-Angeliq! Edward! natychmiast do mnie... krzyknęłam widząc jaki bałagan zostawiły moje wspaniałe bliźniaki. Po chwili usłyszałam ciche szepty i tupot małych stóp.
-Tak mami? mruknęły stając obok siebie-Ile razy wam mówiłam żebyście sprzątali po sobie zabawki...
-Ale mamusiu, tatuś kazał nam iść na górę spakować się...
-Gdzie? zapytałam podnosząc pluszowe misie.
-Mamy jechać do Wi...
-A po co? zapytałam, no tak William Wi...
-Bo ma jutro urodziny i mamy jechać do Disnaylandu
-Co?! Na ile?!
-Co się dzieje? zapytał Loui wchodząc do salonu... spakowani?
-Tak... krzyknęły maluchy
-Możesz mi wyjaśnić co się tu dzieje?
-Otóż kochanie... przytulił mnie i pocałował w policzek... Państwo Styles zabierają dzieciaki do Disnaylandu
-Z jakiej paki?
-Takiej że będziemy mieli wolną chatę... pocałował mnie ponownie.
--------
Wybaczcie rozdział pisany pod silnymi wpływami emocji do tego z mokrą poduszką. Wybaczcie ze z każdym dniem dodaje coraz gorsze rozdziały ;(
Nie za dobrze z moim *niedojebanym mozgiem* wybaczcie jeszcze raz.