Rozdział Trzydziesty Trzeci

2.4K 145 0
                                    

Każdy z nas wziął broń ze srebrnymi kulami, które po trafieniu w ciało człowieka miały zacząć się rozpuszczać. Wsunąłem broń za pasek i wyszedłem na zewnątrz. Dołączyłem do ojca Elise i reszty załogi. Ojciec dziewczyny postarał się mocno o przyjaciół, którzy będą walczyć po jego stronie, tak samo, jak mój ojciec to zrobił.

- Każdy ma przydział terenu? - zapytał się wszystkich zgromadzonych. Było nas około 50 osób, oczywiście bez matki Elise i mojej, Theo oraz kuzynki Cathlyn. Wszyscy pokiwali głowami, że się zgadzają. - Ty Colinie idziesz ze mną wraz z Calvinem i Billem. Ruszamy! - krzyknął. Wbiegliśmy w las i zmierzaliśmy w kierunku wypadku, w którym brała udział Elise.

Będąc na miejscu, wszyscy się rozdzielili. Tylko my pozostaliśmy na miejscu.

- Mam bluzkę córki. - z kieszeni wyjął zakrwawioną bluzkę. - To jest bluzka po tym, jak pierwszy raz zaatakował ją. My możemy wyczuć zapach, ale ty Colinie. - podszedł do mnie. - Teraz ty jesteś połączony z Elise i jest stuprocentowa szansa, że ty ją wyczujesz. - odparł. Chwyciłem bluzkę w dłonie, zacisnąłem na niej. Przez samo trzymanie bluzki mojej ukochanej można było wyczuć zapach, słodki jak maliny i trwały jak zapach róży. Chciałem ją odzyskać, zabić tego łajdaka za to wszystko, co jest, stworzył.

- Postaram się. - powiedziałem. Podniosłem bluzkę do mojej twarzy, swoimi nozdrzami wdychałem zapach Elise.

~ Colinie! Colinie! - usłyszałem w swoich myślach wołanie mojej narzeczonej.

- Elise? - powiedziałem na głos. Bliżej mnie podszedł ojciec dziewczyny, kładąc dłoń na moim ramieniu. - Słyszałem jej głos.

- Skontaktuj się z nią. - powiedział. - Najpierw znajdź bezpieczną linię, by nikt nie słyszał, o czym rozmawiacie. - powiedział. Wziąłem kilka głębszych wdechów, by oczyścić umysł i spróbować się z nią bezpiecznie porozumie.

~ Elise. Odezwij się, proszę. - przekazałem bezpieczną falę. Nie musiałem czekać długo na odpowiedź ukochanej.

~ Colinie! Dzięki Bogu cię złapałam. - powiedziała. Mogłem wyczuć, że jest lekko przestraszona. ~ Proszę, śpieszcie się.

~ Co się dzieje? - zapytałem. Czekałem aż dostanę odpowiedź. Próbowałem się jeszcze raz z nią połączyć, zero odzewu było. Ukucnąłem i schowałem twarz w dłonie, pozwoliłem pierwszy raz się rozpłakać. W tej chwili byłem bezsilny, próbowałem wszystkiego.

- Nie jestem jej wart, proszę pana. - powiedziałem.

- Masz rację Colinie. - usłyszałem nieznajomy głos. Poderwałem się na proste nogi i zwróciłem się w kierunku głosu. - Nie jesteś wart Elise. - powiedział chłopak. Zobaczyłem, że ojciec mojej lubej leży na ziemi a kuzyn dziewczyny jest obezwładniony. - Spotykamy się pierwszy raz Colinie.

- Racja, Christopherze. - powiedziałem.

Perspektywa Elise

Siedziałam cały czas na betonowej podłodze, skuta łańcuchem. Kiedy moje połączenie z Colinem zostało przerwane, byłam załamana do granic możliwość. Wiele razy szarpałam się z łańcuchami, by się wyswobodzić, przemienić i biec prosto do nich. Od kilku godzin siedziałam sama, niepilnowana przez Christophera ani żadnego z jego osiłków, postanowiłam spróbować jeszcze raz posiłować się z łańcuchami. Wstałam z zimnej podłogi, chwyciłam w dłonie łańcuch i zaczęłam się z nim szarpać. Raz, drugi i trzeci, nic nie dawało, miałam ochotę się rozryczeć jak małe dziecko. Wtedy usłyszałam dźwięk wystrzału, zlękłam się i skuliłam się pod ścianą. Drzwi otworzyły się z impetem, robiąc dziurę w betonowej ścianie. Spojrzałam się na mężczyznę, wydawał mi się znajomy.

- Powiedz szefowi, że ją znaleźliśmy. - szepnął do drugiego. Zaczął powoli podchodzić.

- Nie podchodź! - wysunęłam dłonie przed siebie, aby go podtrzymać. - Proszę, nie zniżaj się. - powtórzyłam, gdy był blisko mnie. Zamknęłam mocno powieki. Poczułam, jak on rozrywa mi kajdany z rąk i moje dłonie były wolne. Otworzyłam oczy, nadgarstki były sine oraz poparzone od Crytalitu.

- Kim jesteś? - zapytałam się mężczyzny.

- Przyjacielem twojego ojca. - powiedział. Odwrócił się i wyszedł. Mój tata tutaj jest i on mnie uratował, może Colin czeka na górze. Pognałam jak najszybciej.

Na zewnątrz czekała na mnie mała grupka osób, czułam od nich inny zapach niż od swojego stada. Widać, że byli nie stąd. Z daleka zauważyłam znajomą dla mnie osobę.

- Wujek Derek? - zdziwiłam się na jego widok. Chyba usłyszał, kiedy się do niego zwróciłam, odwrócił się i podszedł do mnie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Dobrze, że znaleźliśmy cię całą. - powiedział. Nie wiedziałam, co miał na myśli, ukradkiem rozejrzałam się i nie ujrzałam nikogo znajomego z mojego stada.

- Gdzie tata? - spojrzałam się wuja. Wyswobodził mnie z uścisku i odszedł ode mnie dwa kroki, zachowywał się podejrzanie. Musiałam się dowiedzieć gdzie on. - Wujku powiedz, mi gdzie jest tata? - powiedziałam stanowczo. Widziałam, że się spiął lekko.

- Christopher ich złapał. - powiedział. - Wystawił swoich ochroniarzy, których mieli cię pilnować, byśmy ciebie znaleźli. Jemu zależy na twoim ojcu i matce, to przez nich zabili jego ojca. - odparł. Wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, ja miałam być tylko przynętą.

- Ale to ty go zabiłeś. - pamiętałam, jak mama mi odpowiadała o ich przeszłości. Jak byłam mała, mama została porwana wraz ze mną, kiedy przyjaciel ze stada mnie ocalił a Felix się wściekł to moja matka została wywieziona z Shelton. W Portland została odebrana jemu przez Wujka Dereka, on został złapany i zabity naszyjnikami pierwszej alfy oraz moim z dzieciństwa. - To, czemu on mnie więził?

- Nie wiemy, ale musimy ich ocalić. - powiedział. Myślałam, że ma na myśli tylko tatę. To, kogo on jeszcze porwał.

- O kim ty mówisz? - spojrzałam się na niego.

- Zamiast samego Lucasa ma jeszcze twojego wuja Billa, jego syna Calvina i... - przerwał na moment. Widziałam, jak brał głębszy oddech. - ... Colina, twojego narzeczonego. - powiedział ze smutkiem. Zrobiłam duży krok w tył i ukucnęłam. W głowie mi piszczało i wirowało od tego, miałam dość tego wszystkiego. Chciałam zabić go własnymi rękoma.

- Elise! Słyszysz mnie? - dokoła mnie było mnóstwo głosów, nie wiedziałam, co się działo. Buzowało się we mnie dużo emocji, od smutku do wielkiej złości. Wstałam na równe nogi i zerwałam się do biegu. Wbiegając w las, przemieniłam się w wilka i popędziłam za okropnym zapachem.

~*~*~*~

Kolejny rozdział za nami.
Od dzisiaj możecie już czytać prolog nowego opowiadania - ,, Just do not fall in love with HIM ''.

Okładka jest jeszcze wstępna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Okładka jest jeszcze wstępna.
Serdecznie zapraszam :)
Pozdrawiam, LaGataOffcial

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz