Rozdzial Dwudziesty Czwarty

2.7K 173 3
                                    

Siedziałam cały czas bez żadnego ruchu, między nami wszystkimi panowała błoga cisza. Ojciec chodził w tę i z powrotem, matka siedziała i patrzyła się na to wszystko. Cały czas był przy mnie Colin, trzymał mnie za rękę.
- Powiesz coś?. - zwróciłam się do ojca. Jedynie spojrzał się na nas i dalej chodził w kółko. Miałam dosyć tej ciszy. - Colin, zanieś mnie na górę, proszę.
- Już się robi. - puścił moją rękę, po chwili wstał i wziął mnie w ramiona. Na schodach mogłam zobaczyć twarz mojego ojca, była cała czerwona i kipiała ze złości. Chłopak łokciem otworzył drzwi od mojego pokoju i położył mnie na łóżku. - Zostań. - chwyciłam go za łokieć. Ułożył, się obok mnie a ja mogłam się wtulić w niego. - Colinie?
- Słucham cię słońce. - odparł.
- Ucieknijmy stąd. - powiedziałam wprost.
- Co!!!??? Żartujesz sobie? - spuścił nogi z łóżka. - Masz kochających rodziców, brata i kuzynów. Masz również mnie Elise. - złapał moją dłoń i pocałował. Od kiedy go poznałam, stał się bardzo czułym i kochającym chłopakiem, a kiedy jestem w takim stanie to jeszcze bardziej mnie, pilnuje.
- Wiem Colinie i dziękuje Ci za wszystko. Ale... - przerwałam na moment. - ... chce żyć tylko z tobą. Bez rodziców i wszystkich, tylko ty i ja.
- Ty i ja już jesteśmy razem i ... - potarł koniuszkiem palca pierścionek, który mi podarował. - ... będziemy na zawsze już we wiosnę.
- To długo, chce być już razem. Ktoś może mi ciebie odebrać. - odparłam. Poczułam, jak łzy zaczęły mi lecieć po policzkach, chłopak przysunął się do mnie i przytulił, mogłam się wypłakać. - Boje się, że Christopher zrobić Ci to, co było w moim śnie.
- Nie zrobi. Przysięgam ci na wszystko, nawet na własne życie.
- Nie mów tak! - krzyknęłam i się bardziej rozpłakałam. Objął mnie mocniej ramieniem i potarł po plecach. Siedzieliśmy wspólnie do późnej nocy, Colin postanowił zostać ze mną na noc mimo, kiedy rodzice tego nie chcieli. Spało mi się bardzo dobrze, ciepło, które biło, od Colina dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Obudziłam się w środku nocy, chciało mi się siku, wiec sama wstałam mimo bólu w żebrach. Zeszłam na dół po wodę. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i zaczęłam ją pić.
- No proszę. - usłyszałam głos. Upuściłam butelkę na podłogę, cała zawartość się wylała. Nie odwróciłam się w kierunku osoby, wiedziałam, kim ta osoba jest. Chciałam jakoś się ruszyć, ale on zastąpił mi drogę. Trzymał mnie mocno za przedramię. - Elise, słodka Elise. Ty się jeszcze trzymasz?
- Trzymam. - syknęłam w jego stronę. Chłopak popchnął mnie na ścianę, ból w żebrach dawał się we znaki. Stłumiłam pisk. - Christopher, proszę. - łzy zbierały mi się w kącikach oczu.
- O co mnie prosisz? - zbliżył się do mnie. Jego twarzy była kilka centymetrów od mojej, czułam jego oddech na szyi. - Chcesz, abym zrobił to jeszcze raz? Chcesz, aby rzucił tobą ponownie, połamać ponownie kości czy zrobił może tak? - ścisnął mnie za szyję. Złapałam go za nadgarstki i próbowałam jego dłonie odciągnąć od szyi.
- Przestań, proszę. - łkałam. - Przestań!!! - krzyknęłam.


Perspektywa Colina

Obudziłem się, kiedy poczułem, że jest coś nie tak. Obok mnie nie było Elise, miejsce jej leżenia było zimne. Zapewne musiała wstać, ale sama. Zrzuciłem z siebie koc i wstałem.
- Przestań!!! - krzyk Elise dotarł do moich uszu. Wybiegłem szybko z pokoju. Na dole widok mnie przeraził. Jakiś typek dusił moją dziewczynę. Złapałem go za ramiona i odrzuciłem, wpadł na szklany stolik. Elise próbowała złapać powietrza.
- Słońce nic Ci nie jest? - ukucnął przed nią. Nie mogła się odezwać, do pokoju wpadli jej rodzice z kuzynem i moi wraz z siostrą.
- Co tu się stało? - krzyknął ojciec dziewczyny. Odwróciłem się, aby im pokazać chłopaka, ale on znikł. - Czemu nasz stolik jest połamany?
- Christopher tutaj był. - odezwała się Elli. Pomogłem jej wstać i usadowiłem ją na kanapie, wtuliła się w mój bok. Matka dziewczyny podała jej szklankę wody. Nie wzięła żadnego łyku, trzęsły się jej ręce. Po chwili usłyszeliśmy rozmowę i z góry zbiegli moi bracia wraz z kuzynami dziewczyny. Podszedł do mojego ojca i szepnął mu coś na ucho.
- Colinie, pozwól. - oznajmił mój ojciec. Kiwnąłem głową i przekazałem Elise w objęcia jej matki, podszedłem do reszty.
- O co chodzi? - odparłem do reszty.
- Musimy go znaleźć za wszelką cenę. - odezwał się Calvin. - Zabić, zanim narobi większych szkód na naszym terenie.
- Calvin ma rację synu. - odezwał się mój ojciec. - Nawet Lucas ma rację. Trzeba go dopaść przed wiosną, zanim się pobierzecie Colinie.
- I dopadniemy, nie będę miał skrupułów, by go zabić. - odparłem. - Będę chronił Elise za cenę mojego życia.
- Mojego. - usłyszałem głos Theo. - Nikt nie skrzywdzi mojej siostrzyczki.

~*~*~*~

Jest kolejny rozdział.
Przepraszam was że nie było tak długo czasu ale praca mnie pochłonęła doszczętnie.
Mam nadzieje że wam się spodoba.

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz