Wysiedliśmy z pociągu i czekaliśmy na powóz, który miał nas zawieść do zamku. Rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. Usłyszałam tętent kopyt, odwróciłam się w tym samym czasie co Harry. Przed nami stanęły dwa Testrale. To bardzo rzadkie magiczne stworzenia przypominające wychudłe konie- sama skóra i kości. Dosłownie. do tego posiadają parę błoniastych skrzydeł jak nietoperze.
-Co to? To co ciągnie powóz.-
-Nic nie ciągnie powozu Harry- odparła Hermiona.
-To Testrale, odezwałam się. Widzą je tylko osoby, które widziały śmierć swoich bliskich.- dodałam od siebie.
-Wcale nie zwariowaliście, ja też je widzę.-W powozie siedziała już Luna.| Wsiedliśmy do niej i Haermiona odezwała się pierwsza.
-Słuchajcie to pomylona...- zająknęła się, więc ja dokończyłam.
-Luna Lovegood. Witaj, ja jestem Morgana Les.. znaczy Riddle.- wypowiadając ostatnie słowa skrzywiłam się.
-A więc to prawda?- odezwała się blondynka.- jesteś córką Sami Wiecie Kogo? Pewnie jest ci ciężko, ale poradzisz sobie. Masz przyjaciół prawda?-
-Tak, rzeczywiście. Widzę, że mnie rozumiesz?- mimo, że dziewczyna była dosyć inna niż my wszyscy, to jednak na swój oryginalny sposób intrygowała mnie.
-Tak, staram się zrozumieć jak to jest być córką |Voldemorta.-
-Ja sama do końca tego nie wiem- wszyscy się na mnie spojrzeli a ja wzruszyłam ramionami w niemym "No co?". Dalszą drogę odbyliśmy w ciszy.Weszliśmy do wielkiej sali. Dumbledore przywitał nas wszystkich oczywiście wyróżniając pierwszoroczniaków, ogłosił że poza budynkiem szkoły można nam przebywać najdłużej do szóstej wieczorem co skończyło się wielkim "buu" i na koniec przywitał i przedstawił nam nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, Dolores Umbrige. Ta oczywiście musiała wtrynić swoją gadkę w przemówienie dyrektora, o tym, że nasze lekcje pozbawione będą całkowicie praktyki, co spotkało się z jeszcze większym niż "buu" krzykiem i oburzeniem z naszej młodzieńczej strony. Sala uspokoiła się dopiero gdy Dumbledore wyczarował jedzenie na stołach.
Następnego dnia kiedy zaczęła się lekcja Obrony przed czarną magią, miałam wielką ochotę zedrzeć tej różowej landrynie jej sztuczny uśmieszek przylepiony do pomarszczonej twarzy.
-Moje drogie dzieci ministerstwo ustaliło wam, bezpieczny całkowicie pozbawiony, praktyki program nauczania.--A co jeśli ktoś nas zaatakuje?- zapytałam.
-Niby kto miałby atakować bezbronne dzieci?-
-No nie wiem, może Lord Voldemort?- zapytał ironicznie Harry.
-Kochani, ktoś naopowiadał wam kłamstw. Ten czarnoksiężnik od dawna nie żyje.--To niby dlaczego, widziały go aż dwie osoby? I kto mógł zabić Cedrika?- zapytałam znów.-
-Ten biedy chłopiec zmarł poprzez okrutny wypadek.- Dolores powoli zaczynała robić się różowa jak jej sweterek.
-To Voldemort go zabił. Widziałam go, walczyłam z nim. Voldemort odrodził się na naszych oczach.-
-Dość, tego. Morgano? Od teraz uczniowie na moich lekcjach odpowiadają na pytania tylko poprzez podniesienie ręki i jeśli mu na to pozwolę.-
-Dlaczego ministerstwo nic z tym nie robi? Przecież on się odrodził, zmartwychwstał dzięki krwi Harrego i łez jego córki moich łez!!- Miałam utrzymać w tajemnicy prawdę o moim ojcu, ale Umbrige zdenerwowała mnie na tyle, że nie mogłam się powstrzymać.-Dość!! Morgano!! Przyjdziesz do mnie, dziś po lekcji. Porozmawiamy sobie.- Dolores już lekko purpurowa przypominała świnkę Piggy.
Po lekcji przyszłam do niej. Wchodząc nie mogłam znieść ilości różu, wszystko było różowe, nawet cukier do herbaty o herbacie już nie wspominając. Na ścianie było mnóstwo miauczących i denerwujących podobizn kotów. Od ilości tego wszystkiego zemdliło mnie na myśl, że spędzę tu godzinę, sam na sam z Nią.-Witaj, usiądź proszę. Trochę sobie popiszemy.- usidłam przy stoliku, który mi wskazała.
-Co mam napisać?--Nie będę więcej opowiadać kłamstw.-

CZYTASZ
Living in the Shadow//Córka Bellatriks Lestrange
Fanfiction[BĘDZIE POPRAWIANA FABUŁA!!] Jak to jest gdy jest się córką śmierciożerczyni wychowaną przez wujka oskarżonego o morderstwo i skazanego na dożywocie w Askabanie? Morgana musi radzić sobie sama, nikt nie wie o jej istnieniu. Jej wuj- Syriusz Black w...