Yo poszedł do kina z Chizuri. Musiałem wracać sama ze szkoły. Powoli przemierzałam alejki. Domy były takie same. Z perspektywy czasu nie są już przytłaczające. Są piękne.
Jestem już prawie na mojej ulicy, kiedy słyszę krzyki. Podchodzę bliżej. To krzyki ... Chizuri!!! Podbiegam do niej.
- Marinette! Pomóż mi! Yo bije się z Fumio!
- Gdzie są?
Wskazała palcem w lewą stronę. O nie! Moja mama tam pracuje! Weszłam do środka.
Zobaczyłam Yo, który okładał pięściami Fumia.
- Co tu się dzieje?!- zapytałam
Stanęli w bezruchu. Yo popatrzył na mnie pełnym złości wzrokiem, a Fumio ze strachem.
Odciągnęłam Yo od Fumia. Kolorowy popatrzył na mnie z wdzięcznością. Yoko rzucił mu spojrzenie znaczące "zniszczę cię, jeśli nie odwalisz się od mojej dziewczyny".
- Co tu się do cholery dzieje?!!
- To jego wina!!!- krzyknął Yo
- W to akurat nie wątpię... Co się stało??
- Uśmiechnąłem się do Chiz, a on zaczął mnie okładać. Ja oczywiście mu nie oddałem, bo jest młodszy- puścił mi oko Fumio
Przewróciłam oczami.
- Uśmiechnąłeś się?! Ty idioto! Podrywałeś moją dziew...- nie dokończył. Dziewczyna popatrzyła na niego pytająco- nie ważne.
- Fumio, mógłbyś już iść?- zapytała
- Dla ciebie zawsze...
Póścił jej oczko. Yo rzucił się na niego, jednak nie do końca, bo go powstrzymałam.
- Daj se siana. To debil. Nawet jak obijesz mu jape, nie odczepi się od Chizuri. Z resztą, czy ty naprawdę myślisz, że jakakolwiek mądra dziewczyna poleciałaby na NIEGO?!
- Masz rację. Dzięki.
- Yo! Nic ci nie jest?!- zapytała Chizuri. Rzuciła mu się na szyję
Cieszył mnie ten widok. Przypomina mi o kimś.
CZYTASZ
No Now!!! Miraculus
FanficMarinette musi przeprowadzić się z rodzicami do Japonii. Traci wszystko. Zmienia szkołę, jest daleko od przyjaciół i Adriena ... Próbuje zapomnieć o jego zielonych oczach. Pamaga jej w tym pewien chłopak...