Życie nie jest jakąś pieprzoną komedią romantyczną

1.7K 154 8
                                    

Rozdział świąteczny w połowie lipca? Kto tak potrafi? Ja :D

Chyba za bardzo was rozpieszczam tymi rozdziałami, ale gdy tak leje to nie mam nic innego do roboty :P

Kto czyta w grudniu melduje się tutaj ------------------------------------------------------------------->

-Kornelia, meine Liebe! - krzyknęła matka z przedpokoju. - Franz zaraz będzie! Załóż jakieś eleganckie buty.

Niechętnie podniosłam się spod kominka, przed którym siedziałam dobre pięć minut, jeśli wierzyć zegarkowi na mojej ręce. Otrzepałam sukienkę z niewidzialnych paproszków i dyskretnie przewróciłam oczami.

Dlaczego jej tak bardzo zależy, by się mną pochwalić?

-A czy on nie ma na imię Franciszek? - zwróciłam jej uwagę, podchodząc do niej i lustrując ją wzrokiem.

Miała na sobie czerwoną prostą sukienkę z długim rękawem i czarne szpilki. Platynowe blond włosy spięła w koka na czubku głowy, a co do biżuterii to właśnie stała przy lustrze i wkładała do uszu długie połyskujące kryształowe kolczyki.

-No tak, w Polsce – odwróciła głowę i spojrzała na mnie z politowaniem. - Ale jesteśmy w Szwajcarii i Franz bardziej pasuje.

-Ach tak – mruknęłam, zakładając ręce. - W takim razie, jak on do ciebie mówi... Greto?

-Aj, Kornelia czy ciebie w ogóle niczego nie uczą w tej szkole? - westchnęła, nakładając drugi kolczyk. - Przecież Greta to niemieckie imię, nic nie trzeba zmieniać.

-Chodzę na francuski – przypomniałam jej.

-Tak? - zdziwiła się. - Ale przecież niedawno pomagałam ci z pracą domową z niemieckiego...

-To było trzy lata temu– westchnęłam. - Kiedy byłam jeszcze w gimnazjum.

-No! Wiedziałam, że to musiało być jakoś niedawno – odeszła kawałek od lustra i zlustrowała się wzrokiem. Wygięła usta w dzióbek – Czegoś mi tu brakuje... Wiem! - klasnęła w dłonie. - Jeszcze szminka – wyjęła z torebki krzykliwą karminową pomadkę. - A ty załóż w końcu te buty!

Minęłam ją i podniosłam z podłogi czarne klasyczne szpilki.

-I o ile mi wiadomo, to twoje imię pochodzi z greki – wtrąciłam jeszcze. - Babcia mi o tym opowiadała.

Greta przewróciła oczami.

-Od kiedy ty tak jej słuchasz?

Kiedy matka skończyła nakładać szminkę zacmokała, uśmiechnęła się do siebie, a następnie odwróciła w moją stronę.

-Wyglądasz ślicznie, skarbie. Ja też, prawda?

-Oczywiście – uśmiechnęłam się. - Pięknie wyglądasz, Franzowi oko zbieleje.

-O to chodzi– zachichotała.

Nie kłamałam, Greta (bo czasem tak do niej mówiłam) wyglądała zabójczo. Jak żywcem wyjęta ze świątecznego wydania reklamy Apartu czy innej eleganckiej biżuterii. Ten cały Franciszek czy jak mu tam, oszaleje na jej widok. Jestem tego pewna.

Ja miałam na sobie dokładnie to, co mi przygotowała - białą koronkową sukienkę wiązaną z tyłu na kokardkę, która według mnie wyglądała strasznie dziecinnie i była dokładnym przeciwieństwem stroju mojej matki – zero seksowności, czy szyku.

Włosy wyprostowałam i zgodnie ze wskazówkami mojej rodzicielki nałożyłam na nie beżową opaskę. Kilka dni wcześniej znacznie je skróciłam i sięgały mi teraz ramion. Ciekawa jestem reakcji Marysi na tą wizerunkową zmianę... Chociaż w sumie... Co mnie ona obchodzi?

The Sister of my Crush  (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz