Ostateczne starcie.

4.3K 212 23
                                    

Kiedy Minerva poszła wypowiedzieć zaklęcie, które obudzi kamiennych żołnierzy, my ruszyliśmy do pokoju krukonów a Hermoina i Ron poszli do komnaty tajemnic by zniszczyć horkruksa.
Biegliśmy po schodach kiedy usłyszałam Lunę
-Morgana Le Fay! Harry Potter!-
Przystanęłam, ale Harry szedł dalej.
-O co chodzi Luna?-
-Pamiętasz jak mówiłam o diademie? Wszyscy którzy go widzieli już nie żyją, więc to jasne. Trzeba zapytać tych nieżyjących.-
-Czyli o kogo ci chodzi?-
-Chodź ze mną.- spojrzałam na Harrego, przystanął więc pokazałam mu, żeby szedł za nami.
Poszliśmy do Jednego z miejsc rezydujących duchów a dokładniej do Szarej Damy.
-Nazywa się Helena Ravenclaw. Jest dość nieśmiałą więc powiedz jej, że się z tobą przyjaźnię.-wyjaśniła Luna.

-Mogę iść z tobą?- zapytał Harry.
-Lepiej, żebyś został, może się nas dwoje przestraszyć.-
Poszłam szukać Heleny, kiedy ją znalazłam byłam pod wrażeniem.Miała na sobie długą do ziemi pelerynę, a włosy sięgały jej do pasa.  Uznałam, że jest piękna, ale też wyniosła i dumna. -Witaj, Heleno nazywam się Morgana...- połknęłam gulę by nie wypowiedzieć Lestrange -..Le Fay.
-Ty jesteś córką Igerny Le Fay?- zapytała zaciekawiona.
-Tak, moją matką była Igerna. Znałaś ją?-
-Tak, byłyśmy do pewnego czasu przyjaciółkami. Dopóki Twój ojciec! Nie namieszał jej w głowie!- wykrzyczała, miała przy tym tak przerażającą minę, że musiałam się odsunąć.
-Wiem, że mój ojciec to okrutny czarodziej, ale on się odrodził i muszę go pokonać. Wiem, że Diadem twojej matki jest jego horkruksem i wiem, że wiesz gdzie go ukrył.-
-Twój ojciec skalał Czarną Magię!!!- przeleciała przez moje ciało a mnie przeszedł zimny dreszcz.-Skąd mogę wiedzieć, że nie wykorzystasz go przeciwko nam?!!- mówiła ze skargą.
-Bo nie jestem jak ojciec, nienawidzę go. Po co miałaby mu pomagać skoro chce mnie zabić? Ja chcę zniszczyć diadem i zabić raz na zawsze Voldemorta. Błagam cię pomóż mi, wiem że i ty chcesz tego. -
-Przypominasz mi swoją matkę, nie ojca więc powiem ci. Jest tutaj w tej szkole. W miejscu w którym wszystko jest ukryte. Jeśli musisz prosić nigdy się nie dowiesz. Jeśli wiesz po prostu poproś.-
-Dziękuje, naprawdę ci dziękuję.- Helena skłoniła głową a ja pobiegłam od razu do pokoju życzeń. Nawet nie czekałam na Harrego. Usłyszeliśmy bombardowanie osłony, Wyjrzałam przez okno, nie wytrzyma długo. Popędziłam jeszcze szybciej. Na palcu rozpętała się walka, znaczy że mamy coraz mniej czasu.
Kiedy dotarliśmy do pokoju życzeń drzwi od razu pojawiły się, weszliśmy do środka. Kazałam Harremu wytężyć umysł i wyczuć horkruksa. Przeszliśmy już chyba dziesięć ścieżek wśród tych wszystkich klamorów kiedy nagle Harry coś usłyszał. Podbiegł do stolika i wyjął ze szkatułki piękny diadem. Kiedy za nami rozległo się klaskanie, odwróciliśmy się. To był Lucjusz "Skąd on się tu wziął?" razem z nim byli przyjaciele Draco.
-Proszę, proszę, małą Morgana znów wtyka nos w sprawy ojca. Nie ładnie.-
-Spadaj stary preclu!- Malfoy się wzdrygnął.
-Jak ty...-
-Słyszałeś, chyba że jesteś przy głuchy? W twoim wieku to nie dziwne.- usłyszałam śmiech Hermiony odwróciłam się i zobaczyłam ją. Harry rzucił drętwotę w Lucjusza i ten zemdlał. Crabb i Goyle uciekli, kiedy nagle z różdżki Goyla zaczął wylatywać ogień. Trochę maczałam w tym palce, ale przesadziłam. Wszystko zaczęło płonąć, zaczęliśmy uciekać Malfoy uciekł przez szafkę zniknięć, która zaraz po jego teleportacji spłonęła. Znaleźliśmy miotły i wzlecieliśmy w powietrze , Harry i Ron wzięli ze sobą chłopaków i wylecieliśmy z pokoju życzeń. Potter otworzył horkruksa i wrzucił go w płomienie. Wtedy pokój życzeń zamknął się. Nagle w swojej głowie poczułam strach ale nie swój, to ojciec się bał. "Chodź, musimy cię ukryć." Powiedział do węża. I obrazy zniknęły.
-Już wiem, to Nagini. Wąż to ostatni horkruks.- powiedział Harry gdyż on też miał wizję.
-Harry wejdź do jego umysłu, znajdź go. Wtedy go pokonamy- chłopak skupił się i za chwilę powiedział nam, że Tom jest na przystani. Ruszyliśmy w tamtą stronę, ale najpierw musieliśmy przejść cało przez plac. Rzucaliśmy po kolei zaklęcia chroniąc sobie wzajemnie plecy.
Kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsce usłyszeliśmy rozmowę Voldemorta ze Snapem.
