Epilog

3.7K 146 10
                                    

Kiedy moja matka tutaj się przeprowadziła, nie wiedziała, że tak się jej życie potoczy. A kiedy ja przyszłam na świat, byłam ich oczkiem w głowie, to ona mnie ocaliła przed wszystkimi. Teraz taka zasługa spadła na mnie.

Wyzdrowiałam po tym wszystkim i mogłam dokończyć swoją naukę w szkole, Calvin również wrócił. Ojciec nie czekając do moich osiemnasty urodzin, oddał mi pozycję Alfy w stadzie, a on sam zajął się stadem Vegasów. Chciał naprowadzić wszystkich ludzi na dobrą drogę.

Calvin z rodzicami wyprowadzili się. Byłam spokojna jak zamieszkali dziesięć minut drogi stąd.

Moje życie zaczęło się układać, przy boku najwspanialszego męża świata, jakim jest Colin.

Z dziećmi czekaliśmy aż będę gotowa, teraz mam 22 lata i jesteśmy rodzicami bliźniaczek.

~*~

Kate była bardzo podobna to swojego ojca. Był wniebowzięty, kiedy zaczęła się upodabniać, oczy i włosy takie jak on, zaś Caitlyn była cała ja. Rude i gęste włosy, a oczy niebieskie jak błękit.

- Mamo! Mamo! - krzyczała moja córka. Po chwili do moich nóg przytuliła się Kate. Znajdowałam się przed domem, który rodzice przepisali na mnie jak skończyłam osiemnaście lat. Ukucnęłam przed nią. Po jej policzkach leciały łzy.

- Co się stało kochanie? - otarłam kciukami jej policzki. - Czemu płaczesz?

- Caitlyn mnie popchnęła i mam kuku. - powiedziała. Podwinęła sukienkę, ukazując skaleczone kolano. - O tutaj. Pocałujesz mamo?

- Oczywiście kochanie. - nachyliłam się i pocałowałam córce kolano. Podniosłam głowę, Kate uśmiechała się od ucha do ucha. - Nie boli?

- Nie mamo. Dziękuję. - pocałowała mnie przelotnie w usta i odbiegła. Z daleka zauważyłam idącego w moją stronę Colin, miał na rękach naszą drugą córkę a Kate próbowała dostać się na ręce. Chwycił ją pod pachę i wziął.

- Colin nie dźwigaj ich. - powiedziałam, kiedy stanął przy mnie z dziewczynkami. Nachylił się i pocałował mnie w usta. - Odstaw je.

- Dla mnie to jest czysta przyjemność je nosić. - powiedział. - Bo ty mi je dałaś, dziękuję kochanie. Bez nich nasz świat by nie istniał. - odparł. Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy to mówił. Caitlyn wyciągnęła w moim kierunku dłonie, chwyciłam ją pod pachy i przejęłam od Colina.

- Jesteście na pewno głodne, co nie? - spojrzałam się na dziewczynki. Kate spała spokojnie na ramieniu Colina, Caitlyn tylko się uśmiechała. Cieszyłam, że na świat wydałam takie piękne córki, mój mąż codziennie dziękował mi za to wszystko.

Zakryłam śpiące córki kołdrą i zgasiłam górne światło. Zostawiłam jedynie małą zapaloną lampkę przy łóżku, w razie wypadku, gdyby jedna z nich się obudziła. Wstałam i podeszłam do drzwi, chciałam je otwierać, kiedy wszedł Colin.

- Śpią. - zakomunikowałam i spojrzałam się na dziewczynki. Były identyczne i do siebie bardzo podobne, jedynie różniły się kolorami oczu i włosami. Kochałam je ponad życie.

- Elise. - z zamyśleń wyrwał mnie głos. Po chwili oplótł mnie dłońmi w pasie. - Co tak się na nie patrzysz?

- Bo nie mogę uwierzyć, że są nasze. - powiedziała i spojrzałam się na niego.

- Uwierz, bo to nasze córki. - powiedział i musnął ustami moją szyję. - Śniły ci się przecież.

- Wiem. - odpowiedziałam. - Ale nadal nie mogę się przyzwyczaić, że sen stał się rzeczywistością.

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz