Rozdział Dziesiąty Cz.Druga

4.6K 289 17
                                    

Ubrałam się w czarne spodnie i jakąś kolorową bluzkę od Jenny. Specjalnie przygotowała mi to wszystko poprzedniego dnia. Osuszyłam włosy i związałam je w warkocza, zeszłam na dół. W kuchni siedziała matka Colina, która karmiła mojego brata, Jenna oraz bracia bliźniacy. Nigdzie nie było Colina.

- Gdzie jest Colin? - zapytałam się na głos.

- Zaraz wróci kochanie. - odparła jego matka. - Usiądź i zjedz śniadanie w spokoju. - postawiła przede mną talerz pełen jajecznicy z szynką. Aż poczułam, że mi ślinka cieknie, usiadłam i zaczęłam jeść. Jadłam, tak jak bym w życiu jedzenia nie widziała. Kiedy zauważyłam, że nie mam nic na talerzu, poprosiłam o dokładkę.

- No dziewczyno. - odpowiedział ojciec Colina. - Zaczynasz, mieć apetyt jak na wilkołaka przystało. Zanim się obejrzymy, będziesz silniejsza od mojego syna. - powiedział i nałożył mi dokładkę.

- Ja też taki będę! - krzyknął Theo. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy ponownie zjadałam i wstałam. Odstawiłam talerz do zlewu i chwyciłam brata za rękę.

- Będę na dworze z nim. - odparłam. Kobieta przytaknęła głową i wyszłam z Theo na dwór. Przed domem znalazłam jakąś piłkę.

- Kopiemy? -odezwał się mój brat. Podałam mu piłkę i kazałam zacząć, był uradowany. Biegałam za nim w kółko, wygrywał na wszystkie możliwe sposoby. - Dalej, dalej. - odezwał się, kiedy przystanęłam na moment. Zobaczyłam w oddali Colina, który rozmawiał ze swoim ojcem, po chwili zmierzał w naszym kierunku.
- Theo. Kopnij do Colina jak najmocniej. - odparłam.
- Jak potrafię? - spojrzał się na mnie zadziornie. Przytaknęłam głową. Odstawił piłkę na ziemie i zaczął cofać się, po chwili biegł i kopnął piłkę. Myślałam, że wceluje, chociaż w udo, ale on złapał piłkę w dłonie.
- Komuś piłka tutaj uciekła. - odparł Colin i oddał mojemu bratu piłkę.
- Nie uciekła, to Elise kazała mi kopnąć. - wskazał na mnie palcem. - Chciała, aby kopnął.
- Ja nic nie ma na swoją obronę. - odparłam i wyrzuciłam w górę ręce. Colin tylko się uśmiechnął i puścił mi oczko.
- Może tak piłka rzucimy w twoją siostrę? - zapytał się Theo. Nie czekałam na odpowiedź brata, bo jego byłaby na tak, po prostu zerwałam się do biegu a oni za mną. Słyszałam głośny i słodki śmiech mojego młodszego brata. Lubił mnie gonić, nawet kiedy mama krzyczała na mnie.

- Elise. - usłyszałam krzyk mojej matki. Byłam na dworze z moim trzyletnim bratem, bawiliśmy się akurat w perka. Zawsze krzyczała, kiedy się w to bawiliśmy. - Zrobicie sobie krzywdę.
- Ależ mamo. - jęknęłam z niezadowolenia. - To tylko berek.
- Berek, tak? A jak Theo się przewróci to, co wtedy? - spojrzała się na mnie jak by była temu wszystkiemu winna. Strzeliłam na nią focha i wróciłam do domu.

Było tak za każdym razem, kiedy się bawiliśmy razem. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za nogi.
- Mam cię. - odpowiedział Theo. - Złapałem ją, złapałem.
- Bardzo dobrze. - odpowiedział Colin, kiedy się zjawił przy nas. Zobaczył mój wyraz twarzy i ukucnął obok mojego brata. - Theo, pójdziesz sam pokopać trochę piłkę?
- A czemu?
- Chciałbym porozmawiać z twoją siostrą. - odpowiedział. - Obiecuję pograć z tobą później.
- Super. - krzyknął radośnie i pobiegł. Kiedy Theo był na tyle daleko, Colin podszedł do mnie i przy zamknął w uścisku. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, słyszałam jego bicie serca.
- Elise... - zaczął mówić. - Co się dzieje?
- Moja mama. - odparłam. - Kiedy biegłam, przypomniała mi się jedna sytuacja związana z nią z mojego domu. Tęsknie za nią Colin.
- Wiem Eli. - w jego ustach i głosie moje zdrobnienie brzmiało słodko. Zdjęłam dłonie z jego pasa i zarzuciłam na szyję, zatopiłam swój nos w jego szyi. - Niedługo twoja mama wróci, obiecuję ci to. - chłopak mnie mocno ścisnął i przysunął bliżej siebie. Teraz nasze klatki piersiowe stykały się, czułam się jak w niebie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, nikt by jej nie mógł przerwać.
- Elise. - usłyszałam wołanie mojego imienia przez matkę Colina. Jęknęłam cicho w szyję chłopaka i oderwała swoją twarz od szyi, spojrzałam się mu prosto w oczy. Odważyłam się go pocałować z siebie samej. Złapałam jego twarz za policzki i przysunęłam do siebie, bliżej swoich ust. Zetknęłam swoje usta z jego ustami. Widziałam, jak jego źrenice się rozszerzyły, kiedy to ja go całowałam. Chłopak zdjął jedną dłoń z mojego biodra i położył na mój kark, przyciskając moją twarz do swojej mocniej. Colin złapał moją dolną wargę między swoimi ustami i lekko ją oblizał, zapewne prosił o większy dostęp do moich ust. Rozchyliłam je lekko i wtedy ona zaatakował mnie, zachłannie całując. Wszystko, co otaczało, nas dokoła przestało, istnieć a może nawet się zatrzymało. Całował mnie z taką ekscytacją i jakby miał zaraz się ze mną rozstać.
- Colin. - powiedziałam między pocałunkami. Chłopak ostatni raz musnął moje usta i oderwał się od mojej twarzy. - Twoja mama nas wołała.
- No i? - odparł i włożył kosmyki włosów za moje uszy.
- Powinniśmy iść do niej i dowiedzieć się czego chciała. - odparłam.
- Dobrze. - złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Zaczęliśmy iść w stronę domku. Byłam prze szczęśliwa, że mam go u swojego boku, choć nam go bardzo krótko. Colin otworzył przede mną drzwi i weszłam razem z nim do środka. Od razu zaatakował mnie mój brat, ściskając mnie za nogi.
- Wiedziałaś, wiedziałaś? - Theo skakał przy moich nogach.
- Co wiedziałam słońce? - ukucnęłam przed nim i złapał go za rączki.
- Że tata przyjedzie. - odpowiedział. Rozszerzyłam oczy i spojrzałam na Colina, chłopak się uśmiechnął i złapał mojego brata za rękę. Wyprostowała się i pobiegłam do salonu. Kiedy dobiegłam, zobaczyłam mojego tatę.
- Tato.. - łzy zaczęły zbierać mi się w kącikach oczu. Ojciec odwrócił głowę i się spojrzał na mnie, widziałam, jak jego uśmiech pojawił się na twarzy. Zrobiłam jeden nie pewny krok, a potem drugi i kilka i wpadłam w ramiona ojca. Po prostu się poryczałam. - Tato, tatusiu...
- Elise, córeczko moja. - wstał i podniósł mnie na ręce, oplotłam go nogami w pasie. Łzy leciały mi ciurkiem z oczu, po tym wszystkim, co się stało, widzę go po raz pierwszy. - Wreszcie cię przytulam.