Po czym Snape został zaatakowany przez Nagini. Słyszeliśmy jak wąż uderza w czarodzieja jak go powoli wykańcza. Kiedy zniknęli wbiegłam do pomieszczenia Snape spojrzał na mnie pół żywy, uklękłam obok niego.
-Masz... Jej... Masz jej... oczy... oczy... matki.-z policzka skapnęła mu pojedyncza łza. -Weź .... weź je.- znalazłam fiolkę w kieszonce, którą noszę zawsze przy sobie. (umysł alchemika xD )Złapałam w nią jego łzę. -weź, je...weź do... myślodsiewni... pro...proszę. Twoja... matka.... tego... chciałaby.-Przytaknęłam niemo a Snape oddał ostatnie tchnienie. Z moich oczu poleciała samotna łza, tak jak nauczycielowi.
Nagle w naszych głowach rozległ się głos Voldemorta.
"Walczyliście dzielnie, lecz na próżno. Nie pragnę waszej śmierci, Każda kropla krwi czarodziejów to olbrzymia strata. Rozkażę moim oddziałom, by się wycofały. Pod ich nieobecność zbierzcie i pochowajcie swoich zmarłych. Morgano moja córko zawiodłaś mnie bardzo, widzisz do czego mnie zmusiłaś. Tak jak cię ostrzegałem zginęli ci którzy byli ci najbliżsi, teraz zapłacisz ostateczną cenę. Harry Potterze zwracam się bezpośrednio do ciebie. Dzisiaj w nocy pozwoliłeś by twoi przyjaciele ginęli za ciebie. Nie ma większej hańby. Czekam na ciebie w zakazanym lesie. Niech dopełni się twoje przeznaczenie. Jeśli się nie stawisz, wtedy zabije wszystkie dzieci, kobiety i mężczyzn, którzy cię ukryją przede mną"
W ciszy wróciliśmy do budynku. Wchodząc do środka widzieliśmy jeden wielki szpital. Jedni opatrywali rany, ci zdrowi pomagali innym, a drudzy, po prostu... odeszli. Nagle usłyszeliśmy płacz.  Od razu go rozpoznałam, to płakała mama Molly. Podeszliśmy do nich, zobaczyłam Freda leżącego na ziemi. Nie ruszał się, mama Molly przytuliła się do mnie i gorzko płakała, mi rosła gula w gardle. Ron ukląkł nad ciałem brata i położył się na nim żeby go przytulić. Również płakał. Nagle ktoś zakaszlał i ku naszemu zdziwieniu Fred odezwał się.
-Ron złaź ze mnie, bo mi żebra połamiesz. Przecież nie umarłem- Fred zażartował, a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem pełnym ulgi i radości, że Fred jednak żyje.
Harry odciągnął mnie od Weasleyów i powiedział.
-Morgana, nie pozwolę by wszyscy ginęli za mnie. Muszę iść i.... i chciałem się pożegnać. Przytulił mnie.-  wyrwałam się.
-Co? Nigdzie nie idziesz póki ci nie pozwolę! Teraz idziesz za mną.- pociągnęłam go i poszłam z nim do gabinetu dyrektora. Otworzyłam myślodsiewnię i wlałam krople łez Snape'a.
Za nim jednak wejrzałam w jego wspomnienia pocałowałam czule Harrego jakbym nigdy nie miała go zobaczyć. Zanurzyłam głowę.
"Znalazłam się w rezydencji mojej matki. Biegała w niej mała dziewczynka podobna do mnie.
-Igerno zachowuj się jak przystało na czarownicę.- skarcił ją zapewne ojciec. Przyglądał się temu młody Snape, który wpatrywał się w okna Le Fayów. Później widziałam jak Severus z dziewczynką i imieniu Lily i moją mamą lezą nad rzeką i tłumaczą dziewczynie jak wspaniale jest być czarodziejem. Domyśliłam się, że jest mugolką i matką Harrego. Widziałam jak Snape już w szkole patrzy na moją matkę, kiedy razem uzupełniają luki w książce do eliksirów podpisanej książę półkrwi, jak moja mama razem z Severusem zaczyna interesować się czarną magią. Potem obraz się zmienił. Snape już jako śmierciożerca został odrzucony przez moją matkę, która zrezygnowała z używania czarnej magii.  Widziałam jak Snape prosi Dumbledore'a by ten pomógł mojej mamie, ponieważ Voldemort chce wykorzystać jej moc. Uwieść ją i sprawić by byłą jego partnerką. Bo chce tylko zyskać silną czarownicę po swej stronie. Dumbledore niestety upomina Snape'a że jest za późno, bo Igerna jest w ciąży z Tomem. Snape odwiedza moją matkę i napotyka straszliwy widok. Moja matka świeżo po porodzie zabita, jej dziadkowie również a w całym apogeum stoi Voldemort z dzieckiem w ręku. Każe Severusowi posprzątać po bałaganie, mówiąc na swoje usprawiedliwienie, ze musiał ich wszystkich zabić, bo nie chcieli oddać mu dziecka. Snape długo przytulał moją matkę, później widziałam jak opłakuje śmierć Lily kiedy zabił ją Tom. Na koniec widzę jeszcze jak Snape żali się dyrektorowi, że Voldemort zabił wszystkich, których Severus kochał czyli moją matkę i Lily. A potem wyrzucał Dumbeldore'owi, że chował Harego jak świnię na rzeź, bo wiedział, że Voldemort i tak go zabije."

Nagle wyrwało mnie ze wspomnień i wróciłam do świata rzeczywistego. Chciałam wszystko powiedzieć Harremu, ale jego już nie było. Szukałam go wołałam. kiedy zeszłam na dół Pytałam się Hermiony, Rona, wszystkich po kolei, ale żadna osoba nie wiedziała gdzie jest Harry. A to znaczyło tylko jedno. Harry poszedł do zakazanego lasu. Chciałam tam iść, biec mu na pomoc, ale Syriusz złapał mnie za ręce od tyłu i przytrzymał.
-Morgano! Nie pozwolę na to by i ciebie mi odebrano.- w oczach miał łzy. -To był jego wybór, nie możemy nic z tym zrobić.-
-Przynajmniej chrzestna naszego dziecka przeżyje. - zauważył Lupin. Dopiero teraz zobaczyłam go i Tonks. Myślałam, że coś im się stało więc tylko  wpadłam im w ramiona i mocno uściskałam z rozpaczy.
-Cieszę się, że nic wam nie jest. Ale ja muszę go uratować.- i znów próbowałam pobiec w stronę lasu, tym razem Lupin i Syriusz musieli mnie razem przytrzymać. W końcu wuj zagroził mi, że mnie spetryfikuje jeśli się nie uspokoję.
-Ale ja nie mogę tak siedzieć bezczynnie!- krzyczałam, ale uspokoiłam się. Po nie z pełna godzinie ktoś krzykną, że nadchodzą śmierciożercy. Wyszliśmy wszyscy i kiedy zobaczyłam Voldemort uśmiechniętego od ucha do ucha, serce pękło mi na milion kawałków.
-Harry Potter Nie żyje!!!- śmierciożercy wznieśli falę okrzyków i oklasków.
Wystąpiłam na przód.
-TY, bezduszny, potworze!!!- Wrzasnęłam.
-Och dziękuję za komplement. Ale milcz! Dziecko! Bo czas, żeby się określić. Czy już wybrałaś? Do kogo przystąpisz? Pamiętaj, że cię ostrzegałem.- Nic nie odpowiedziałam. -Zastanawiasz się jeszcze? No dobrze to kto jeszcze do nas przystąpi?-
-Draco- usłyszałam Lucjusza. -Draco chodź tutaj natychmiast- syczał przez zęby.
-Draco. Chodź- powiedziała jego matka. Malfoy ruszył do przodu, ale złapałam go za marynarkę.
-Nie musisz. Wiesz Draco, co ci mówiłam, jesteś moim bohaterem, a bohaterowie nie patrzą co robią jego rodzice. Nie idą ich ścieżkami, sami obierają swoją drogę.- chłopak spojrzał na rodziców.- nie musisz robić tego co ci każą. Rób to co nakazuje ci serce.- Draco spojrzał mi w oczy i zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Jednak jego pocałunek nie był głęboki i czuły jak Harrego, lecz delikatny ledwo wyczuwalny. Kiedy się dosunął ode mnie powiedział.
-Zostaję!- po czym zwrócił się do mnie - To ty jesteś moim bohaterem Morgano.- Voldemort wściekły krzyknął.
-Morgano!! Przystąp do mnie, albo zginą wszyscy których kochasz!!-
Wtedy ja powiedziałam.
-Zabiłeś już wiele osób, które kochałam. Moją matkę, Cedrika, Stworka, a teraz Harrego, Zabiłeś ich wszystkich a mimo to ja nadal jestem silna! Nie myśl że złamiesz mnie, bo ci których kochamy pozostają z nami na zawsze. Są w sercach nas wszystkich i jeśli chcesz odebrać mi wszystkich których kocham, najpierw musisz zabić mnie !!! Ale za nim to nastąpi ty zginiesz pierwszy!!!- Wtedy nagle Harry wstał z rąk Hagrida i uciekł za filary Voldemort wściekły zaczął rzucać w niego zaklęcia. Rozpętała się walka. Bellatriks, zaatakowała Ginny na co mama Molly tak się zdenerwowała, że ją zniszczyła. Ja pobiegłam za Voldemortem i gdy ten atakował Harrego ja zaatakowałam jego. W końcu wypadliśmy przez okno i lecieliśmy tak póki ojciec nie użył zaklęcia śmierciożerców do przemieszczania się. Upadliśmy na placu nasze różdżki znalazły się daleko od nas i czołgaliśmy się najszybciej jak mogliśmy. Złapałam różdżkę w tym samym momencie co on.
-Avada...!
-Ekspeliarmus!-
-Kedavra!!- nasze różdżki się połączyły promieniami. Ojciec był silny ale, ja użyłam swojego żywiołu i osłabiłam go kiedy Orzeł znienacka uderzył go od tyłu. Moje zaklęcie zaczęło słabnąć i szmaragdowy promień przechodził szalę nad szkarłatnym. Kiedy nagle oboje poczuliśmy to. Nagini nie żyje.
Rzuciłam ponownie zaklęcie w ojca i on również. Był słabszy, czułam to. Mój promień przechylił szalę, i to ja zakończyłam zaklęcie. Ojciec spojrzał na mnie i w niemym krzyku rozpadł się w pył.
To koniec. Wygraliśmy. Wszyscy są bezpieczni.
Nie miałam już siły stać o własnych siłach. W myślach poprosiłam żywioł ognia by dodał mi siły, ale i tak Harry musiał mnie podtrzymać kiedy przybiegł na plac.

-To co, jesteś najsilniejszą czarownicą?- zapytał się Ron gdy szliśmy mostem.
Przytaknęłam.
-Hej a właściwie dlaczego czarna różdżka nie słuchała się Voldemorta?-
-Ponieważ nie należała do niego. Dumbledora rozbroił Malfoy i od tamtej pory należała do niego, a potem Harry rozbroił Malfoya, kiedy walczyli w łazience.- wytłumaczyłam.
-Więc różdżka należy teraz do mnie.- dodał Potter.
-To znaczy, że oboje jesteście teraz najsilniejszymi czarodziejami.- zachwycił się Ron.
-Nie, wcale nie.- Harry złamał różdżkę i wyrzucił w przepaść. -Taki czarodziej może być tylko jeden.- Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
To był prawdziwy koniec, a zarazem nowy początek.

******************************************************************************************************

O boziu najdłuższy rozdział w dziejach nie licząc tych pogrubionych słów jest ich razem 2023. WoW!! Chciałabym na koniec tej opowieści podziękować  wszystkim czytelnikom, a najbardziej swojemu pułkownikowi swelio  i swojej siostrze Alice18122001   
Bardzo wam dziękuję za komentarze i motywację, byłyście i jesteście moimi najwierniejszymi czytelniczkami. Mogłam liczyć na wasz komentarz praktycznie pod każdym wpisem i za to dziękuję. I dlatego dedykuję wam ten rozdział. A ciebie pułkowniku zachęcam być sama też coś napisała ;***
Dodam jeszcze 20 faktów o mnie i ostatni rozdział i pożegnamy się z Living in the Shadow.
Smutecek, ale dodam jakieś nowe opowiadanko xD  Pozdrawiam wszystkich czytelników.

Living in the Shadow//Córka Bellatriks LestrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz