Następnego dnia miałam wyruszyć z Golden Trio do Departamentu, by odebrać horkruksa Dolores. Schodząc po schodach na śniadanie spojrzałam na głowy Skrzatów które służyły rodowi Blacków, kiedyś było ich pięć. Dziś widniało sześć. Tyle, że szósta głowa była malowidłem, które sama namalowałam. Stworek jako wolny skrzat został pogrzebany, ale wiem, że życzył sobie zawisnąć po śmierci na tej ścianie więc namalowałam jego mały portrecik i zawiesiłam go podpisując kiedy rozpoczął swoją służbę i kiedy zmarł oraz dopisałam, że zmarł jako wolny skrzat.
Zjadłam śniadanie i razem z przyjaciółmi teleportowałam się do Londynu. Harry i Ron ogłuszyli trzech czarodziejów. Plan był taki Ron, Hermiona i Harry mieli przemienić się w tych czarodziejów dzięki eliksirowi wielosokowemu, ja miałam udać psa Harrego, ponieważ Albert często zabierał swojego psa do pracy, Dolores nie lubi psów ale podobno pies Alberta zachowuje się jak kot więc go toleruje. A więc dostaliśmy się do departamentu niezauważeni. Kiedy nadszedł czas rozprawy Harry podszedł do Dolores. Nagle zobaczyłam, że zaczął się zmieniać, eliksir tracił swą moc więc udając kota wskoczyłam Umbrige na kolana i zaczęłam się o nią ocierać.
-Co to ma znaczyć? Albercie powstrzymaj swego psa. Nie mam czasu na pieszczoty.-
-Już Dolores zabieram go.- i gdy Harry wyciągnął do mnie ręce ja wyrwałam naszyjnik z jej szyi. Skoczyłam, ale Harry mnie nie złapał bo dojrzał że już eliksir stracił moc i zaczął uciekać. Musiałam się przemienić żeby nie upaść na głowę i kiedy wstałam Dolores wrzasnęła.
-Ty byłaś psem! Ty nie jesteś Morganą! To niemożliwe! Wytłumacz się! -
Odwróciłam się do niej i powiedziałam.
-Przykro mi pani Umbrige, Nie będę więcej opowiadać kłamstw.- odwróciłam się na pięcie i przemieniłam w psa. Z naszyjnikiem w zębach w ostatniej chwili wskoczyłam do kominka za Harrym. Niestety zdążył wskoczyć z nami jeden z ochroniarzy i gdy teleportowaliśmy się do pustego mieszkania on nas zaatakował. Zdążyłam tylko złapać Hermionę i znów teleportowaliśmy się do jakiegoś lasu. Miałam tylko nadzieję, że ten ochroniarz nie zostanie tam aż wuj wróci. Na szczęście zdołałam z nim się skontaktować przez lusterko i ostrzegłam go, że nie jest tam już bezpiecznie a wuj uspokoił mnie mówiąc, że Lupin go przetrzyma u siebie.
Kiedy mogłam już odetchnąć zauważyłam co rozegrało się kiedy ja martwiłam się o tatę. Ron miał rozszarpane ramię, a Hermiona bezradnie szukała fiolki z eliksirem, który zagoi jego ranę. Podeszłam do niej i spokojnie wyjęłam fiolkę, skropliłam ramię Rona który wrzeszczał. Hermiona uspokajała go kiedy Harry rozstawiał namiot, a ja przygotowywałam barierę ochronną. Później usiedliśmy w namiocie i zjedliśmy to co nam zostało.
-Dzięki Morgano- spojrzałam na bladego jeszcze Rona. - Gdybyś nie zachowała zimnej krwi pewnie nie miałbym już ręki.-
-A tak, spoko. Nie masz za co dziękować. Przecież jesteś nam potrzebny i twoja ręka też.- pokazałam łyżką na jego obandażowaną rękę. Zaśmiał się słabo.
-Ale i tak dziękuje.-
-Ktoś z nas musi zachowywać zimną krew inaczej wszyscy skończymy bez kończyn.- zażartował Harry.
-Albo gorzej.- dodała smutno Hermiona. Nadal przeżywała wypadek Rona, i żałowała, że w tamtej chwili tak bardzo była roztrzęsiona, że nie mogła nic zrobić.
Kilka dni zajęło nam czekanie, aż ręka Rona zagoi się do końca. Ale i tak nie mogliśmy się teleportować. Naszyjnik nosili najczęściej chłopaki, co zaczęło skutkować, że byli na siebie coraz bardziej cięci. W końcu Harry nie wytrzymał i nawrzeszczał na Rona. Kłócili się tak głośno, że musiałyśmy ich rozdzielać.
-Harry! Oddaj mi naszyjnik, przez niego jesteś nerwowy.-
-A po co ci on! Myślisz, że jak go zdejmę to Ron będzie mądrzejszy?- zaczął obrażać Rona.
Nie poddawałam się i nalegałam, żeby oddał mi naszyjnik.
-Oddaj mi ten naszyjnik uparty kretynie!- A ten znów swoje.
-Oddaj go bo będę zmuszona użyć siły- W końcu zdjął go i rzucił mi go między nogi.
-Zadowolona!!??- poczułam falę złości, bo potraktował mnie jak przedmiot. Ale powstrzymałam się i założyłam naszyjnik. To był błąd, bo mój gniew urósł jeszcze bardziej. Podeszłam do Harrego i go spoliczkowałam. Usłyszałam jak Hermiona głośno wzdycha ze zdziwienia i usłyszałam Rona.
-Ona tak serio?-
-To przez naszyjnik. Morgana zdejmij go, on źle wpływa na nas wszystkich. Trzeba go zniszczyć.-
Hermiona podeszła do mnie i zdjęła mi go. Złość zelżała i pożałowałam tego co zrobiłam. Chciałam przeprosić Pottera, ale nie było go w namiocie. Wyszłam za nim zobaczyłam, że idzie za łuną niebieskiego światła a w ręce trzyma naszyjnik. Szłam za nim i wtedy rozpoznałam łunę. To był patronus w postaci łani. Zaprowadził nas nad jezioro, które powoli zamarzało, jak to na początku srogiej zimy. Harry odsłonił szron na lodzie. Zobaczyłam błysk.
Potter nie czekał rozbił lód i wskoczył do wody. Złapał jak się okazało miecz i chciał wypłynąć kiedy nagle coś zaciągnęło go pod grubszą warstwę lodu, nie wiedząc co robić zaczęłam wołać o pomoc, sama nie dałabym rady zbić tej grubej bryły. Pojawił się Ron i kilka razy kopnął w lód uwalniając Harrego.
-Dzięki. Zakaszlał.-
-Spoko, teraz jesteśmy kwita nie?- zaśmiał się zasapany.
-To miecz Godryka?- zapytałam. Spojrzeli na mnie a potem na miecz. -Harry on jest nasączony jadem bazyliszka! Może pomóc nam zniszczyć horkruksa.- Chłopakowi pojaśniały oczy. Dał miecz Ronowi i wyjaśnił, że to on musi go zniszczyć, bo działa na niego bardziej niż na kogokolwiek. Wtedy Harry przemówił do naszyjnika ten otworzył się i zwalił nas z nóg siłą wybuchu. Czarny dym się pojawił i głos Voldemorta zaczął manipulować Ronem. Pokazał mu pająki i to jak Hermoina uważa go za nikogo w porównaniu z Harrym. Nie mogłam tego znieść.
-Zniszcz ten horkruks!! Ron!- Nagle rudzielec wstał i z krzykiem pobiegł do miejsca gdzie leżał naszyjnik i walnął w niego mieczem. Wszystko znikło i ucichło. Nagle pojawiła się Hremiona.
-Co to za hałas?- kiedy zobaczyła nas rozrzuconych w różne strony i zniszczony naszyjnik zrozumiała. Była trochę zła, że zniszczyliśmy go bez niej, ale odetchnęła z ulga, że już nie będzie kłótni między nami. Wróciliśmy do namiotu i spokojnie spędziliśmy w nim całą noc.

CZYTASZ
Living in the Shadow//Córka Bellatriks Lestrange
Fanfiction[BĘDZIE POPRAWIANA FABUŁA!!] Jak to jest gdy jest się córką śmierciożerczyni wychowaną przez wujka oskarżonego o morderstwo i skazanego na dożywocie w Askabanie? Morgana musi radzić sobie sama, nikt nie wie o jej istnieniu. Jej wuj- Syriusz Black w...