Rozdział 36

647 30 0
                                    

Lily POV

-O co chodzi?-spytałam trochę zaniepokojona po tym jak znalezliśmy się za szkołą,tak żeby nikt nas nie słyszał.

-Hybrydy naszej matki spaliły niektóre z wiosek zmiennokształtnych.-odpowiedział Josh

-Czemu ona robi takie okropne rzeczy-wydusiłam tylko tyle przypominając sobie swoją wioskę,która też była narażona na niebezpieczeńśtwo.

-Bo jest psychopatką.-powiedział Nik .

-Co z ocalanymi?-spytał Marcus

-Za niedługo przyjadą ci co są w lepszym stanie,niesteety w tych w gorszym staniem nie mogliśmy przenieść.-odpowiedział Josh

-Jeśli mogę jakoś pomóc?-spytałam

-Okej.Przydała by się pomoc.-tym razem odpowiedział Nik,który zdawał się też ledwo co panować nad sobą bo wyglądał na naprawdę wściekłego.

Po dwudziestu minutach znalezliśmy się w domu Nika,gdzie kszątały się już wampiry.

-Rozłóżcie tu materace.Pomoc medyczna tam.-powiedziała Charlotte wskazując palcem.

-Nie powinnaś tu być.-powiedział Josh podchodząc do swojej siostry.

-Przestań nic nie podnoszę.-odpowiedziała przewracając oczami.

-Tak tylko rozkazujesz.Powinnaś raczej leżeć w łóżku bo w każdej chwili mogą odejść ci wody-westchnął Nik na co Charlotte spiorunowała go wzrokiem.

-Zachowujecie się głupio.-odpowiedziała tylko

-Tak jak ty.Za chwile zadzwonie po twojego męża.-powiedział Nik wyjmując komórkę.

-Dobra.Jadę do domu-odburknęła Charlotte,do której dotarł ten argument.-Pa Lily i pa idioci-powiedziała wychodząc.

-Czemu ona jest taka uparta.-powiedział Josh unosząc ręce do góry.

-Bo to nasza siostra.-odpowiedział Nik po chwili pomagając ustawić parę materaców w salonie,jego salon był naprawdę obszernych rozmiarach i mógł pomieścić całą armię.

Postanowiłam się także zając czymś i brunetka o imienia Julia przydzieliła mnie do punktu medycznego,który znajdował się w pokoju gościnym Nika o również dużych wymiarach.

-Już są .-powiedziała jedna z dziewczyn. Poszliśmy na podjazd żeby ocenić sytuację. Obok domu podjechał większy samochód i parę mniejsczych,które należły do wampirów.A z nich powychodzili zmiennokształtni,którzy rozglądali się ze strachem,na ten obrazek w sercu zakuło mnie.

-Sprowadzili nas żeby teraz nas wykończyć.-krzyknął jeden z nich a parę osób zaczęło biec w przeciwną stronę,na szczęście wampirą udało się opanować sytuacje,łapiąc te osoby.

-Czy wy jesteście głupi? Jak byśmy chcieli to byś my dawno to zrobili.-powiedział Nik ,jak zwykle subtelnie.-Przyprowadzcie ich wreszcie do środka bo niektórzy zakrwawią mi cały podjazd-dodał wchodząc do środka swojego domu.

Uśmiechnęłam się słabo pomagając przeprowadzić zmiennokształtnych.

-Hej jak ci na imię?-zapytałam dziesięcioletniego chłopca,który rozglądał się po nowym miejscu.

-Ksawier.-odpowiedział,kiedy oczyszczałam mu ranę.

-Ładne imię.-powiedziałam tylko.

-Gdzie jest mamusia i tatuś?-spytał po chwili ale ja już znałam odpowiedz.Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć dziecku,które nie powinno nigdy przeżywać czegoś takiego.

-Ach więc nie żyją.-powiedział ze smutkiem i parę łez poleciało po jego policzku.

-Wszystko będzie dobrze.-powiedziałam tuląc go do siebie.

-Obiecujesz?-spytał kiedy przestał już płakać.

-Tak-skłamałam sama nie wierząc w swoje kłamstwa.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Odwiozę cię.-powiedział Josh

-Mogę w czymś jeszcze pomóc?-spytałam rozglądając się po salonie w którym większość już spała.

-Jesteś zmęczona.Naprawdę dużo pomogłaś.-powiedział Josh obejmując mnie.

-Może masz rację.-przyznałam nagle czując zmęczenie.

-Chodz.-powiedział ciągnąc mnie w stronę podjazdu,gdzie stał jego van.

-Będzie więcej ataków.-powiedziałam do Josha ,kiedy siedzieliśmy w samochodzie.

-Wiem Lil .Nic nie możemy na to zaradzić.Jedynie podać im pomocną dłoń.-odpowiedział.Następnie cicha muzyka ogarnęła cały samochód.

-To na którą mam być?-spytał Josh zaskakując mnie.

-Może nie powinniśmy iść.-odparłam zastanawiając się czy to dobry pomysł.

-Wiem że chciałaś iść na to a ja sam chciałem z tobą zatańczyć jedną wolną piosenkę.-powiedział puszczając mi oczko.

-Niech ci będzie na chwilę możemy iść.-westchnęłam -Nie wiedziałam że słuchasz rocka?

-A co myślałaś że słucham muzyki klasycznej?-zaśmiał się cicho.

-No coś w tym stylu staruszku .-powiedziałam pogłaśniając muzykę i zatapiając się we własnych myślach.


Wampiry i Wilki odwieczna wojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz