Ja i Vanessa stałyśmy jak wryte, oczekując jakieś odpowiedzi ze strony cioci i wuja. Wszystkie meble w salonie były przykryte folią, a na podłodze były rozłożone gazety. Ciocia Kristen była cała ubrudzona farbą, natomiast wuja Robert w rękach trzymał puszkę farby wycelowaną prosto w swoją żonę.
-Dziewczyny co wy tutaj robicie? - zapytał ze zdziwieniem wuja Robert.
-Mieszkamy - odpowiedziałam.
-Nie o to mi chodziło
-Dziewczynki Robertowi chodziło o to, że miałyście być na paintball'u i w kinie. - ciocia Kristen zabrała od swojego męża puszkę farby i postawiła ją na podłodze.
-Już wróciłyśmy
-Tak szybko? - zdziwił się wuja.
-A ile miałyśmy tam siedzieć? - Vanessa zmarszczyła brwi.
-No nie wiem. - wuja Robert wzruszył ramionami.
-Nie było nas cały dzień w domu. A wy się dziwicie, że postanowiłyśmy w końcu wrócić. - moja siostra bezradnie wyrzuciła ręce w górę. -Jeśli mamy sobie z Laurą gdzieś pójść, bo wy mieliście jakieś interesujące plany co do spędzenia czasu pod naszą nieobecność. To wystarczy powiedzieć, a już nas niema.
-Nie - zaprzeczył natychmiast mężczyzna -Myśleliśmy że wrócicie później.
-I dlatego postanowiliście ubrudzić się farbą? - Vanessa wskazała na ubrania cioci i wuja pobrudzone całe od farby.
-Razem z Robertem kiedy siedzieliśmy w salonie, stwierdziliśmy że ten kolor ścian w salonie w ogóle nie pasuje do tych mebli. - powiedziała wskazując na przedmioty.
-I postanowiliście zrobić to dzisiaj? - zdziwiłam się.
-Tak. Wiesz jaka jest Kristen, kiedy się na coś uprze. Musi być to zrobione jak najszybciej, bo w innym razie będzie bardzo źle.
-To ja i Van szybko pójdziemy się przebrać w coś bardziej roboczego i zaraz wam pomożemy.
Każda z nas szybko udała się do swojego pokoju, żeby się przebrać. Postanowiłam ubrać stare szare dresy i szarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie mój osobisty pędzel do malowania, salon był już do połowy pomalowany na beżowy kolor. Ciocia Kristen chciała żeby dwie ściany były pomalowane na beżowo, a pozostałe dwie były pomalowane na brązowo.
-Proszę - wuja Robert podał mi pędzel.
-Dziękuję
Po chwili dołączyła do nas Vanessa, ubrana w szarą bluzkę i kombinezon z wycieru.
-Jak było na paintball'u? - zapytała się nas ciocia Kristen.
-Fantastycznie. Nie miałam pojęcia że to taka frajda. - odpowiedziałam entuzjastycznie.
-Pamiętam jak zabrałem waszą ciocie, na paintball'a na jednej z randek. Ale było wtedy zabawnie.
-To nie moja wina, że uwziąłeś się na mnie!!! - zaczęła bronić się ciocia.
-Co się wtedy działo na waszej randce? - zaciekawiła się Vanessa.
-Wasza ciocia...
-Błagam cię nie mów tego! - ciocia Kristen przerwała wujowi.
-Proszę kontynuować - grzecznie poprosiłam.
-Wasza ciocia wrzeszczał wtedy tak głośno, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. - wuja zaśmiał się na to wspomnieniem. -Całe miasto ją słyszało. Szkoda że nie widziałyście jak uciekała, staranowała nawet księdza który miło spędzał wolny czas z ministrantami.
Wuja Robert zaśmiał się jeszcze głośniej, a my przyłączyłyśmy się do niego. Za to cioci Kristen nie było do śmiechu, zaczerwieniła się cała na twarzy, wyglądała teraz jak wielki burak. Kiedy skończyliśmy się już śmiać, kobieta bacznie nam się przyglądała.
-To nie było wcale śmieszne! - ciocia Kristen rzuciła w swojego męża kawałkiem brudnej szmatki. Ten zwinie złapał brudny materiał, kiedy był on jeszcze w powietrzu. Podszedł do swojej żony i pocałował ją w czubek głowy.
-Nie denerwuj się kochanie.
-Ale ja wcale się nie denerwuje - zaprzeczyła ciocia, mocniej wtulając się w tors swojego mężczyzny.
-Ooo jakie to słodkie - wzdycham. Zazdroszczę cioci i wujowi że mają siebie i są w sobie nawzajem zakochani po uszy, też bym chciała żeby ktoś kiedyś darzył mnie taki uczuciem. Nigdy w życiu nie byłam zakochana, nigdy nie czułam motylków w brzuchu przy kimś, nigdy nie miałam tak że nie mogłam zasną bo ciągle myślałam o nim. Nigdy w życiu nie byłam zakochana, zauroczona to tak, ale zakochana to nie. Chodziłam na randki, ale zawsze po pierwszym spotkaniu okazywało się że nic z tego nie będzie, tylko niepotrzebna strata czasu.
-Też bym tak chciała - powiedziała Vanessa.
Ciocia Kristen i wuja Robert "odklelili" się od siebie, mieli na twarzy lekki rumieniec.
-To co? Zabieramy się do robot! - nie czekając na nas, wuja zabrał się do pracy. Wszystkie dołączyłyśmy do niego i razem malowaliśmy salon. Na początku zdziwiło mnie to że wuja i ciocia nie wynajęli jakieś ekipy do malowania, kiedy spytałam się ich o to, powiedzieli że takie malowanie razem to świetna zabawa i dobry sposób na spędzenie razem czasu. Malowaliśmy salon dobre dwie godziny, po skończeniu posprzątaliśmy wszystkie pędzle i wałki, farba która została wuja wyniósł ją do garażu. Kiedy skończyliśmy już sprzątać, zamówiliśmy dwie pizze z szynką i pieczarkami, musieliśmy czekać na nasze zamówienie prawie godzinę. Na ulotce pizzerni napisali że dostawa zamówienia do domu będzie trwać piętnaście minut. Kłamcy. Kiedy w końcu dostawca przyjechał, na dzień dobry usłyszał ode mnie "Co tak długo?" chłopak widząc moją minę zbladł i chyba się przestraszył, była mega głodna i nie mogłam się doczekać kiedy w końcu coś zjem. Dostawca coś tam wymamrotał że w pizzerni ser się skończył i musieli czekać aż szefowa przywiezie więcej, serdecznie nas przeprasza za czekanie, zapłaciłam chłopakowi za pizze i udałam się do jadalni, gdzie czekała na mnie moja rodzina. Po kolacji udałam się bezpośrednio do pokoju, nie musiałam pomagać w sprzątaniu ponieważ wystarczyło tylko wyrzucić pudełka po pizzy. Od razu po przekroczeniu progu pokoju, zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Byłam cała brudna od farby, szybko zdjęłam brudne rzeczy i rzuciłam je w kąt łazienki, jutro będę musiała je wyrzucić do kosza nie nadawały się one już do dalszego noszenia, wskoczyłam szybko pod prysznic, odskoczyłam od strumienia wody i przywarłam do ściany kiedy poleciała zimna woda, musiałam chwile poczekać zanim woda zrobi się cieplejsza, wycisnęłam trochę płynu do kąpieli na ręce i rozsmarowałam go po ciele, ciepłe strumienie wody opadały na moje ciało. Mogłam bym tak stać godzinami pod tym gorącym strumieniem wody, za żadne skarby świata nie chciałam wychodzić spod prysznica. Ale niestety to co dobre nie może trwać wiecznie, z niechęcią przerwałam moją kąpiel i przebrałam się w piżamkę. Położyłam się do łóżka, nie chciało mi się za bardzo spać więc wzięłam laptopa na nogi i zaczęłam sprawdzać facebook, twitter i pocztę mejlową, zdziwiłam się na widok nowej wiadomość, rzadko dostawałam jakieś. Naciskam na mejla.
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Dzisiejszy wspólny wypad
Adresat: Laura Marano
Droga Lauro,
Jak tam wrażenia po dzisiejszym dniu?
Mam ogromną nadzieje że nie zniechęciliśmy cię do takich wspólnych wypadów, i że następnym razem też będziesz chciała gdzieś z nami pójść :D
Swoją drogą to był jeden z najlepszych wypadów z rodzinką na jakich kiedykolwiek byłem ;D
Ross Lynch
Szybko odpisuje na mejla Ross'a.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Dzisiejszy wspólny wypad
Adresat: Ross Lynch
Drogi Ross'ie
Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń, dziękuję wam bardzo za ten wspólnie spędzony czas.
Mam takie pytanko, kiedy następny wypad?
Dla mnie też był to jeden z najlepszych wypadów ze znajomymi i siostrą XD
Laura Maramo
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Nie za późno czasem...
Adresat: Laura Marano
Panno Marano,
Czy nie powinnaś czasem już spać?
Nadawca: Laura Marano
Temat: Ty też...
Adresat: Ross Lynch
Tak samo jak ty.
Można wiedzieć dlaczego nie leżysz w swoim łóżku i grzecznie nie śpisz?
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Ja?
Adresat: Laura Marano
Grzecznie leże w swoim łóżku z laptopem na kolanach.
A ty co robisz kotku? Mam nadzieje że leżysz w swoim łóżeczku w piżamce.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Skąd wiesz?
Adresat: Ross Lynch
Przeraża mnie fakt że wiedziałeś co robię.
Czy ty czasem nie śledzisz mnie?
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Czy ty czasem nie śledzisz mnie?
Adresat: Laura Marano
Wydało się, zostałem przyłapany na gorącym uczynku. Prawda jest taka że stoję teraz na balkonie i obserwuję cię. Jestem załamany tym że w tak beznadziejny i głupi sposób wpadłem.
Na swoją obronę powiem że, lubię ratować damy przed napalonymi zboczeńcami.
A obserwując cię za okna mam pewność, że żaden napalony zboczeniec w kiepskiej fryzurze nie będzie się do ciebie dobierał.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Wiedziałam!
Adresat: Ross Lynch
Panie Lynch,
Twoja troska o płeć przeciwną jest zdumiewająca.
Czy ty każdą dziewczynę podglądasz, niczym napalony zboczeniec w dobrze ułożonej fryzurze pod oknem?
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Tajna organizacja
Adresat: Laura Marano
Panno Marano,
Musze cię zasmucić, ale nie jestem napalony zboczeniec w dobrze ułożonej fryzurze (dziękuje za pochwalenie fryzury) pod oknem, działam w tajnej organizacji.
Pewnie zastanawiasz się co to za tajna organizacja do której należę, już ci mówię organizacja ta zwie się TOSPP (Tajna Organizacja Stowarzyszenia Przystojnych Panów) zajmujemy się pilnowaniem bezpieczeństwa pań i ratowania ich z opresji.
Nadawca: Laura Marano
Temat: TOSPP
Adresat: Ross Lynch
Mam rozumieć że twoja organizacja dostała zlecenie na mnie?
Czy wy sami wybieracie sobie kogo chcecie ratować?
Kto należy do tej organizacji?
Od kiedy ona działa?
Mam mnóstwo pytań, dotyczących TOSPP
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Tajna organizacja
Adresat: Laura Marano
Muszę cię zasmucić, moja organizacja TOSPP (Tajna Organizacja Stowarzyszenia Przystojnych Panów) została w dniu dzisiejszym zamknięta :(
Nasza organizacja nie istniała dość długo (została założona w dniu dzisiejszym) i w tym samym dniu została zamknięta.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Przykro mi
Adresat: Ross Lynch
Przyjmij moje najserdeczniejsze kondolencje.
Kto był założycielem tej organizacji?
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Kto był założycielem tej organizacji?
Adresat: Laura Marano
Założycielem tej wspaniałej organizacji, był niezwykle przystojny, dobrze zbudowany i w świetnej fryzurze chłopak, a mianowicie ja :D
Co robisz dzisiaj kotku?
Nadawca: Laura Marano
Temat: Dzisiejsze plany
Adresat: Ross Lynch
Nie mam na dzisiaj żadnych planów kotku.
A ty masz jakieś?
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Dzisiejsze plany
Adresat: Laura Marano
Na dzisiaj też nie mam żadnych planów.
Dlatego do ciebie piszę z nadzieją, że będziesz chciała dzisiaj wybrać się ze mną na deskę (jeśli nie umiesz jeździć, nie martw się nauczę cię).
Możesz uwierzyć w to że wszyscy dokoła mają na dzisiaj jakieś plany, wszyscy oprócz mnie.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Dzisiejszy wspólny wypad
Adresat: Ross Lynch
Z miłą chęcią się dzisiaj wybiorę się z tobą na deskę (nie martw się umiem jeździć na desce)
Vanessa też ma na dzisiaj jakieś plany, więc nie mam co robić.
Ale w roli wyjaśnienia to nie jest randka.
Nadawca: Ross Lynch
Temat: TO NIE JEST RANDKA
Adresat: Laura Marano
TO NIE JEST RANDKA tylko spotkanie dwóch przyjaciół.
W pełni zgadzam się z tobą że to nie jest randka.
Jest już po drugiej w nocy i chyba wypadałoby iść już spać.
Nadawca: Laura Marano
Temat: Wypadałoby iść już spać
Adresat: Ross Lynch
Tak warto by było.
Dobranoc kotku.
Nadawca: Ross Lynch
Temat: Do wyrka
Adresat: Laura Marano
Dobranoc kotku.
Przyjdę po ciebie i ruszymy razem na deskę.
Czytając jego odpowiedz uśmiecham się, wyłączam laptopa i odkładam go na miejsce. Szybko zasnęłam.
CZYTASZ
Raura-Crazy Story
FanfictionLaura postanawia wyprowadzić się od ojca do cioci, gdzie mieszka jej siostra Vanessa. Podczas kolacji z nowymi sąsiadami, dziewczyna poznaje Ross i całe jego rodzeństwo.