Obudziłam się wieczorem następnego dnia, w wielkim łożu z baldachimem. Wszystko było czarne, prócz satynowej pościeli koloru ciemnej zieleni. Podeszłam do toaletki. Wyglądałam jak 7 nieszczęść, twarz i dłonie poranione, oczy podkrążone. Cienie pod oczami wyglądały strasznie. Jednym słowem zaczynałam przypominać ojca. "Blee!!" Wzdrygnęłam się i poszłam do łazienki by się umyć i ogarnąć. Pewnie się zastanawiacie dlaczego jestem spokojna. Powinnam wiać i uciekać gdzie pieprz rośnie czy coś takiego? Miałam taką myśl, ale gdyby Tom chciał mnie zabić zrobiłby to już dawno, na przykład gdy zemdlałam, lub jeszcze w departamencie. On ma jakiś plan a ja zamierzam się dowiedzieć jaki.
Wyszłam z łazienki i weszłam do garderoby. Zatrzymałam się w połowie. "Ballatriks tu była czy jak?" pomyślałam. Wszystkie ubrania a raczej same sukienki były czarne i poszarpane lub dziwnie skrojone. Wybrałam najweselszą z nich która miała trochę zieleni pod gorsetem.
Zmierzwiłam włosy i spojrzałam w lustro. "Trzeba się pomalować, żeby ukryć zmęczenie. Niech Voldemort myśli że jestem silniejsza niż wyglądam."(Na obrazku wygląd Morgany)
Po chwili byłam gotowa. Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.- Do pokoju wszedł brzydki stary skrzat.
-Witaj pani, przyniosłem śniadanie.- Skrzat postawił tacę z croissantami kubkiem gorącego płynu, po zapachu rozpoznałam czekoladę, sok pomarańczowy i tarte owoce w oddzielnych miseczkach.
-Dziękuję. Jak się nazywasz?-
-Gburek, pani, nazywam się Gburek.-
-A więc dziękuję Gburku.- Ten spojrzał się na mnie zdziwiony przechylając głowę. -czy coś się stało? Mam coś na twarzy?- zapytałam.
-Nie. Wybacz pani moją śmiałość, ale pani jest inna. Ojciec pani taki okrutny a panienka tak miła i ładna. - Uśmiechnęłam się.
-Bo jestem podobna do matki. Chyba. Przynajmniej nie naśladuje ojca.-
-Tak panienko, zdecydowanie nie przypomina pani ojca.-
-Dziękuje Gburku. Możesz odejść.-skrzat ukłonił się i wyszedł. Zjadłam śniadanie i za jakieś półgodziny Gburek poinformował mnie, że Tom mnie wzywa. Poszłam więc za nim. Prowadził mnie przez korytarz. Gdzie widniało wiele obrazów.
-Czy to ród Riddle'ów?-
-Nie to róg Le Fay.- przyglądałam się portretom i zauważyłam kobietę bardzo podobną do mnie.
-Czy to...?
-Tak, to matka panienki. Igerna Le Fay. Najmłodsza z tego rodu. Była spokrewniona z Morganą Le Fay, która walczyła przeciwko Merlinowi.-
-Czyli... Na Merlina, więc ja jestem w prostej linii spokrewniona z Morganą Le Fay żyjącą w czasach króla Artura? Wychowanicy samego Uthera Pendragona z Kamelotu?-
-Tak Pani.- Wybałuszyłam oczy. Ród Le Fay od pokoleń toczył spór lub walki z potomkami Merlina. A każdy czarodziej pochodzący w prostej linii od tej czarownicy był tak samo potężny jak potomkowie Merlina, a zdarzali się i silniejsi czarodzieje z rodu Le Fay.Weszliśmy do wielkiej sali. Przy długim stole siedzieli najwierniejsi śmierciożercy. Bellatriks uśmiechała się wesoło. Kiedy spojrzała na mnie mina jej zrzedła, ponieważ wciąż byłam na nią wściekła, że chciała zabić Syriusza i o mało nie zabiła mnie, rzekomo swojej córki.
-Witaj, córko. Chciałem zaprosić cię na twoje pierwsze zebranie naszego społeczeństwa.-
przywitał mnie ojciec.
-Widzę, że wykorzystałeś rezydencję matki na swoja siedzibę?-
-Tak to prawda, ale chyba nie będziesz zła? Przecież ten dom należy teraz do ciebie.-
- Gdzie są dziadkowie? Chyba jeszcze żyją?
-Niestety, gdy przyszedłem po ciebie twoi dziadkowie nie chcieli ustąpić. Teraz są bardziej martwi niż 17 lat temu.- śmierciożercy się zaśmiali. -Przyznacie, że moja córka jest podobna do Igerny?-
-Jak dwie krople wody.- Przyznała Bella.
Dziś też krótki bo mam sporo pracy przy ogrodzie. Jak się wyrobię kolejny rozdział wieczorem dodam.
CZYTASZ
Living in the Shadow//Córka Bellatriks Lestrange
Fanfiction[BĘDZIE POPRAWIANA FABUŁA!!] Jak to jest gdy jest się córką śmierciożerczyni wychowaną przez wujka oskarżonego o morderstwo i skazanego na dożywocie w Askabanie? Morgana musi radzić sobie sama, nikt nie wie o jej istnieniu. Jej wuj- Syriusz Black w...