Rozdział Trzydziesty Szósty

2.3K 150 1
                                    

Od tego wszystkiego co się ostatnio wydarzyło minął miesiąc, a w domu zaczęło wszystko powoli wracać do normy. Rodzice rozmawiali ze mną długo i szczegółowo o tym co zrobiłam, że uciekłam i naraziłam swojego młodszego brata na niebezpieczeństwo. Wujek Bill doszedł w krótkim czasie, ciocia Jess odchodziła cały czas od zmysłów, latała przy nim jak skowronek. Calvin pomagał swojej mamie w każdym zadaniu o które ją poprosił, ja zaś dochodziłam do siebie. Rodzice przyśpieszyli przygotowania do mojego ślubu, byłam przeszczęśliwa tym wszystkim. Poprosiłam Carolyn żeby została moją główną drużbą, a mój kuzyn dzięki namowom całej naszej rodziny został głównym drużbą Colina. Pierwsi w kolejności mieli być bracia bliźniacy z strony Colina, ale oni sami nie chcieli. Chociaż on był niezadowolony z ich decyzji to musiał się z tym pogodzić. Suknia mamy została przerobiona z dokładną precyzją, wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale mój ostatni wolny dzień.
- Mamo! - zbiegłym z schodów za swoją rodzicielką. - Czemu nie chcesz się zgodzić? Wyjdziemy tylko na 4 godzinki. Zgódź się. Błagam cie.
- Kochanie. - odwróciła się do mnie twarzą. - Jesteście za młode. Zostaniecie w domu i tutaj urządzimy twój wieczór.
- I co my będziemy takiego robić? - skrzyżowałam ręce na piersiach. - Rozmawiać? Nie dzięki, odpłynę na początku.
- Elise. - skarciła mnie matka. - Jeszcze jedno słowo, a...
- A odwołasz mój własny ślub dzień przed? Droga wolna. - odpowiedziałam. Założyłam na siebie kurtkę i wyszłam na tył domu. Spotkałam tam Colina rozmawiał z chłopakami.
- Dobra idźcie. Zaraz dołączę. - odszedł od nich i podszedł do mnie. - Elise co się dzieje? - położył mi dłonie na moich policzkach. Odczekałam chwile zanim wszyscy poszli i zostaliśmy sami, mogłam mu powiedzieć.
- Idziesz na swój wieczór? - zapytałam się go. Lekko się skrzywił i mi odpowiedział.
- Idę, ale ważne jest to czemu jesteś smutna? - chwycił mnie za dłonie. - Powiedz mi.
- Mama nie chce nas puścić na miasto. - odparłam. - Chcemy tylko pochodzić przed jutrem. Colinie, spróbuj namówić mamę. Niedługo będzie twoją teściową.
- Jeżeli chce abyś została, to zostań. - powiedział.
- No, nie. - wyrzuciłam dłonie w górę. - Ty też jesteś przeciwko mnie? Super, mój przyszły mąż tak samo uważa. Idę do pokoju. - odwróciłam się i weszłam z powrotem do środka. Wyminęłam swojego kuzyna i braci Colina, trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, wtuliłam twarz w poduszkę i uroniła kilka łez. Miałam nadzieje, że przed własnym ślubem pójdę się wyszaleć ale nie było mi dane. Chociaż chciałam zobaczyć jak to jest ale w głębi serca czułam że nie chce. Moja mama tak samo nie miała takiego wieczoru. Podniosłam się i usiadłam na łożku, westchnęłam ciężko.
- Mogę się przyłączyć? - usłyszałam głos za swoich pleców. Odwróciłam głowę i zobaczyła stojącego Colina przy drzwiach. Zdjął z siebie kurtkę i podszedł do mnie, siadając na brzegu łóżka. - Co chcesz porobić?
- Nie powinieneś być na swoim wieczorze kawalerskim? - zapytałam się go. Zbliżył się bliżej do mnie i położył mi po raz drugi dłoń na policzku. Czułam od niego mocno emanujące fale, czułam w sobie niespotykane uczucie którego nigdy nie było. Miałam ochotę na wszystko w tym momencie.
- Colinie. - wypowiedziałam jego imię. Wspięłam się mu na kolana i zaczęłam obsypywać jego twarz drobnymi całusami. Czułam że nadszedł ten moment.

Leżałam wtulona w nagi tors Colina, spał i oddychał miarowo. Czułam się niesamowicie, a moja temperatura ciała szalała z rozkoszy, spełnienie to było coś. Zapewne mój zapach zmieni się a rodzice wyczują go z na kilometr, ale nie przejmowałam się tym, gdyż swój pierwszy raz przeżyłam z moim narzeczonym, a już dzisiaj mężem. Chłopak niespokojnie się poruszył, zamruczał coś pod nosem i po chwili przekręcił nas oboje na bok. Złapał mnie w pasie i przybliżył bardziej do siebie, wtulił swoją twarz w moje lekko rozczochrane włosy.
- Czemu nie śpisz? - odezwał się. Odchyliłam głowę w tył by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Jak mam spać po tak niesamowitym momencie? - odparłam. - Uczyniłeś mnie prawdziwą kobietą, dałeś mi ty radość i spełnienie. Cieszę się, że to zrobiłam i że to ty jesteś tym pierwszym. Będę dziękować bogu do końca życia za ten dzień, w którym ciebie poznałam.
- A ja za ten dzień kiedy uczyniłaś mnie zostać najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i przyjęłaś moje oświadczyny. - pochylił się i ucałował mój policzek. - Prześpij się jeszcze zanim ten moment nadejdzie.
- Dobrze. - objęłam go mocniej i przymknęłam oczy. Nie minęłam minuta kiedy Colin ponownie się do mnie odezwał .
- Masz inny zapach. - powiedział. - Taki intensywny, że nie mogę się ponownie oprzeć pokusie by cię znów skosztować. - odparł i przerzucił mnie na plecy. Zaśmiałam się kiedy zaczął całować mnie po szyi. Kochałam go jak najmocniej i będę kochać do końca życia.

Obudziłam się kiedy słońce już wpadało przez okno. Miejsce obok mnie było puste i zarazem zimne. Zapewne wstał wcześniej i wyszedł by nas nikt nie nakrył, kiedy podniosłam się z łóżka zauważyłam że jestem ubrana i na biurku stał duży bukiet czerwony róż w wazonie . Obok niego leżał mały pakunek, chwyciłam go i zdjęłam z niego wstążkę. Na samym wierzchu znajdował się liścik:
Dla przyszłej panny Fleacher*. Załóż go bym mógł cię poznać. C
Uśmiechnęłam się na tą myśl, że niedługo nazwisko Colina będzie także do mnie należeć. Odwinęłam papier i moim oczom ukazał się srebny naszyjnik z małymi diamencikami. Nie wiedziałam skąd mógł mieć na to pieniędzy i skąd w ogóle go wziął. Odpięłam zabezpieczenie i przyłożyłam go do szyji. Prezentowł się przepięknie.
- Przepiękny naszyjnik Elise. - usłyszałam głos matki. Podniosłam głowę i zauważyłam że stoi w drzwiach. - Od kogo?
- Od Colina mamo. - odpowiedziałam. Odłożyłam go do pudełka, nie chciałam aby się zagubił albo się zniszczył. - Nie chce aby mu coś się stało. Chce abym go założyła dzisiaj.
- I założysz. - osiadczyła moja matka. - Będzie przepięknie pasował do sukni. - uśmiechnęła się. Podeszła do mnie i chwyciła moją twarz w dłonie. Zlustrowała ją kawałek po kawałku. - Wiesz że ojciec nie będzie zadowolony z czerwonym obramówek? - powiedziała. Odwróciłam twarz i spojrzałam się w lustro. Rzeczywiście miałam czerwone obramówiki na swoich tęczówka. Zapewne były one spowodowane tym że swój pierwszy raz miałam z Colinem. - Tak się u nas dzieje w naszym stadzie. - powiedziała matka.
- Byłam tego świadoma mamo. - powiedziałam. - Chciałam tego i nie żałuję.
- Mam nadzieję że nie zostanę babcią przed czterdziestką. - odparła i się uśmiechnęła. Była najwspanialszą matką na świecie jaką mogłam mieć. Poświęcała wszystko dla mnie, oddałaby za mnie życie a ja za nią. - No to czas cię przygotować córeczko.

~*~*~*~*~

Witajcie kochani moi.
Przepraszam że dodaję tak rozdziały w kratkę ale cóż, praca ponownie nie wybiera. Niedługo zakończenie i to będzie spektakularne i niespodziewanw.
Buziole dla Was :* :* :*

Potomkini Alfy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz