Rozdział 24

951 44 6
                                    

Lily POV

-Rodzę !-krzyknęła mama po raz setny dzisiejszego dnia.

-Za chwilę przyjdzie medyczka.-powiedział ojciec uspakajając mamę również po raz setny.

-Pamiętaj to nie Twoje pierwsze dziecko-zaśmiałam się na co moja mama wysłała mi mordercze spojrzenie.Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Podbiegłam do nich i ujrzałam stojącą starszą kobietę z zawieszonymi łańcuszkami nim udało wykrztusić mi się cokolwiek kobieta ominęła mnie i przeszła do pokoju,gdzie siedziała moja mama.

-Przyszłam do rodzącej.-powiedziała sucho do mojego taty następnie zamknęła drzwi od pokoju,gdzie siedziała mama wykluczając mnie i tatę jako obserwatorów.Słysząc krzyki mojej mamy  wniebogłosy nie miałam ogólnie ochoty tu siedzieć

-Idę do koleżanki.-powiedziałam do taty który nie wyglądał na zadowolony tym faktem.

-Zostawiasz mnie samego.-powiedział wyglądając jak by był właśnie skazywany na tortury.

-Zrobiłeś to cierp-krzyknęłam tylko wychodząc bo jeśli bym została dłużej to bym się wyłamała zostając z tatą .

-----------------------

Po godzinie byłam w domu Josha. Jako że posiadałam już klucz otwarłam drzwi i udałam się do jego sypialni .Zastałam go śpiącego .

-Budz się staruszku-powiedziałam i siadłam na jego nogach .

-Hmm.-wymruczał tylko a w następnej chwili już leżałam obok niego a jego ręce były owinięte o moją talie.

-Tak wcześniej.

-Jest trzynasta.

-Za wcześniej.-powiedział a ja się czułam skrępowana leżąc z nim w jednym łóżku i to tak blisko.Jak próbowałam choć trochę się odsunąć jego uścisk wzmacniał się.

-Nie lubię cię.-powiedziałam na co się tylko zaśmiał-I jak tam z poszukiwaniami?

-Jak by się rozpłynął-odpowiedział sennie .

-Może spróbuje też ją poszukać.Może ją wywęszę. -powiedziałam mając nadzieje że moje umiejętności jako wilk będą przydatne w tej materii.

-W sumie możemy spróbować.

-Naprawdę? Przyjdę do ciebie w nocy

-Dobrze kotku ale teraz daj mi spać .-powiedział i poszedł spać dalej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

MAR POV

-To bardzo miłe z Twojej strony że od tygodnia siedzenia samej w pokoju jak wiezień pozwoliłeś mi zjeść z Tobą kolację,-powiedziałam ironicznie siedząc przy długim stole z Nikiem,który popijał wino a może to była krew?

-Przestań się dąsać.Masz zapędy do ucieczek a podczas mojej nieobecności jeszcze byś sobie krzywdę zrobiła a na takie owieczkowate oczęta i tak tu się nikt nie nabierze.

-Może by się udało -odburknęłam nie wiedząc czemu w ogóle odzywam się do niego.

-Wątpie .Wszyscy mi są tu posłuszni-odpowiedział pewnym siebie głosem

-A Loretta?-zapytałam na co on tylko prychnął

-Loretta to nic.Czasem nie wie gdzie jest jej miejsce.

-Jest po prostu zakochana .-powiedziałam nie wiedząc czemu w ogóle bronię dziewczynę która mnie chciała udusić.

-To jej problem że jest taka uczuciowa.-powiedział oschle.-Zresztą nie zależy mi na takim czymś czym jest ona-dodał lustrując mnie wzrokiem.

-Jesteś strasznie miły.-powiedziałam sarkastycznie

-Powinnaś spróbować wina najlepszy rocznik-powiedział ignorując moje wcześniejsze słowa a w następnej chwili podszedł do mnie kelner nalewając mi pośpiesznie wina,

-Nie dziękuję

-Nalegam no chyba że taka cnotka nie tyka takich rzeczy.-powiedział parszywie się uśmiechając wiedząc że mnie podpuszcza a ja zamiast zignorować i zakończyć tą grę jednak moja ręka mimowolnie ruszyła do kieliszka .

Podniosłam kieliszek do ust upijając duży łyk następne to co pamiętam to mina zadowolonego z siebie Nika i otaczająca mnie ciemność.

______________________________________________

Rozdział spóźniony w szkole nauczyciele  przypomnieli sobie że istnieje takie coś jak oceny-_-

Jutro albo w sobotę pojawi się kolejny rozdział :D  

Wampiry i Wilki odwieczna wojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz