyłam jedna rękę i przełożyłam prze głowę. Próbowałam włożyć druga rękę ale przeszył mnie ból w żebrach. Czułam się okropnie, jako wilkołak powinno mi się to szybko zrosnąć. Widać że miałam inaczej. Drzwi od pokoju się otworzyły i wszedł mój Colin.
- Pomożesz? - zapytałam się go. Uśmiechnął i podszedł do mnie, przełożył mi drugą rękę i naciągnął. - Dziękuję.
- Proszę bardzo . - nachylił się i pocałował mnie w usta. - Złap się za szyję. - powiedział. Zarzuciłam je na szyje a on wziął mnie ręce. Ostrożnie zszedł ze mną na dół. - Mam niespodziankę. - powiedział i wszedł do salonu. W salonie czekali jego rodzice, bracia bliźniacy oraz Jenna. Uśmiechnęłam się na ich widok. Colin posadził mnie na kanapie. Odrazu dosiadła się do mnie Jenn.
- Gratuluję kochana. - lekko mnie uściskała. Zdziwiłam się o co jej chodzi? Zdobiłam zdziwioną minę. - Braciszki, nie powiedziałeś jej?
- Co miał powiedzieć? - zwróciłam się do niej. Spojrzałam się rownież na mojego narzeczonego.
- Kiedy dwa dni temu zadzwonił do nas Colin z wiadomością że ci się oświadczył, spakowaliśmy się następnego dnia wszyscy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. - powiedziała jego matka. - Było trudno ale jesteśmy kochanie. Boże, będę miała wreszcie synową. - zaczęła się cieszyć. Podeszła moja mama i zabrała jego mamę ze sobą poszła rownież Jenna. Bliźniacy rownież mnie uściskali i wyszli z Calvinem i resztą. Zostałam tylko ja, Colin mój tata i jego ojciec.
- Wiesz co mas zrobić. - powiedział do niego i podał mi coś do ręki. Podszedł do mnie i ucałował mnie w oba policzki. Ojciec położył mu rękę na ramieniu i wyszli razem, zostawiajac nas samych. Colin chwilę postał daleko ode mnie zanim podszedł.
- Poprosiłem mamę aby to przywiozła bo muszę Ci go dać. - odparł i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną na jedno kolano. - Miałem ci coś powiedzieć ale jedno zdanie będzie chyba najważniejsze. - otworzył pudełeczko o wyjął z niego pierścionek. Prosty biały kamień był ulokowany na złotej obręczy. Colin chwycił moją lewą dłoń i nakierował pierścionek na palec serdeczny. - Eliso Rebeccko Hamilton Bailey wyjdziesz za mnie?
- Tak. - powiedziałam bez zastanowienia. Wsunął pierścionek na palec i pocałował go. - Nie żałuje że zapytałeś się mojego ojca.
- Dobrze zrobiłem. - powiedział. Wstał i usiadł obok mnie, do salonu wróciła nasza cała rodzina wraz z kuzynostwem i wujostwem.
- Kochanie. - powiedziała moja mama. - Zadecydowaliśmy się wraz z tatą i rodzicami Colina że złożycie sobie przysięgę małżeńską na wiosnę.
- Czemu tak szybko? - zapytałam się ich. Poczułam jak Colin łapie mnie za dłoń i spłata nasze palce.
- Chodzi o twoje bezpieczeństwo. - odpowiedział ojciec. - Jeżeli połączycie oba stady w jedno wtedy będziemy mieli wiekszą siłę na pokonanie syna Felixa. - mówił. Miał rację, jeżeli będziemy mieli połączone stada to jest większa szansa na znalezienie Christophera. Zapomniałam im powiedzieć.
- Muszę wam coś powiedzieć. - odparłam. - Ostatnio jak miałam sen wtedy po tym wypadku śnił mi się znowu on, syn Felixa.
- Co on mówił? Coś ważnego? - zapytała się mama.
- Nie nic nie mówił. Tylko zdradził jak się na prawdę nazywa.
- Jak? - odezwał się tym razem Colin. Wzięłam głęboko wdech i wydech, odpowiedziałem.
- Christopher. - powiedziałam. - Christopher Vegas.

~*~*~*~

Yey, mamy szczęśliwy rozdział.
Zapewne będę hejtowana za to, że tak w młodym wieku zrobiłam zaręczyny.
Przecież w realnym świecie i w innych opowiadań jest wiec Co? XD

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz