Lily POV
Dokładnie godzinę potem stałyśmy,w umówionym miejscu,czekając na Josha,który po chwili wyłonił się z lasu.Jak zwykle wyglądał idealnie.Jego uśmiech zniknął z twarzy kiedy spojrzał na Mar i spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem zwruszyłam tylko ramionami sama nie mając pojęcia co właściwie Mar planuje.
-Hej jestem Josh wiem że nasze ostatnie spotkanie nie wyglądało najprzyjemniej.-powiedział podchodządząc do Mar i podając jej dłoń.
-Mar-wyszeptała tylko i następnie spojrzeliśmy na nią czekając na wyjaśnienia .-Nie jesteś z obstawą?-zapytała wyraznie zaniepokojona Mar rozglądając się do okoła.
-Nie ..-odowiedział widocznie zdziwony takim pytaniem.W tym momencie wyczułam zapach drugiego wampira.Z moich ust wydobyło się warknięcie.
-Nie nawidzę chodzić po lasach.-dobiegł nas najbardziej znienawidzony przeze mnie głos.Zasłoniłam Mar swoim ciałem,a Josh ruszył na swojego brata popychając go na drzewo.
Nim się zorientowała Mar z dużą prędkością znalazła się przy Niku zasłaniając go przed wściekłym Joshem.
-Przestańcie-krzyknęła tylko na co dwaj się uspokolili,ale Josh miał wściekła minę a na ustach Nika były wykrzywione w uśmiech jak by cała sytuacja go bawiła.
-Masz minutę żeby wytłumaczyć co tu się dzieje albo go zabiję nie zważając na Twoje protesty-powiedział oschle Josh biła od niego wściekłość.
-Josh-skarciłam tylko bojąc się że mojej przyjaciółce stanie się krzywda.
-Lily nie wtrącaj się.Jesteś ślepa? Ona już jest w nim zmowie jest jedna z tych jego morderczych hybryd.-powiedział z pogardą przy ostatnim słowie .
-Wypraszam sobie . Nie jestem niczyją własnością ani żadną morderczynią.-powiedziała Mar z oburzeniem-Możecie wreszcie sobie to wszystko wyjaśnić na spokojnie bez żadnych rękoczynów,a nie tylko rozwiązywać sprawy rękoczynami-dodała widocznie wkurzona. Nie poznawałam Mar,która wolała trzymać się z daleka od jakich kolwiek kłótni i była zwykle opanowaną osobą.
-Jakie bajeczki ci posłał tym razem?-zapytał Josh
-A jakie bajeczki sobie ubzdurałeś?-wtrącił się Nik,któremu już zniknął uśmieszek z twarzy,a jego ton stał się poważny.
-Zabiłeś mojego ojca.
-Ta sama śpiewka od tylu wieków.Jeśli miałeś mało wiary we mnie.Nie zabiłem go.-powiedział widocznie wkurzony Nik na co Josh wyglądał na bardziej wściekłego.
-Myślisz że ci uwierze. Tylko ty jesteś takim potworem.
-No braciszku jesteś blisko -powiedział Nik uśmiechając się .
-Matka ..ale czemu miała by coś takiego robić?-zapytał Josh wyglądając na zagubionego.
-Na prawdę wierzyłeś że ona go kocha? Był tylko zabaweczką,a jak zaczął przeszkadzać w jej planach musiała go usunąć.
-Jakich planach?-tym razem ja zapytałam.
-Myślisz że kto zabija wasze wampiry,starszych a nawet moje hybrydy .Nasza matka chcę od zawsze władzy,a tworzenie hybryd daje jej przewagę.Dlatego postanowiłem stworzyć kontratakt,sam gromadząc, przy sobie hybrydy.-powiedział
-Więc sam tworzysz swoje imprerium.Nie wiem czy jesteś lepszy od matki-powiedział Josh zaskakując nas przy tym.
-Możliwe ale robie to bez rozlewu krwi.Staniecie po mojej stronie to wasza sprawa,ale wojna jest nie unikniona.-powiedział tylko zostawiając nas z tysiącami myśli na raz.
_____________________________________________________________________________
LILY POV
Minęły dwa tygodnie od słów Nika,a ja prawie wiedziałam co mam zamiar zrobić .
-Ogłosiłem moim ludzią co zamierzam zrobić jeśli będą chcieli się przyłączyć to to zrobią to ich decyzja.-powiedział Josh któregoś popołudnia.Zdawał się na prawdę zagububiony przez ostatnie dwa tygodnie.Nie każdy z dnia na dzień słyszy że jego matka jest morderczynią.
-Ja muszę zmierzyć się ze starszymi.-odpowiedziałam wiedząc że mogę więcej nie zobaczyć więcej watachy.Ale mogłam zawszę liczyć na moich rodziców,którzy dali mi do zrozumienia że podejmą tą samą decyzję co ja .Nawet jeśli w gre wchodzi brak powrotu do wszystkiego co nam dotychczas znajome.
-Jesteśmy z tobą -powiedział Marcus wchodząc wraz z Charlottą i Kasandra.
-Dzięki.-powiedział Josh .
Tego samego dnia wieczorem postanowiłam zmierzyć się ze starszymi.
-Jeśli teraz niczego nie zrobimy to może być nasz koniec nie poradzimy sobie sami-powiedziałam na koniec. Starsi nie wyglądali wcale na zdziwieni o tym że istnieją hybrydy. Więc musieli o wszystkim wiedzieć.
-Jak chcesz możesz dołączyć do nich ,ale nie wywołuj paniki w stadzie.-powiedział jeden ze starszych
-Musimy ostrzec innych!-podniosłam głos zniecierpliwiona
-Nie musimy. Poradzimy sobie sami po co nam jakieś wampiry i wybryki natury .
-Tu chodzi też o życie innych. Zaczęło się na starszych skończy na młodych.
Jednak nie chcieli słuchać.
______________________________________________________________________________