- Ja ciebie też tato. - powiedziałam i zeszłam z niego. Przytuliłam się do jego torsu, po chwili dołączył do nas Theo. Ojciec wziął go na ręce i pocałował w czubek głowy, teraz staliśmy w trójkę, w prawie całą rodziną.
- A mnie nie przytulisz? - usłyszałam głos mojego kuzyna. Oderwałam się od ojca i zaczęłam szukać kuzyna. Stał obok Colina. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Calvin. - powiedziała i podbiegłam do niego. Rzuciłam, mu się w ramiona oplatając go nogami.
- Wow, jesteś lekka jak piórko. - odparł. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego. - Wyglądasz jakoś inaczej i... - chłopak powąchał moje włosy. - ... pachniesz inaczej.
- Bo nie jestem już zwykłą dziewczyną. - odparłam i zeszłam z niego. - Przeszłam swoją pierwszą przemianę.
- Co? - Calvin i mój ojciec odezwali się w tym samym czasie. Ojciec odstawił brata na podłogę i podszedł do mnie. - Kiedy to się stało? - złapał mnie za brodę i spoglądał w moje oczy.
- Wczoraj proszę pana. - odezwał się Colin.
- Nie pytałem cię szczylu. - warknął mój ojciec. Akurat do pokoju weszli rodzice Colina oraz Jenna z bliźniakami. Wszystkie pary oczu były skierowane na nas. - Dziękuję wam za ocalenie moich dzieci, ale musimy już jechać.
- Co? - spojrzałam się na ojca. - Nie możesz mi tego zrobić, ja zostaję z Colinem. - odpowiedziałam i stanęłam za nim. Chwyciłam jego dłoń i splotłam nasze palce. Ojciec powiedział coś do Calvina, chłopak podszedł do Theo i wziął go na ręce, po chwili wyszedł na zewnątrz.
- Elise ty nic nie masz do gadania. - odparł. - Nie jesteś pełnoletnia. Idziemy. - ojciec chciał podejść do mnie, ale Colin zaszedł mu drogę. - Lepiej mi złaź, z drogi inaczej połamie ci kości.
- Prędzej ja mógłbym to zrobić. - odezwał się chłopak. - Choć znam Elise krótko top czuję to niej przywiązanie. Nie może nam pan tego zrobić.
- Ależ mogę. - odpowiedział. Złapał Colina za ramiona i odsunął w kierunku jego ojca, który go złapał. Po chwili podszedł do mnie.
- Zostaw mnie! Colin! - krzyknęłam, zanim ojciec przerzucił mnie przez ramię. - Colin, proszę. - krzyczałam i waliłam ojca pięściami w plecy. Teraz zrozumiałam, że się w nim zadurzyłam, że on jest dla mnie ważny. Ojciec otworzył drzwi od samochodu i wrzucił mnie na siedzenia. - Nienawidzę cię!
- Podziękujesz mi za to. - odpowiedział i zatrzasnął drzwi. Próbowałam się wydostać, ale samochód był zablokowany. Ojciec obszedł samochód i wsiadł za kierownice. Zobaczyłam, że Theo siedzi zapięty w foteliku obok kierowcy, a Calvin próbuje mnie uspokoić.
- Ciebie też nienawidzę. - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Ojciec zaczął odpalać samochód. Zobaczyłam, że Colin wybiegł z domu. - Colin, proszę cię. - zaczęłam płakać. Ojciec ruszył z rozpędu, zaczęłam się oddalać od niego. - Nieeeee! Proszę, cię tato zawróć. Błagam.
- Nie! - krzyknął. Kuzyn złapał mnie i przytulił, zaczęłam ryczeć.
- Calvin, proszę namów moje ojca, aby zawrócił. - chłopak się nie odezwał, tylko pogładził mnie po plecach. Po chwili poczułam ukłucie w szyję, zobaczyłam, że kuzyn wbił mi jakąś strzykawkę.
- Przepraszam Elise. - odparł. Obraz zaczął mi się rozmazywać, a po chwili opadłam na jego kolana.

~*~*~*~

Co tutaj się wyczynia? o.O

Ło matko prze najświętsza XD

Co o tym sądzicie kochani?

Mam rozkręcić miłość tych dwoje czy nie?

Dawajcie propozycję.

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz