-Marinette ... Ja nie mogłabym ci tego zrobić! - tłumaczyła się w toalecie.
- Ale jak nie ty, to kto?! - wykrzyczałam. Normalnie to nie darłabym się na Chizuri, ale ten róż na moich włosach tak na mnie działa.
- Musisz mi uwierzyć...
- Po pierwsze: ja nic nie muszę, a po drugie: co puszka po farbie robiła w twoich rękach?!
- One mi to podrzuciły...
- One to znaczy?
- Lepsze...
- Nie używaj przy mnie tego określenia! Jeśli już to gorsze, okey?! I tak ci nie wierzę!
W tym momencie do rozmowy wtrącił się Yo:
- Mari, to nie ona. Popatrz tylko na nią.
Zwróciłam wzrok w stronę dziewczyny. Była smutna, wstrząśnięta i nieźle zestresowana. Mimo to nieam pewności, że to nie ona. Może dramatyzuje, ale nie lubię kiedy ktoś oblewa mnie farbą.
- Poza tym Mar, to była różowa farba...
- No tak ... Chizuri, przepraszam. Już ci wierzę. Ty oblałabyś mnie białą.
- Nigdy bym cię nie oblała. Ale gdybym miała już kogoś oblać NIEBIESKĄ farbą, to byłaby to Chie. To ona wcisnęła mi do rąk tą puszkę. Nie wiedziałam co się działo wokół mnie. Zagapiłam się...- popatrzyła na Yoko'a i zarumieniła się- Wtedy ty popatrzyłaś do góry... Nie wiedziałam co powiedzieć.
Podeszła do mnie. Przytuliła się do mnie przyjacielsko.
- Dziękuję, że mi uwierzyłaś.
Podeszła do Yo. Jego też przytuliła, tylko trochę inaczej. Tak jak dziewczyna przytula swojego chłopaka.
- Dziękuję, że mi ufasz... - złożyła lekki pocałunek na jego policzku. Yo zaczerwienił się.
Stali tak jeszcze przez kilka minut gapiąc się na siebie. Cieszę się ze szczęścia mojego przyjaciela, ale teraz muszę iść wytargać fioletowe włosy tej idiotce.
CZYTASZ
No Now!!! Miraculus
FanfictionMarinette musi przeprowadzić się z rodzicami do Japonii. Traci wszystko. Zmienia szkołę, jest daleko od przyjaciół i Adriena ... Próbuje zapomnieć o jego zielonych oczach. Pamaga jej w tym pewien chłopak...
