Rozdział Dwadziesty Szósty

2.6K 173 4
                                    

Po powrocie do domu poszłam na górę, aby się przebrać w cieplejsze ubrania. Zarzuciłam na siebie piżamę i weszłam pod ciepłą kołdrę, by się rozgrzać. Chciałam chwilę odpocząć, zanim zejdę, ale powieki same zaczęły mi opadać i zasnęłam w mgnieniu oka.

Obudziłam się kolejnego dnia, kiedy zaczynały padać promienie słońca przez okno. Rozciągnęłam się na całej długości swojego łóżka, kiedy byłam gotowa, zwlekłam się z łóżka i podeszłam do okna. Śnieg nadal pokrywał cały teren naszego domu. Ubrałam ubrania i zeszłam. Jak byłam na dole podeszła do mnie mama.

- Dobrze, że wstałaś. - powiedziała. - Miałam właśnie iść cię obudzić.

- A co się stało? - spojrzałam na zdenerwowaną matkę.

- Musimy porozmawiać kochanie. - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła. Zaprowadziła mnie do gabinetu Ojca. Czekał tam już z Colinem i jego rodzicami.

- A co państwo tutaj robią? - spojrzałam się w stronę teściów.

- Zawróciliśmy po telefonie twojego ojca. - oznajmił mi mój teść.

- Co tu się dzieje? - rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam, jak otwiera szufladę i wyjmuje coś z niej, po chwili rzuca zdjęciami na biurko.

- To się dzieje Elise. - powiedział. Podeszłam do biurka i wzięłam w dłonie zdjęcia, po chwili zamarłam. Trzy zdjęcia, na każdym dziewczyna leżała w kałuży krwi. - Christopher zaczyna działać jak swój ojciec. Zabija, bo nie dostał, czego chce.

- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam się własnego ojca. Nie mogłam się dopatrzyć w zdjęciach jakichś szczegółów.

- Przyjrzyj się dokładnie kochanie. - powiedział. Spojrzałam się ponownie na zdjęcia. Każda z tych dziewczyn miała długie rude włosy i jasną cerę jak ja. Były podobne do mnie. Zatkałam dłonią usta, by stłumić swój pisk. Ojciec, zauważając moją minę, wstał i podszedł do mnie. Zabrał ode mnie zdjęcia i rzucił je na biurko.

- Elise, słońce moje. Ten chłopak próbuje nas tylko nastraszyć. - przysunął mnie bliżej siebie. Objęłam go i zaczęłam cicho szlochać. - Nie płacz kochanie moje. - głaskał mnie po włosach. - Więc po rozmowie z twoją matką, Colinem i jego rodzicami postanowiliśmy, że wasz ślub nie odbędzie się na wiosnę.

- Co? Czemu, tato!? - oderwałam się od niego i podeszłam do Colina. - Powiesz coś?

- Wysłuchaj swojego ojca do końca. - odparł. Chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Odwróciłam twarz w kierunku ojca. Mogłam się jedynie szykować na najgorsze.

- Kochanie, wasz ślub odbędzie się na pewno, ale nie tego dnia co planowaliśmy. Pobierzecie się za tydzień w święta. - odparł. Byłam w szoku, w wielkim szoku. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć tacie, pościłam rękę swojego narzeczonego i podeszłam do okna. Wpatrywałam się w śnieg.

- Zostawimy was samych. - powiedział mój ojciec. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi i ciszę w pokoju. Kątem ucha mogłam, usłyszeć jak Colin się rusza, a po chwili staje przy mnie i obejmuje mnie w pasie.

- Wiesz, że miałam plany na tamten dzień? - powiedziałam. - Myślałam, że wtedy trawa będzie już zielona, że las obudzi się na ten wyjątkowy dzień. Nie, on musiał wszystko zepsuć.

- Nie zepsuje. - powiedział. Odkręcił mnie do siebie twarzą. - Elise, obiecuje Ci, że ten dzień będzie wyjątkowy. Że wszyscy będą jedynie patrzeć na ciebie, bo będzie najjaśniejszą gwiazdą tego dnia. Że wtedy zostaniesz moją żoną na zawsze. - powiedział i pocałował mnie w usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w jego zagłębienie. Cieszyłam się, że będzie już mój na zawsze za tydzień, ale czy dojdzie do tego?

~*~

Stałam przed lustrem w sypialni rodziców. Miałam na sobie białą sukienkę, którą podobno moja mama miała na sobie w dniu własnego ślubu. Nie mieliśmy czasu, by kupić innej. Wygładziłam dłońmi krawędzie sukienki. Usłyszałam otwieranie drzwi, obróciłam się i zobaczyłam mamę. Mama stała w drzwiach, trzymała cos w ręku.
- Mamo. - odparłam. Zamknęła drzwi i podeszła do mnie bliżej, mogłam wtedy zauważyć jej łzy w oczach. - Mamo? Stało się coś?
- Nie kochanie. - pokręciła głową. - Pięknie wyglądasz córeczko. Jak ja wtedy. - powiedziała. Spojrzałam się na swoje odbicie i mojej mamy. Miała, rację wyglądam, identycznie jak ona pamiętam, bo pokazywała mi kiedyś zdjęcia. Podniosła ręce do góry i wpięła w moje włosy welon. - Coś pożyczonego i niebieskiego. - podłożyła mi na dłoniach kolczyki. - Miałam Ci je dać na osiemnaste urodziny, ale przydadzą się teraz.
- Dziękuję mamo. - przytuliłam się do niej.  

~*~*~*~ 

Przepraszam, że tak późno ale rozdział dla was jest. 

Chcę was poinformować, że książkę będę kończyć wcześniej. 

Pozdrawiam LaGataOfficial.

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz