Niszczenie ludziom życia cieszy cię bardziej niż gwiazdkowe prezenty

1.4K 140 13
                                    

Jestem za dobra :P Lecimy dalej, misie ^^

Następnego dnia Tośka nie pojawiła się w szkole. Kolejnego też nie. A potem nastał weekend. Nie odbierała telefonów, napisała mi tylko wiadomość, że wszystko w porządku i że opowie mi wszystko,kiedy spotkamy się na żywo.

No więc czekałam do poniedziałku, przy okazji martwiąc się co u niej i jak sobie radzi. No i przede wszystkim ciekawiła mnie reakcja jej ojca. Miałam nadzieję, że nie zareagował tak ostro, jak spodziewała się tego dziewczyna.

W piątek wieczorem dostałam okresu, więc sobota była dla mnie typowo leniwym dniem. Rano poszłam do sklepu po dwie tabliczki czekolady i składniki na lasagne, na którą od dawna miałam ochotę. Potem oglądałam filmy, piłam dużo herbaty i cierpiałam katusze z powodu bólu brzucha, kiedy tabletki przeciwbólowe przestawały działać.

Z głowy nie mogła wyjść mi jedna rzecz. Uwaga Fordowej na temat dziecka. Zupełnie tego nie rozumiałam. Dlaczego tak nagle zaczęła martwić się o Tośkę? Przecież ona nawet jej nie lubiła. Wywaliła ją z lekcji, określiła jako puszczalską... Może obudziły się w niej jakieś ludzkie odczucia? Ale dlaczego dopiero teraz? I dlaczego tak nagle? To takie bezsensu.

Ale może wcale nie była to przypadkowa uwaga? Może Marysia oddała kiedyś swoje dziecko do adopcji... Tylko co ma z tym wspólnego ten cholerny amerykański milioner? I dlaczego się zastrzelił? Te puzzle w ogóle do siebie nie pasują. 

Chyba, że nie mają do siebie pasować i są to dwie zupełnie różne historie. Ale jakie? I co ma z tym wszystkim wspólnego Crissy? 

Dobra, przestanę się tym zadręczać i obejrzę kolejny odcinek "Przyjaciółek". Czasami człowiek ma taki dzień, że maraton jakiegokolwiek serialu, tabliczka czekolady i kubek zielonej herbaty w pełni wystarczą mu do szczęścia. Więc po co zadręczać się jakąś głupią Fordową?

***

-Chyba jestem jasnowidzem, bo dokładnie przewidziałam wszystko, co zrobił mój ojciec - westchnęła Tośka, kiedy spotkałyśmy się w poniedziałek. Na trzeciej lekcji miałyśmy okienko, więc znalazłyśmy jakieś ustronne miejsce na tyłach sali gimnastycznej i gadałyśmy, kątem oka obserwując grających w siatkówkę chłopaków z drugiej klasy. - Zresztą jeśli chodzi o Crissy także nie pomyliłam się bardzo. Ta kretynka jest okropnie przewidywalna.

-Skończył ci się okres dobroci dla bliźnich?  - uśmiechnęłam się.

Czartoryska nie odwzajemniła uśmiechu.

-Skończył się w momencie, kiedy ojciec popatrzył na mnie jak na wariatkę i powiedział, że chyba sobie żartuję, a Crissy zaczęła szczebiotać, jak to wspaniale, że wkraczam w dorosłe życie i że dzieci urodzą się w tak małym od siebie odstępie czasu. Zamilkła dopiero, kiedy on ostro zwrócił jej uwagę i powiedział, że nie ma się z czego cieszyć. Wtedy ona (swoją drogą nigdy na nią nie nakrzyczał) parsknęła jak dzika kotka, usiadła na fotelu i strzeliła focha. Cała Papuga. Nie będę ci cytować całej rozmowy, ale stanęło na jednym. Po maturze mam wyjść za Feliksa, żeby dziecko nie było bękartem.

-Co na to Feliks? - zapytałam.

-Jeszcze nic nie wie. Ojciec powiedział, że mam najpierw trochę lepiej go poznać i dopiero mu powiedzieć. Ale jego matka już wie, ojciec telefonował do niej wczoraj. Swoją droga co za głupota mówić o takich rzeczach przez telefon - parsknęła Tośka. 

-Chcesz tego ślubu? - zapytałam poważnie.

-Oczywiście, że nie! - westchnęła szatynka. - Co to w ogóle za pytanie, Kora? Przecież ja gościa prawie nie znam!

-Jesteś dorosła, nie musisz się na to godzić - zauważyłam.

-Wtedy zostanę sama z dzieckiem, bez żadnego źródła utrzymania. Ojciec postawił sprawę jasno. 

-To trochę... wredne z jego strony - odpowiedziałam. - Powinien stać po twojej stronie.

Czartoryska spojrzała na mnie jak na idiotkę.

-On bardziej kocha swoją drugą córkę, Kora. Ma na imię opinia publiczna i jest z nim o wiele dłużej niż ja.

Marysia p.o.v

-Udało się! - klasnęła w ręce Cristina. W jej oczach widziałam radość, jak u małej dziewczynki.

-Widzę niszczenie ludziom życia cieszy cię bardziej niż gwiazdkowe prezenty - skwitowałam to z ironicznym uśmiechem na twarzy.

-Nie zniszczyłam jej życie, Mary Jo - zaśmiała się Perea. - Skąd wiesz? Może właśnie je ulepszyłam?

-Będzie musiała wyjść za człowieka, którego zna zaledwie kilka godzin. Nie napisze dobrze matury. Nie skończy studiów.... Ty to nazywasz ulepszeniem życia?

-Antoinette nie skończyłaby żadnych studiów - parsknęła mulatka. - Jest do tego zbyt tępa. Tak przynajmniej mam ją z głowy i możemy z Andrzejem spokojnie urządzić się w Ameryce.

Pokręciłam głową.

-Jesteś straszną szmatą, Perea. Wiesz o tym?

-A tobie dlaczego tak nagle na niej zależy? Zakochałaś się? - zachichotała. - A nie, sorki. Przecież TY się nie zakochujesz.

Zignorowałam tą ostatnią uwagę.

-Nie mogę patrzeć, jak niszczysz życie młodej dziewczynie.

-Cóż za ironia - uśmiechnęła się Crissy. - Mówi to osoba, która jeszcze do niedawna sypiała ze swoją uczennicą.

-Okay, obydwie nie jesteśmy święte - przewróciłam oczami. - Ale to, co ty robisz jest o wiele bardziej perfidne.

-Bardziej perfidne niż rozkochanie w sobie milionera i ogołocenie go z całego majątku?- uniosła brew mulatka. - Ciekawe, bardzo ciekawe.

-Wolę być łamaczką serc i złodziejką niż wstrętną donosicielką - prychnęłam. - Już nie mówiąc o tym, że jesteś podłą i fałszywą oszustką.

-Ojojoj ile epitetów - zachichotała Cristina. - Chyba minęłaś się z powołaniem, powinnaś zostać polonistką. Albo poetką!

-Widać ty niczym się nie przejmujesz.

-A czym tu się przyjmować, Marysiu? - zaśmiała się Perea i rozparła się wygodnie na fotelu. - Moje życie jest piękne. I co z tego, że zbudowałam to wszystko na trupach? Nawet nie masz pojęcia, jaka ta metoda jest skuteczna.

-Kiedy ty stałaś się taka wyrachowana, co? - uśmiechnęłam się sztucznie. Nie ma co z nią wojować.

-Nauczyłam się od najlepszych - zachichotała kobieta i posłała w moją stronę całusa. - Od ciebie wszystko się zaczęło, moja droga. Na twoim przykładzie zobaczyłam, iż nie trzeba oglądać się na innych, żeby dojść do celu.

Stworzyłam potwora, przemknęło mi przez głowę. Bezuczuciowego, wstrętnego potwora.

-Po co my właściwie się widujemy? - zapytałam z fałszywą wesołością. - I tak tylko się kłócimy.

-Dla mnie to fajna adrenalina - uśmiechnęła się Crissy. - Poza tym pod pewnymi względami cię lubię, Mary Jo. Ale tylko pod pewnymi względami. Twoje zdrowie, szantażystko! - zachichotała, unosząc kubek z herbatą.


Sytuacja Tośki nie za ciekawa, a Crissy triumfuje :P 

27 VOTE 10 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ 

buziaczki xoxo

The Sister of my Crush  (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz