W zachciankach nie można się zakochać

1.3K 124 3
                                    

No i czas na ostatni rozdział, który nazwałam rozdziałem bonusowym. Dlaczego? Bo napisałam go z perspektywy innej niż dotychczas osoby. 

Zapraszam was do umysłu Ewy Krasowskiej.

Enjoy ^^

--------------------------------------

Ewa p.o.v

Tak, zakochałam się w swojej przyjaciółce. Czy może być coś równie żałosnego, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności? Że owa kobieta spała z moim mężem, zdecydowanie woli mężczyzn (nie licząc tej gówniary z liceum, ale to był tylko układ bez uczuć) a do tego traktuje mnie jak przyjaciółkę, z którą może przytulać się i w trudnych chwilach potrzymać za rękę bez zobowiązań.

Nie wie, co ja czułam, ściskając Jej śliczną chudą rączkę. Nie wie, jaką przyjemność czerpałam z przytulania Jej i gładzenia Jej cudownych włosów.

Nie wie, jak na mnie działa. Nie wie, jak za nią szaleję. Ale przecież ja jej tego nie powiem, nie chcę na zawsze jej stracić.

Oczywiście, istniały jakieś szanse. Bardzo nikłe, ale jakieś istniały. Tylko, że ja nigdy nie byłam ryzykantką. Dlatego postąpiłam jak tchórz, czy może raczej jak dziesiątki homoseksualnych polskich kobiet. Wyszłam za mąż za mężczyznę.

Moja orientacja od liceum sprawiała mi problem. Nie byłam na tyle atrakcyjna, żeby podobać się chłopakom. Zresztą żaden z nich mnie nie pociągał. Za to skrycie podkochiwałam się w mojej historyczce...

Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Myślałam, że jestem jakaś nienormalna. W tamtych czasach temat odmiennej orientacji nie był w żaden sposób nagłaśniany przez media, więc błądziłam po omacku.

Aż w końcu na imprezie z okazji zakończenia przedostatniego roku studiów, poznałam Andrzeja. Studenta AWF, za którym uganiała się większość studentek. Przystojny, umięśniony, nie taki głupi, a przy tym bardzo szarmancki. Nie kochałam go, jednak gdy poprosił mnie o chodzenie zgodziłam się.

O mojej orientacji wiedziała tylko moja najbliższa przyjaciółka, Asia. Pochodziła z małej wsi, czterdzieści kilometrów od Warszawy. Według niej wszystko powinno mi się naprostować, jak znajdę właściwego chłopa. Poszłam tym tropem i wylądowałam przed ołtarzem.

I tak udaję już od prawie dziesięciu lat. Udaję szczęście przed mężem i dziećmi. Przed znajomymi i koleżankami. Przed całą rodziną.

Oczywiście nie mogę narzekać na swój los. Mam dwójkę cudownych dzieci, a Andrzeja uwielbiam jak najlepszego przyjaciela. Ale niestety nie potrafię pokochać go jak mężczyznę. 

A teraz ta sprawa z Marysią... Już kiedy zobaczyłam Ją na radzie pod koniec sierpnia coś mnie tknęło. Po raz pierwszy w życiu zebrałam się na odwagę. Wiedziałam, że muszę się do Niej zbliżyć, żeby nie wiem co. I stało się, zostałyśmy przyjaciółkami. Mimo, że dzieli nas siedem lat różnicy.

Uwielbiam słuchać Jej przejętego głosu, kiedy mi coś opowiada. Uwielbiam Jej uśmiech i uwielbiam to spojrzenie, którym zawsze potrafi wyrazić każde uczucie. Od irytacji do zadowolenia.

Jezu, ogarnij się, Ewa. Zamrugałam szybko oczami, wytrącając się z rozmyślań. Klasa pisze sprawdzian, z takim podejściem wszyscy zaczną ściągać. Skup się.

Więc wróciłam do roli nauczycielki i bacznie zlustrowałam wzrokiem klasę. Wszyscy byli skupieni na swoich kartkach. Oczywiście nie było tak pewnie przez całą lekcję, dobrze znałam swoich uczniów. Ale skoro nic nie widziałam , to nie mogłam nic im zarzucić.

The Sister of my Crush  (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz